Oscary, najbardziej prestiżowe nagrody świata filmowego przyznawane przez amerykańską Akademię Wiedzy i Sztuki Filmowej, zostały w tym roku wręczone po raz 91. Statuetkę za najlepszy film zdobył "Green Book" w reż. Petera Farrelly'ego. "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego, nominowana w trzech kategoriach: najlepszy film nieanglojęzyczny, zdjęcia i reżyseria, nie zdobyła ani jednej statuetki.
Jak podkreśliła Klimek w rozmowie z PAP, zwycięski "Green Book" to obraz, który "bardzo mocno odpowiada gustowi Akademii". "To wcale nie znaczy, że jest zły. To bardzo dobrze zrealizowany film z kategorii tzw. feel-good movies, czyli takiej, która sprawia, że przeżywamy przyjemne doświadczenie filmowe. W tej właśnie kategorii to jest naprawdę kawał dobrej roboty. To kino nastawione na opowiedzenie historii skierowanej do odbiorcy i to się na pewno Farrelly'emu udało. Gdybym ja mogła przyznawać Oscara, to przyznałabym go komuś innemu. Ta kategoria okazała się jednak dosyć bezpiecznym wyborem, podobnie jak w zeszłym roku +Kształt wody+" Guillermo del Toro" - powiedziała.
W ocenie Klimek "wspaniałą wiadomością i całkowicie zasłużoną nagrodą" był Oscar dla Olivii Colman za pierwszoplanową rolę królowej Anny w "Faworycie" w reż. Yorgosa Lanthimosa. "Ona sama się tej nagrody nie spodziewała, co było widać po jej słodko-chaotycznym wystąpieniu, totalnie w jej stylu. Olivia Colman jest wspaniałą aktorką. Podziękowała Glenn Close, która dla niej była wzorem i idolką i była nominowana do Oscara już siedem razy. To taka trochę dziwna sytuacja dla Colman jako aktorki dopiero co odkrytej przez wielkie kino, żeby odebrać nagrodę aktorce powszechnie uznawanej, ale faktycznie rola Anny Stewart jest fantastycznie zagrana. Ktoś kiedyś powiedział, że ona jest głównie wyreżyserowana tak, żeby to była komiczna postać. Ja się w ogóle z tym nie zgadzam. Tak jak wielowarstwowym tortem jest +Faworyta+, tak rola, którą zagrała Colman, jest wspaniała. Ona z jednej strony jest rozkapryszonym dzieckiem, a z drugiej - kobietą świadomą swojej władzy nad innymi ludźmi i nad krajem" - zwróciła uwagę.
Jak dodała, pomimo braku statuetek dla twórców "Zimnej wojny" i tak "mamy dziś w Polsce wielkie święto kina". "Ten film został już i tak bardzo mocno zauważony w świecie, a trzy nominacje to jest sprawa historyczna. Paweł Pawlikowski dostał zresztą w kategorii kina artystycznego chyba ważniejszą nagrodę - za reżyserię w Cannes. Ma już też na swoim koncie Oscara za +Idę+. Także dla Łukasza Żala nominacja jest świetną wiadomością jako dla operatora i już otwierają się przed nim drzwi w Hollywood" - powiedziała krytyczka.