Zdaniem historyka i varsavianisty Adriana Sobieszczańskiego ze względu na liczbę ślubów powstańczych można mówić o pewnym zjawisku społecznym czy socjologicznym.
"Podczas Powstania Warszawskiego zawarto 256 związków małżeńskich, co statystycznie daje nam cztery śluby jednego dnia w czasie 63 dni zrywu" – powiedział. Jak podkreślił, cywile rzadko decydowali się na składanie przysięgi małżeńskiej w tym czasie, a przede wszystkim robili to powstańcy.
"Dlaczego brano te śluby? Przede wszystkim wierzono w to, że w razie upadku powstania te pary nie będą rozdzielane" - tłumaczył Sobieszczański. Dodał, że inny istotny powód zawierania związków małżeńskich "to powrót do codzienności, powrót do normalności, powrót do przedwojennej rzeczywistości, próba stworzenia takich na chwilę warunków normalności" oraz oczywiście potrzeba posiadania kogoś bliskiego obok siebie.
Jak opowiadał historyk, największym powodzeniem wśród dziewcząt podczas Powstania cieszyli się chłopcy ze zgrupowania "Radosław" - "nie dlatego, że byli najprzystojniejsi, ale byli najlepiej uzbrojeni". Jak mówił Sobieszczański: "We wspomnieniach powstańców pojawiają się takie informacje, że zrzutowy Thomson, przedwojenny VIS albo konspiracyjna Błyskawica czy zdobyczne MP 40 działały na dziewczyny jak magnes. Dziewczyny chciały się podobać, chłopcy chcieli po prostu imponować".
Historyk wskazał, że najwięcej ślubów powstańczych odbyło się w Śródmieściu Północnym i Południowym, chociaż odnotowane zostały także ceremonie na Mokotowie, Żoliborzu, Ochocie czy na Starym Mieście.
"W samym Śródmieściu były to śluby takie najbardziej spektakularne. Wystarczy wspomnieć tutaj o ślubie Alicji i Bolesława Biegów - jest to ślub, który został zarejestrowany na taśmie filmowej przez komórkę Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej, która mieściła się na ul. Moniuszki 10, w gmachu dawnej Adrii [restauracja – przyp. red. ]" – opowiadał Sobieszczański.
Jak mówił, kiedy dowiedziano się, że po drugiej stronie ulicy pod adresem Moniuszki 11, w podziemiach w szpitalu polowym odbywa się ślub powstańczy, to Eugeniusz Lokajski - przedwojenny olimpijczyk - przybiegł z kamerą, żeby sfilmować ten ślub.
"Oczywiście nie wszyscy byli zadowoleni, najbardziej niezadowolony był ks. Wiktor Potrzebski pseud. Korda, któremu przeszkadzały nadmierny hałas i oświetlenie skierowane w jego stronę. Pani Alicja obejrzała ten film jeszcze podczas Powstania w powstańczym kinie Palladium na ul. Złotej, a Bolesław Biega obejrzyj ten film dopiero po 40 latach, w latach 80-tych, w Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych na ulicy Chełmskiej" – mówił historyk.
Wskazał też, że na ul. Moniuszki odbył się jeszcze jeden ślub – małżeństwo zawarła znana para architektów - Marii i Kazimierza Piechotków. Jak mówi: "Było to 30 sierpnia 1944 r., kiedy Kazimierz Piechotka wyszedł z kanałów, zresztą został od razu odznaczony przez Bora-Komorowskiego […] i pani Maria Piechotka po wielu latach wspominała, że wyszedł taki bohater narodowy w SS-mańskiej parce z krzyżem Virtuti Militari i oświadczył, żeby wzięli ślub, bo jest ku temu najlepsza okazja, ponieważ po raz pierwszy od momentu rozpoczęcia powstania ma na sobie całe, nieporwane spodnie".
Sobieszczański dodał, że "taka argumentacja przemówiła do pani Marii, wzięli ślub, przeżyli z sobą ponad 60 lat. Pani Maria żyje do dziś, w tym roku 12 lipca obchodziła swoje 98. urodziny".
Ślubem, o którym historyk również wspomniał, był ślub Beaty Branickiej pseud. Ata z Leszkiem Rybińskim. "Ślub odbył się w dawnym pałacu Branickich na ul. Nowy Świat; w tych wnętrzach pałacowych odbył się ślub, który miał taką już wyrafinowaną oprawę, można powiedzieć weselną, ponieważ podano konserwę mięsną, podano butelkę czerwonego wina i koniak, wyciągnięty gdzieś specjalnie na tę okazję" – opowiadał Sobieszczański.
Historyk zwrócił uwagę także na to, jak radzono sobie w tym czasie z obrączkami. "Państwo Biegowie jako obrączek użyli kółek do zasłon, państwo Piechotkowie w ogóle obrączek nie mieli, inne pary miały chociażby obrączki wykonane z łożyska karabinu maszynowego - one później bardzo śniedziały i brudziły palce, więc starano się je wymieniać" - mówił.
Sobieszczański przypomniał też, że 7 września 1944 r. w kaplicy na ul. Wilczej 7 odbył się ślub Jana Nowaka-Jeziorańskiego z Jadwigą Wolską pseud. Greta. "Kaplica była wypełniona, można powiedzieć, do granic możliwości, wszyscy chcieli zobaczyć, jak skoczek i kurier, który pokonywał wielokrotnie trasę między Warszawą a Londynem, bierze ślub".
Jak zaznaczył, ślub był bardzo krótki, ale przeszedł do historii. "Ślubu udzielał ks. Stefan Kowalczyk pseud. Biblia (duchowny, który udzielał większości ślubów podczas Powstania Warszawskiego). Śpieszył się pomiędzy jednym pogrzebem a drugim i tylko siedem minut mógł poświęcić na ten sakrament właśnie dla Jeziorańskich" – mówił historyk.
Historyk przywołał również historię o tym, jak Jan Nowak-Jeziorański kupił obrączki za puszkę konserw, a bukiet kwiatów dla żony znalazł na jednym z balkonów w Śródmieściu. "Poszedł do tego domu, aby zerwać te kwiaty, ale okazało się, że jest zamknięte. Zszedł do piwnicy, aby odnaleźć właściciela, bo wszyscy siedzieli w schronie, ten dał mu klucz, Jan Nowak-Jeziorański zerwał te kwiaty i podarował pelargonie swojej żonie".
Sobieszczański opowiedział też, że kiedy Jeziorańscy wychodzili z kaplicy, "rozległ się ryk nakręconego pocisku, tak zwanej +Krowy+, czyli w pocisku Nebelwerfer, i ktoś skomentował, że był to swoistego rodzaju Marsz Mendelssohna".
Po ślubie odbyła się krótka uroczystość, na którą, jak mówił historyk, córka państwa Pakulskich – przedwojennych właścicieli sklepu kolonialnego na ul. Marszałkowskiej –przyniosła butelkę czerwonego wina, ktoś inny przyniósł butelkę wódki, a jeszcze ktoś chałwę. "Ta chałwa nie była w najlepszym stanie, co Jan Nowak- Jeziorański odchorował kilkudniowym bólem wątroby" - powiedział Sobieszczański. I dodał: "Tak te pary powstańcze przechodziły do historii".
Historyk podkreślił, że ponieważ śluby powstańcze były tak powszechnym zjawiskiem, "18 sierpnia 1944 r. +Monter+ (dowódca Powstania Warszawskiego gen. Antoni Chruściel- PAP) wydaje specjalny rozkaz a propos ślubów powstańczych".
Tłumaczył, że "żeby zawrzeć związek małżeński, trzeba było przynieść dokumenty - dokumenty od szefa oddziału, niepełnoletni musieli przynieść dokumenty od rodziców, musiały być zgoda kapelana". I przyznał, że ponieważ w warunkach wojennych było to niemożliwe, to księża kapelani sami brali na siebie tę odpowiedzialność za udzielenie ślubu.