W ostatnim czasie często można było oglądać Cię na ekranie. W październiku 2016 roku premierę miał "Wołyń", gdzie zagrałeś rolę Macieja Skiby i "Jestem mordercą" z kreacją Wiesława Kalickiego, później "Najlepszy", w którym reżyser zobaczył Cię w roli kierownika basenu, a następnie "Cicha noc" z kolejną dużą kreacją ojca. Zanim zobaczymy Cię w następnym filmie (jesienią na ekrany wejdzie "Kler" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego), porozmawiajmy o tych minionych kreacjach. W większości dramatycznych, stąd może przewrotne pytanie… jak buduje się postać w komedii?
Mówiąc o wszystkich tych filmach miałem nadzieję, że udało się stworzyć zupełnie różne od siebie postacie, które odróżniają się nie tylko wyglądem, ale też motoryką ciała, emocjami itd. Mało tego, długo czekałem na taką rolę, bo tamte wcześniejsze to były "ciężkie" tematy, czy to u Maćka Pieprzycy czy u Wojtka Smarzowskiego. Od Łukasza Palkowskiego dostałem zaś propozycję roli, nazwijmy to w cudzysłowie, komediowej. Wcale jednak nie było łatwo, ponieważ ja również do roli komediowej podchodzę bardzo serio. Uważam, że taką rolę należy grać absolutnie na poważnie, podobnie jak największy dramat, tragedię. Tylko wtedy jest szansa, że będzie to rola zabawna, przejmująca, ale przede wszystkim prawdziwa. W tym głównie tkwi sekret filmu.
Za półtora miesiąca rozpocznie się 43. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W ubiegłym roku na festiwalu triumfowała "Cicha noc", gdzie zagrałeś rolę ojca. Czym inspirowana była ta kreacja?
"Cicha noc" to doświadczenie zupełnie innego wymiaru niż "Najlepszy" i bardzo ciekawy komediodramat. Znowu zagrałem ojca Dawida Ogrodnika. Śmiesznie to wszystko wraca po latach. Wprawdzie wtedy nie grałem z Dawidem na planie filmowym – myślę o filmie Maćka Pieprzycy "Chce się żyć" - tylko grałem z jego młodszym wcieleniem, bo mój bohater jakoś szybko, niestety, zginął w tym filmie. "Cicha noc" to historia dotycząca współczesnej emigracji zarobkowej i dylematów, problemów z tym związanych - nieobecności w domu i próby odpowiedzi na to pytanie, gdzie jest nasze miejsce, gdzie czujemy się Polakami najbardziej. Czy uciekamy od tej Polski? Od tego kim jesteśmy? A może tak naprawdę od tej Polski nigdy nie można uciec, nawet mieszkając za granicą? A mnie ten temat jest bardzo bliski. Pochodzę z Strzelec Opolskich. Pamiętam moją klasę, w której było trzydzieści osób, a jak weszła ustawa Bundestagu w połowie lat osiemdziesiątych, że wszyscy, którzy się urodzili na terenach Trzeciej Rzeszy dostają automatycznie obywatelstwo, zasiłek dla bezrobotnych, mieszkanie, to pełne pociągi wyjeżdżały z Opolszczyzny do Niemiec. I zostało nas w klasie maturalnej piętnaście osób. Miałem jakąś niezgodę ogromną, że mimo, iż jest w Polsce źle - a było bardzo źle, puste półki sklepowe, bieda, strach, totalna, pełna komuna – to ja nigdy stąd nie wyjadę, bo to jest moje miejsce. Bo jestem Polakiem. I tak samo wychowuję swoich synów. Mam trochę problem z tą globalizacją, że wszyscy czujemy się Europejczykami i możemy mieszkać w każdym zakątku Europy. Ja jednak czuję, że muszę rozmawiać, myśleć i spotykać się z ludźmi, którzy rozmawiają w tym samym języku. Polskim.
Wracając zaś do roli w filmie, postać ojca jest dość dramatyczna, a ja chciałem sięgnąć do zupełnie innych obszarów, tak naprawdę do swojego wnętrza, ponieważ czytając scenariusz znalazłem tam kawałek swojego prawdziwego życia. Cofnąłem się o jakieś trzydzieści lat wstecz do historii mojej rodziny. Mój tata również wyjechał w celach zarobkowych, nie było go dziewięć lat i doskonale pamiętam ten czas, kiedy mnie i mojego brata wychowywała tylko mama. Próbowała nas utrzymać, ale był to bardzo trudny czas, również pod względem materialnym. Przede wszystkim pamiętam jednak co czułem, kiedy w najważniejszych momentach życia taty nie było przy mnie. Kiedy zdawałem maturę, kiedy udało mi się zdać do szkoły teatralnej itp. – to nie są najłatwiejsze wspomnienia.
Pamiętam też, że kiedy po tych dziewięciu latach ojciec wrócił, trudno było odbudować relacje ojcowsko-synowskie. Ito właśnie do tego swojego dawnego świata wróciłem po trzydziestu latach, tylko teraz patrząc z innej perspektywy. "Założyłem buty" swojego taty i próbowałem z jego perspektywy zrozumieć i naprawić tamte relacje. Było to dla mnie prywatnie ważne, intymne doświadczenie.
W ubiegłym roku swoje premiery miały też dwa inne filmy z Twoim udziałem: "Ach śpij kochanie" Krzysztofa Langa i "Człowiek z magicznym pudełkiem" Bodo Koxa.
Pierwszy film to historia o seryjnym mordercy. Rzecz jest oparta na biografii Władysława Mazurkiewicza, akcja rozgrywa się w latach pięćdziesiątych w Krakowie. Postać tę gra Andrzej Chyra. Główną rolę w tym filmie, milicjanta, który próbuje go złapać, gra Tomek Schuchardt. Ja razem z nim prowadzę śledztwo. Złego ubeka gra Boguś Linda, prokuratora Andrzej Grabowski, do tego Karolina Gruszka, Kasia Figura… Tak więc jest bardzo zacny zespół aktorski. Piękne zdjęcia robił Adam Sikora. "Człowiek z magicznym pudełkiem" Bodo Koxa, to film jednego z najciekawiej zapowiadających się młodych, oryginalnych reżyserów, funkcjonujących w swoim magicznym świecie, momentami trudnym do ogarnięcia. Jego "Dziewczyna z szafy" jest znakomita. "W człowieku..." gram maleńką rólkę, ale dosyć istotną dla przebiegu historii i nie zastanawiałem się ani chwili, jak dostałem tę propozycję, bo bardzo chciałem wejść do świata Bodo Koxa.
W jaką rolę zatem Arkadiusz Jakubik wciela się na estradzie? Niedawno, w czasie Festiwalu Filmów Historycznych "Walkiria" Dr Misio porwał na koncercie rzesze widzów w Kętrzynie, ale zdaje się, że plany muzyczne są dużo bardziej dalekosiężne.
Muzyka to absolutnie korba napędowa i moje ukochane dziecko. Tym bardziej, że jest to ta przestrzeń aktywności, którą sam mogę swobodnie generować. Będąc aktorem muszę natomiast czekać na ten upragniony telefon i zastanawiać się czy zadzwoni czy nie zadzwoni, czy to będzie ciekawy scenariusz i ciekawy twórca, czy wyjdzie interesujący film… To jest ode mnie niezależne. Nie jest żadną odkrywczą konstatacją fakt, że trzeba po prostu w odpowiedniej czasoprzestrzeni spotkać na swojej drodze odpowiedniego człowieka…
A tymczasem w muzyce wszystko zależy ode mnie. Ja jestem tu siłą sprawczą. Tak było również w przypadku mojego zespołu Dr Misio. W tym roku obchodzimy dziesięciolecie jego istnienia, a najpiękniejszym prezentem, jaki dostaliśmy, były dwie tegoroczne nominacje do nagród muzycznych Fryderyki. Otrzymaliśmy je w kategorii Najlepszy rockowy album roku i Teledysk roku (do piosenki "Pismo"). Radość była ogromna, aż trudno to sobie wyobrazić. Jeśli Dr Misio jest nominowany w tej samej kategorii co na przykład zespół Hey, to czegóż chcieć więcej? Poza tym muzycznie cały czas mamy dużo pracy, koncertujemy w całej Polsce. Wiosną odbyła się też premiera teledysku do singla, który promuje mój album solowy. Teledysk i piosenka noszą tytuł "Dziś w internecie", a płytę "Szatan na Kabatach" wydała wytwórnia Universal.
Odniosłem jednak wrażenie, że w ostatnim roku było mnie nieco za dużo na ekranie, więc postanowiłem wziąć sobie trochę wolnego od filmu. Uznałem, że może warto byłoby schować się gdzieś, zrobić dwa kroki w tył, aby ludzie mogli zatęsknić za mną i abym ja mógł zatęsknić za widzami. W tym roku postanowiłem więc skoncentrować się na muzyce. Muzycznie dużo się u nas dzieje i Dr Misio jest cały czas w trasie.
Muzyka i film to dwie odrębne planety. W jaki sposób na siebie oddziałują?
Myślę, że one nie pomagają sobie wzajemnie i wcale mnie to nie dziwi ani nie zraża. Taki jest stosunek do śpiewających aktorów, którzy kojarzą się z dawnymi czasami piosenki aktorskiej we Wrocławiu, gdzie aktor wychodził na scenę ubrany na czarno i w świetle reflektora przeżywał przed mikrofonem wykonywaną piosenkę albo grał, że śpiewa.
Panuje duży dysonans w środowisku muzycznym, zwłaszcza odnośnie do tych aktorów, którzy postanawiają, będąc w średnim wieku, że chcą zaistnieć na scenie muzycznej. Podobnie działa to w drugą stronę, panuje ogromna nieufność, kiedy jakaś gwiazda muzyczna postanawia zagrać w filmie i zrobić karierę filmową. To bardzo hermetyczne światy, które są raczej światami zamkniętymi.
Musieliśmy wykonać bardzo ciężką pracę, aby przebić się z zespołem muzycznym. Myślę jednak, że do końca istnienia Dr Misio czy mojego solowego śpiewania będę miał łatkę śpiewającego aktora. Szczerze mówiąc nie przejmuję się tym, bo wiem, że kiedy ludzie przyjdą na koncert i zobaczą co naprawdę dzieje się na estradzie, jaki jest to rodzaj energii i jak wygląda ta relacja oraz kontakt - muzyka-zespół-publiczność, to przyjdą na następne i kolejne koncerty i zostaną z nami.
W czasach, kiedy niemal wszystko można znaleźć w internecie, do sieci trafiają zapewne również koncerty zespołu i Twoja solowa płyta. Jakie masz doświadczenia z legalnością w kulturze?
Kiedy zacząłem rozmawiać z młodymi ludźmi i więcej surfować po internecie dotarło do mnie, że jestem z pokolenia analogowego i legalność w kulturze jest dla mnie czymś absolutnie oczywistym. Że własność intelektualna nie może być przez kogoś zabierana za darmo. Kiedy trzeba było gdzieś napisać o sobie, jakie mam zainteresowania, co lubię, jakie książki czytam, jakie filmy oglądam i jakiej muzyki słucham, wpisywałem po prostu nazwiska autorów, tytuły filmów i płyt. Wszystko było proste. Obecnie młodzi ludzie wyrażają się inaczej, i nawet nie jest to ich wina. Oni określają się linkami internetowymi, a internet stał się częścią ich tożsamości. Zauważam jednak, że w tej przestrzeni również postępują zmiany, a dzisiejszy internet nie jest już tylko siedliskiem piratów, lecz można tam znaleźć wiele interesujących, legalnie publikowanych treści.
Czy miałeś kiedykolwiek takie poczucie, że piractwo osobiście Cię dotknęło? Kiedyś do sieci wyciekł film "Jestem mordercą".
Jako wykonawcę, odtwórcę jednej z ról, nie dotyczy mnie to w sensie finansowym. Natomiast boli mnie to jako człowieka, aktora, który grał w tym filmie, że ten film został po prostu ukradziony, że tyle osób go nielegalnie ściągnęło z sieci. Nad tym boleję. Sam osobiście popieram legalną kulturę, nie ściągam muzyki ani filmów, gdyż mam po prostu szacunek dla twórczości intelektualnej innych i dla własności artystów.
Rozmawiała: Jolanta Tokarczyk
Filmy z Arkadiuszem Jakubikiem obejrzycie w legalnych źródłach, m.in.:
Dom zły, reż. Wojciech Smarzowski: Showmax, Ipla, Player
Jesteś bogiem, reż. Leszek Dawid: VoD.pl, Showmax, HBO GO
Chce się żyć, reż. Maciej Pieprzyca: TVP VOD, Showmax, HBO GO
Drogówka, reż. Wojciech Smarzowski: Ipla
Kochanie, chyba cię zabiłem, reż. Kuba Nieścierow: VoD.pl
Pod Mocnym Aniołem, reż. Wojciech Smarzowski: VoD.pl, Chili, Showmax
Ziarno prawdy, reż. Borys Lankosz: Ipla, VoD.pl
Carte Blanche, reż. Jacek Lusiński: VoD.pl, Chili, Showmax
Jestem mordercą, reż. Maciej Pieprzyca: Ipla, Player
Wołyń, reż. Wojciech Smarzowski: Cineman, TVP VOD, VoD.pl
Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik: TVP VOD, Chili, VoD.pl, Showmax
Cicha noc, reż. Piotr Domalewski: Ipla, VoD.pl, Player
Ksiądz (etiuda), reż. Wojciech Smarzowski: Showmax
Ach śpij kochanie, reż. Krzysztof Lang: Cineman
Człowiek z magicznym pudełkiem, reż. Bodo Kox: VoD.pl, Chili
Najlepszy, reż. Łukasz Palkowski: Ipla
Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej, reż. Maria Sadowska: Ipla, VoD.pl, Player
Płyty "Szatan na Kabatach" posłuchacie w legalnych źródłach (kliknij tutaj)
Artykuł powstał we współpracy z www.legalnakultura.pl
Fundacja prowadzi Bazę Legalnych Źródeł, które udostępniają treści zgodnie z prawem i wolą twórców.