PAP: W jakim celu został powołany Instytut Solidarności i Męstwa?
Monika Cornell: Instytut Solidarności i Męstwa to instytucja badawcza, której celem jest prowadzenie badań naukowych, gromadzenie i upowszechnianie wiedzy o historii Polski i o osobach zasłużonych dla ratowania polskich obywateli w czasach totalitaryzmów oraz nagradzanie tych osób. Można w skrócie powiedzieć, że będzie to wielkie "dziękuję" od narodu polskiego dla wszystkich tych, którzy ratowali Polaków. W tym momencie mamy już 142 osoby, które są potencjalnymi kandydatami do medalu Vitus et Fraternia (Męstwa i Braterstwa).
PAP: Kto może zostać odznaczony medalem?
M.C.: Medal Virtus et Fraternitas jest odznaczeniem nadawanym przez prezydenta osobom zasłużonym w niesieniu pomocy obywatelom narodowości polskiej będących ofiarami zbrodni sowieckich, nazistowskich i innych w okresie od 8 listopada 1917 r. do 31 lipca 1990 r. Kryteria nadawania odznaczenia są dość szerokie, jednak w pierwszej kolejności staramy się odszukiwać osoby innych narodowości, które pomagały Polakom, ale możliwe jest również przyznanie medalu Polakowi. Poszukiwania tych osób będą prowadzone w wielu krajach Europy, w tym np. w Niemczech, Austrii, Włoszech, na Ukrainie, ale nie tylko, również w Iranie, Indiach, Kenii, Ugandzie czy Zambii.
PAP: Kiedy zostaną wręczone pierwsze odznaczenia?
M.C.: Planujemy uhonorowanie pierwszych osób już pod koniec tego roku. Proces weryfikacji kandydatów jest złożony, nie chcemy działać tutaj pochopnie, ponadto musimy mieć wykonany sam medal, a to dość skomplikowany proces. Mamy nadzieję, że już na jesieni odznaczymy pierwszą grupę.
PAP: Jakie jeszcze cele stoją przed ISiM?
M.C.: Kolejnym celem instytutu jest budowanie archiwum cyfrowego zawierającego zdigitalizowane materiały archiwalne z wybranych krajów, umożliwiające szeroki dostęp i wykonywanie badań naukowych. Chcemy zbudować takie archiwum, które będzie mogło służyć nie tylko naukowcom polskim, ale także zagranicznym tu na miejscu w Polsce.
Będziemy sprowadzać źródła dotyczące historii Polski XX wieku, głównie z Europy, ale nie tylko, a których obecnie w Polsce nie ma. Nie będziemy dublować działań IPN-u, będziemy współpracować we wspólnych obszarach badawczych. Nie budujemy ogromnego archiwum papierowego, bo już takie archiwa są, będziemy sprowadzać kopie cyfrowe, na których będzie można pracować w Polsce w siedzibie ISiM.
Prowadzimy już na ten temat rozmowy m.in. z archiwami narodowymi w Anglii i w Niemczech. W planach mamy także uzyskanie dostępu do archiwów w Gruzji, Kazachstanie, byłych republikach radzieckich, czyli wszędzie tam, gdzie Polakom pomagano. To jest dla nas ważne, bo do wielu tych archiwów badacze z Polski nie mieli w ogóle dostępu.
Ważnym projektem instytutu jest program notacji filmowych pt. "Świadkowie epoki". Ten program już się rozpoczął, nagrywamy wspomnienia świadków totalitaryzmów, byłych więźniów obozów, ocalonych z Wołynia, osoby ukrywające Żydów, ale także planujemy rozpocząć w maju cykl notacji świadków okresu Solidarności i stanu wojennego. To są w większości osoby nieznane ogółowi, ale mające bardzo ciekawe historie. Chcemy to utrwalić, pokazać i ocalić od zapomnienia.
PAP: W jaki sposób docieracie do tych osób?
M.C.: Najpierw trzeba znaleźć nazwiska, historię, potem to zweryfikować, bo oczywiście, one muszą być sprawdzone, jeśli jest to możliwe porozmawiać ze świadkami. Tutaj łączy się praca zespołu zajmującego się archiwum z naszą grupą filmową.
PAP: ISiM ma także przyznawać stypendia naukowcom z zagranicy - na jakich zasadach będzie się to odbywało?
M.C.: Stypendia będą przyznawane na zasadzie konkursu. Planujemy ogłoszenie pierwszych konkursów w najbliższych miesiącach. Będą one adresowane do naukowców i tłumaczy, a w przyszłości również do artystów i dziennikarzy. Warunkiem otrzymania i rozliczenia się ze stypendium będzie napisanie pracy na podstawie naszych źródeł. Chodzi nam o to, żeby badacze zagraniczni używali polskich źródeł i na podstawie tych źródeł pisali swoje prace i publikacje. W ten sposób chcemy eksportować naszą historię na zewnątrz, dlatego że bardzo mało jest polskiego punktu widzenia w źródłach zagranicznych. Wcześniej po prostu tego nie robiono i dlatego tak ważne będzie to archiwum. Pierwsze stypendia chcemy przyznać już w lecie.
PAP: Co odróżnia ISiM od Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami?
M.C.: Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami jest jednostką kultury, natomiast Instytut Solidarności i Męstwa to instytut badawczy i ma możliwość realizowania długoletnich projektów badawczych i projektów również stypendialnych, czego nie robi OBnT.
PAP: Krytycy instytutu przekonują, że będzie to "polskie Yad Vashem". Jak odniosłaby się pani do tego zarzutu?
M.C.: Przede wszystkim nie odczytuję tego jako zarzutu, bo "Yad Vashem" jest bardzo szacowną instytucją. My również jesteśmy instytutem badawczym i będziemy nadawać odznaczenia, nagradzać osoby, które pomagały Polakom.
Jednak jest sporo różnic między nami, ale skupię się na dwóch. Kryteria przyznawania Medalu Sprawiedliwi wśród Narodów Świata są dosyć wąskie, więc bardzo często nie można nagrodzić wielu osób, którym należałoby się takie odznaczenie. W "Yad Vashem" uprawnieni do składania wniosków o przyznanie tytułu są sami uratowani albo ich bliscy. Poza tym jest to odznaczenie przyznawane wyłącznie nie-Żydom. Nasze kryteria są o wiele szersze - w pierwszej kolejności, oczywiście będziemy nagradzać cudzoziemców, którzy pomagali Polakom, ale również Polaków, którzy ratowali Polaków innych narodowości. W naszym przypadku o odznaczenie będzie występował Instytut. Dodatkowo będziemy wręczać nagrody tym osobom, którym nie możemy dać medalu, także np. nagrody dla społeczności, bo bardzo często w pomoc zaangażowane były całe wsie.
Po drugie, my nie ograniczamy się do okres II wojny światowej, ale jak już wspomniałam, od listopada 1917 r. do końca komunizmu, czyli do 1990 r.
PAP: Czy został już rozstrzygnięty konkurs na logo instytutu?
M.C.: Tak, mamy już nasze logo, zostało ono wykonane przez firmę Brandface. Jest to połączenie skrótów polskiej i angielskiej nazwy Instytutu Solidarności i Męstwa. Ostatnia litera skrótu ISiM może być czytana jako M - Męstwo, ale też jako V - Valour (męstwo po ang.) - działa to na dwóch płaszczyznach.
PAP: Jaki w pani zamyśle ma być instytut?
M.C.: ISiM to pozytywna przestrzeń, w której zetkniemy ze sobą dwa światy: źródła historyczne - relacje audiowizualne świadków bądź ich bliskich, archiwa, dokumenty - oraz naukowców zainteresowanych historią Polski XX wieku. Jest to przestrzeń zarówno fizyczna jak i wirtualna. Inicjujemy spotkania, podczas których dowiadujemy się o niezwykłych losach naszych bohaterów i pomagamy historykom poznać te opowieści poprzez tłumaczenie i udostępnianie materiałów zgromadzonych w naszym wirtualnym, a także fizycznym archiwum.
Jednym z ważnych przedsięwzięć ISiM są notacje audiowizualne, które realizuje specjalnie stworzony zespół ludzi o dużej wiedzy historycznej i wysokiej wrażliwości. Trzeba pamiętać o tym, że historie, które nam powierzają rozmówcy są bardzo osobiste, częstokroć bolesne, ale także radosne. Rozmowa o przeżyciach wojennych to bardzo delikatna i czuła materia, z którą należy obchodzić się bardzo umiejętnie z należytym szacunkiem i wyczuciem - do takiej pracy trzeba mieć nie tylko rozum, ale też serce.
ISiM wyobrażam sobie, jako przestrzeń, w której w co najmniej kilku językach rozbrzmiewają rozmowy, następuje wymiana poglądów i powstają publikacje o polskiej historii XX wieku. To miejsce, w którym panuje sprzyjająca atmosfera, która przyciąga naukowców z całego świata.
ISiM to instytucja, która stwarza odpowiednie warunki i proponuje naukowcom wsparcie na każdym etapie prowadzenia badań.
Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)