„We wszystkich stanach zachodnich i środkowo-zachodnich małe społeczności wcześniej nazywane Mała Polska, Małe Włochy czy Niemieckie Miasto teraz zmieniały nazwy, stawały się bardziej amerykańskie i chciały się rozwijać. Elmwood Springs miało szczęście. W ciągu roku przybyli do niego lekarz, golibroda, który w razie konieczności potrafił wyrwać ząb, i luterański kaznodzieja Edwin Wimsbly. Niezbyt płomienny, zgodnie z zamówieniem."
ikona lupy />
„Całe miasto o tym mówi" Fannie Flagg / Media

1889
Missouri, USA


W wieku dwudziestu ośmiu lat Lordor Nordstrom opuścił dom w Szwecji z zamiarem kupienia ziemi w Ameryce. Po kilku miesiącach, kiedy przemierzał południowe Missouri, natrafił na dużą połać żyznej ziemi z wieloma źródłami, w sam raz na farmę mleczarską. Gdy już oczyścił teren pod gospodarstwo, zamieścił w szwedzko-amerykańskiej gazecie ogłoszenie, w którym zapraszał młodych osadników. W odpowiedzi zaczęli przybywać wraz z rodzinami i zwierzętami gospodarskimi. Do 1880 roku utworzyła się mała wspólnota rolnicza, którą okoliczni mieszkańcy nazwali Swede Town, nie bacząc na fakt, że mieszkało tam dwóch Niemców i jeden Norweg (podejrzewany o bycie Finem).

(…) W Swede Town naprawdę brakowało kobiet. Nie można było nawet urządzić potańcówki. Kiedy mimo wszystko ją zorganizowano, mężczyźni musieli po kolei przywiązywać sobie do ramienia białą chusteczkę na znak, że teraz przejmują rolę partnerki. To, że podczas tańca ściskali owłosione, pełne odcisków, stwardniałe dłonie innych farmerów, sprawiało, że kobiety wydawały im się dużo piękniejsze, łagodniejsze i delikatniejsze, niż były w istocie. Brak kobiet przyczyniał się też do utraty dobrych robotników. Po tańcu z Nancy Knott, która miała półtora metra wzrostu i około metra szerokości, jeden z młodych farmerów powiedział Lordorowi: „Kiedy pani Knott zaczyna ci się podobać, to znak, że trzeba stąd wyjechać”. Tak też zrobił.



Lordor uznał, że jeśli ma podjąć jeszcze jedną próbę znalezienia dla siebie miłej kobiety, to tylko teraz. Niedawno podpisał nowy kontrakt na sprzedaż mleka i sera dla robotników budujących kolej i jego finansowa przyszłość była zabezpieczona na tyle, że stać go było na utrzymanie rodziny. Poza tym czuł się samotny. Chciał mieć z kim dzielić nowy dom, który właśnie zbudował. Jednak tradycyjny sposób zdobywania żony był bardzo czasochłonny, a on akurat w tym momencie nie dysponował wolnym czasem. W dodatku nie mógł zostawić farmy bez opieki, a nie miał nikogo, kto by go zastąpił.

Podczas stawiania kolejnej obory, gdy wszyscy posilali się przy długim drewnianym stole, Lordor poprosił o radę sąsiadów. Henry Knott, krzywonogi i chudy hodowca tuczników, siedzący przy odległym końcu stołu, zawołał:
– Hej, Lordor!… a może byś tak skorzystał z któregoś z tych korespondencyjnych biur matrymonialnych, co to przysyłają narzeczone na zamówienie? Wtedy ona tu przyjedzie, a ty nie stracisz czasu.
Wszystkie kobiety natychmiast go poparły.
(…) Lordor wciąż nie był przekonany. Zawsze onieśmielało go damskie towarzystwo, a już myśl o poślubieniu kogoś całkiem obcego wprawiała go w wyjątkowe zakłopotanie. W końcu pani Knott zdecydowała za niego:
– Starzejesz się, Lordorze. Powinieneś to zrobić.
Ostatecznie uznał, że nikomu nie zaszkodzi, jeśli przynajmniej spróbuje. A tydzień później w szwedzko-amerykańskiej gazecie w Chicago ukazało się ogłoszenie:






37-letni Szwed pozna Szwedkę
w celu matrymonialnym.
Mam dom i krowy.
Lordor Nordstrom
Swede Town, Missouri



1889
Chicago


Katrina Olsen, zaledwie od pięciu lat mieszkająca w Stanach, była służącą w dużej posiadłości w Chicago. Tego dnia pomagała sprzątać kuchnię, gdy zobaczyła ogłoszenie Lordora w gazecie. Ostrożnie je wydarła i włożyła do kieszeni fartucha. Wieczorem, kiedy już znalazła się w pokoiku na poddaszu, pokazała je swojej przyjaciółce, z którą pracowała, Annie Lee.
– Myślisz, że powinnam odpowiedzieć?
Anna Lee spojrzała na ogłoszenie z niepokojem.
– Ojej, Katrino… Missouri? Nawet nie wiemy, gdzie to jest. Mogą tam być dzicy Indianie, a nawet niedźwiedzie. A ten Lordor Nordstrom może się okazać zły i brzydki.
Katrina westchnęła.
– Wiem, ale nie chcę całe życie być służącą.
– Ja też nie, ale co za różnica, czy jesteś służącą, czy żoną starego hodowcy bydła. To bardzo ciężka praca, i to bez żadnej zapłaty. Nie, ja wolę zostać w mieście i szukać szczęścia z tutejszymi chłopcami.







Katrina była ładną dziewczyną, więc chętnie spotykali się z nią znajomi Anny Lee z Chicago, ale wszyscy oni wydawali się jej zbyt cwani i wygadani. Nie odstraszała jej wizja ciężkiej pracy na własnej ziemi, ale to, co Anna Lee powiedziała o Indianach i niedźwiedziach, prawdziwie ją zaniepokoiło. Kiedy uczyła się angielskiego, czytała różne tanie powieści, takie jak Osadniczka Bess i Kate z gór, które opowiadały o najróżniejszych niebezpieczeństwach czyhających na kobiety w dzikich ostępach. Im więcej jednak myślała o tym ogłoszeniu, tym bardziej ją intrygowało. Zdawała sobie sprawę, że długa podróż do Missouri będzie ryzykownym przedsięwzięciem. Może pożre ją górski lew albo przytrafi się jej coś jeszcze gorszego. Ale jednocześnie z ogłoszenia wynikało, że ten mężczyzna ma dom. Kiedy Katrina wyjeżdżała ze Szwecji, złożyła pewne obietnice i była zdecydowana ich dotrzymać. W końcu uznała więc, że warto zaryzykować. Zwlekała z tym jednak tak długo, że pisząc list, nie miała pewności, czy pan Nordstrom do tej pory już kogoś nie znalazł. Mimo to postanowiła się przekonać.

Szanowny Panie!
W odpowiedzi na Pański anons zgłasza się 24-letnia
Szwedka wyznania luterańskiego, która umie gotować, szyć,
zna się na pracach ogrodowych i ma łagodny charakter.
Załączam swoją fotografię. Jeżeli ma Pan taką wolę i nie jest
Pan jeszcze zajęty, proszę przysłać swoje zdjęcie.
Z poważaniem
Katrina Olsen








(…) Trzy miesiące później Lordor i kilku mężczyzn pojechali na stację w Springfield, gdzie załadowali zakupione miejskie centrum na wozy i zawieźli je do swojej miejscowości. Gdy złożyli kościół, sklepy i wszystko, co zamówili, pomyśleli, że temu nowiuteńkiemu miastu należy nadać nową nazwę. Zebranie w tej sprawie odbyło się w nowej sali. Pierwszą propozycją była nazwa Nordstrom, ponieważ Lordor był założycielem, ale on się nie zgodził.
– Teraz to jest miasto wszystkich, nie moje – stwierdził.
Ktoś powiedział, że powinni je nazwać Nowe Miasto. Norwegowie chcieli Fiddletown. Po wielu dyskusjach nad wymyślnymi propozycjami, takimi jak Ateny, Paryż, Gastonia czy Utopia, Lordor zasugerował, żeby wybrali coś prostszego i bliższego rzeczywistości.
– Nie chcemy wprowadzać nikogo w błąd.


Po kilkugodzinnych sporach w końcu stanęło na Elmwood Springs, Missouri.
– To jest zgodne z rzeczywistością – oświadczyła pani Knott. – Mamy tu wiązy i źródła. Decydujmy wreszcie, bo chcę iść do domu coś zjeść.
Przeprowadzono głosowanie, w którym nazwa została przyjęta, przy jednym głosie oddanym na Paryż przez Birdie Swensen. Na tym samym zebraniu zgodnie wybrano Lordora Nordstroma na pierwszego burmistrza. Po wszystkim Henry Knott wrócił do domu i zjadł na kolację makaron ze śmietaną i kluski z jabłkami. Skoro mieli już burmistrza, nową nazwę i nowe zabudowania, kolejnym krokiem stało się zamieszczenie ogłoszenia w gazecie na wschodzie kraju.



Uwaga: Profesjonaliści!
Wszystkich, którzy rozważają podróż na zachód, żeby założyć
swój biznes, zachęcamy do przybycia do Elmwood
Springs, Missouri. W całym stanie nie ma lepszego i bardziej
przyjaznego miejsca. Położone w zielonej dolinie,
bogatej w piękne źródła, w tak uroczym miejscu, jakie tylko
można sobie wymarzyć, zamieszkane przez ludzi, których
energia i przedsiębiorczość nie mają sobie równych.
Brakuje nam lekarza, dentysty i sklepikarza, który sprowadzi
do nas towary rolnicze, lekarstwa, ubrania robocze,
kapelusze i galanterię dla kobiet. Potrzebny nam też
jeden pastor luterański. Niezbyt płomienny kaznodzieja.












Lordor przeczytał ogłoszenie napisane przez Birdie Swensen i pomyślał, że to brzmi trochę przesadnie, ale mimo wszystko je wysłał. Każda metoda była dobra, żeby przyciągnąć ludzi o określonych umiejętnościach. We wszystkich stanach zachodnich i środkowo-zachodnich małe społeczności wcześniej nazywane Mała Polska, Małe Włochy czy Niemieckie Miasto teraz zmieniały nazwy, stawały się bardziej amerykańskie i chciały się rozwijać. Elmwood Springs miało szczęście. W ciągu roku przybyli do niego lekarz, golibroda, który w razie konieczności potrafił wyrwać ząb, i luterański kaznodzieja Edwin Wimsbly. Niezbyt płomienny, zgodnie z zamówieniem.

Fragment powieści Całe miasto o tym mówi Fannie Flagg w przekładzie Doroty Dziewońskiej. Premiera 14 marca 2018.