O godz. 17.30 uczeń liceum im. Mikołaja Reja Emil Barchański pseud. Janek wraz z Arturem Nieszczerzewiczem pseud. Prut ze szkoły muzycznej im. Fryderyka Chopina, Markiem Marciniakiem pseud. Lis z technikum ogrodniczego i kilkoma innymi nastolatkami rozpoczęli akcję "Cokół". Chłopcy ruszyli w kierunku pomnika Feliksa Dzierżyńskiego, oblali go czerwoną i białą farbą, a następnie podpalili tzw. koktajlem Mołotowa. Większości uczniów udało się uciec. Barchański i Nieszczerzewicz schronili się w mieszkaniu Emila przy ul. Bonifraterskiej, ponad kilometr od placu Dzierżyńskiego. Jako jedynego z grupy zatrzymano Marciniaka. W trakcie przesłuchania chłopak przyznał się do udziału w akcji, ale podał tylko pseudonimy współtowarzyszy.
"Po przybyciu do domu chłopcy byli bardzo dumni i szczęśliwi, że akcja się udała. Opowiadali o jej szczegółach. Ja jako matka byłam przerażona, gdy to usłyszałam, bo oczywiście pojęcia nie miałam, że taką akcję szykują. Oni się do tego parę tygodni szykowali, ale wybrali akurat trzeci miesiąc stanu wojennego. Warunki były straszne dla osób, które narażały się ówczesnym władzom. Groziło im aresztowanie i więzienie" - wspominała w rozmowie z PAP matka Emila Krystyna Barchańska.
3 marca 1982 r. Emil Barchański został zatrzymany przez SB w drukarni mieszczącej się w wieżowcu na rogu ulic Kijowskiej i Targowej, gdzie drukował publikację Adama Michnika "Będę krzyczał" z 1977 r. Podczas śledztwa uczeń LO im. Mikołaja Reja był bity, torturowany i zmuszany do składania fałszywych zeznań. Barchański miał być sądzony przed trybunałem wojskowym w trybie doraźnym, ale z powodu niepełnoletności trafił pod jurysdykcję sądu cywilnego. Po kilkudniowym przesłuchaniu przeniesiono go do Zakładu Poprawczego dla Nieletnich na Okęciu. Sąd stwierdził, że podpalenie pomnika było aktem politycznym, a nie chuligańskim i skazał chłopca na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Barchański otrzymał także nadzór kuratora.
Na początku maja 1982 r. nastolatek wziął udział w demonstracjach organizowanych przez podziemne struktury "Solidarności". Kilka dni później wezwano go do sądu w charakterze świadka w sprawie Marciniaka i Sokolewicza. Barchański odwołał swoje dotychczasowe zeznania, przekonując, że były one wymuszone szantażem. Zadeklarował także, że zidentyfikuje funkcjonariuszy, którzy go bili. "Ci panowie, kiedy biją, nie przedstawiają się, ale jestem gotów w każdej chwili ich rozpoznać" - mówił Barchański na sali sądowej. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 17 czerwca.
3 czerwca 1982 r. Emil i jego sąsiad, student handlu zagranicznego Hubert Iwanowski odwiedzili uroczysko nad Wisłą, gdzie uczyli się do egzaminów. Dwa dni później z rzeki wyłowiono ciało Barchańskiego. Po pogrzebie prokuratura podjęła dochodzenie z urzędu w sprawie ustalenia okoliczności śmierci nastolatka.
Jak przypomniała Krystyna Barchańska śledztwo umorzono na jej wniosek jesienią 1982 r. "Jako dumna matka złożyłam oświadczenie, że nie wierzę w sprawiedliwość tego systemu. Napisałam, że wierzę tylko w sprawiedliwość bożą. W 1989 r. prokuratura w niepodległej Polsce podjęła kolejne dochodzenie w tej sprawie i ono trwa z przerwami. Śledztwo prowadzi obecnie prokurator z IPN. Niedawno prosił mnie, żebym jeszcze poczekała, a może uda im się coś udowodnić. Nie mam złudzeń. Wiem, że nic już się nie uda po tylu latach. Mnóstwo dokumentów i dowodów zostało zniszczonych przez prokuraturę stanu wojennego" - powiedziała PAP.
Barchańska dodała, że podobnych spraw dotyczących anonimowych ofiar stanu wojennego było znacznie więcej. "Dlatego gdy Lech Wałęsa powiedział, że wolność osiągnęliśmy bez kropli krwi to ja zawsze przypomnę krew mojego syna i jemu podobnych" - zaznaczyła.