PAP: Co dla Narodowego Instytutu Audiowizualnego i Filmoteki Narodowej właściwie oznacza połączenie instytucji? Jak to zmieni ich pracę?
Dariusz Wieromiejczyk: Myślę, że dla obu instytucji połączenie będzie miało niezwykle korzystny efekt, który wkrótce będzie dostrzegalny na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim będziemy mogli znacznie zintensyfikować prace związane z digitalizacją i rekonstrukcją materiału filmowego. Zestawienie możliwości technicznych dawnej NInA, które teraz zostaną uzupełnione o umiejętności pracowników Filmoteki, z należącym do niej archiwum, stworzy zupełnie nową jakość. Zaczniemy pracować szybciej i intensywniej, może nawet w trybie wielozmianowym. Mając tak bogate archiwum będziemy mieć co robić przez lata. Zwłaszcza, że nie brakuje nam też materiałów drukowanych do opracowania.
Jeżeli pozwoli na to budżet i zdołamy np. znaleźć inne źródła finansowania, to chciałbym zwiększyć zatrudnienie, aby kosztowny sprzęt był wykorzystywany jak najefektywniej. FINA powinna w pełni wykorzystywać swój potencjał, dlatego w mojej ocenie potrzebujemy też kampanii reklamowej i edukacyjnej, w której przypomnielibyśmy, że całe spoczywające na półkach i twardych dyskach bogactwo polskiej kinematografii - wszystkie spektakle, koncerty i filmy - jest na wyciągnięcie ręki naszych potencjalnych użytkowników.
Czy pana zdaniem pożądany efekt synergii i współpracy dałoby się osiągnąć bez faktycznego połączenia obu instytucji?
D.W.: Trudno polemizować z faktem, że właśnie połączenie jest najprostszym i najbardziej zdroworozsądkowym sposobem uzyskania wzajemnego dostępu do zasobów dwóch instytucji. Połączenie dwóch kompatybilnych struktur daje większą elastyczność organizacyjną i kadrową, ale także większą elastyczność operowania budżetem. Połączenie już się odbyło, moim zadaniem jest teraz jak najsprawniejsze zarządzanie FINA.
Wśród powodów połączenia tych instytucji podaje się między innymi złą sytuację Filmoteki. Jaki jest pana pomysł na jej polepszenie, a także rozwijanie i promowanie Filmoteki?
D.W.: W mojej ocenie Filmoteka przez ostatnie lata stosunkowo niewiele się zmieniała. Wiele instytucji kultury skorzystało z funduszy unijnych, zbudowało nowoczesne siedziby i przemodelowało swoją działalność. Filmoteka była niedopieszczonym dzieckiem, a już na pewno była niedofinansowana. Ta instytucja działa dziś w kilku obiektach, swoje budynki ma przecież w Warszawie na Puławskiej, Chełmskiej, Wałbrzyskiej i na ulicy Łąkowej w Łodzi. Prócz tego jest oczywiście kino Iluzjon, cenne i wspaniałe miejsce, na ulicy Narbutta. Filmotekę należy na pewno zasilić finansowo. Magazyn na Wałbrzyskiej wymaga nakładów i pilnego remontu, wynajmowany od WFDiF magazyn na Chełmskiej też nie jest budynkiem docelowym. Uważam, że najlepiej byłoby zbudować nową, nowoczesną siedzibę, już na miarę współczesnych czasów - taką, która kompleksowo rozwiązałaby problem magazynów i pracowni konserwatorskich Filmoteki.
Chciałbym jednak odejść od mówienia o poprawie sytuacji Filmoteki i promowaniu jej samej, teraz powinniśmy mówić już o połączonej instytucji - czyli właśnie Filmotece Narodowej-Instytucie Audiowizualnym. Błędem jest też postrzeganie wkładu Filmoteki do FINA wyłącznie przez wniesione przez nią archiwum. Filmoteka to przede wszystkim ludzie, którzy przez lata zdobyli niezwykłe kwalifikacje i bardzo wiele potrafią. Pracownicy NInA - czyli miejsca, które kojarzyło się przede wszystkim poszukiwaniami w obszarze mediów audiowizualnych - mogą wnieść do FINA zastrzyk twórczej energii i dynamizmu. Mam nadzieję, że efektem tego będzie wzajemne wzbogacenie i inspiracja, dzięki której uzyskamy więcej, niż tylko sumę wniesionych przez połączone instytucje wartości.
Czy budowa nowej siedziby to inwestycyjny plan na najbliższy czas?
D.W.: To plan na wiele lat, najpierw należy znaleźć lokalizację, zamówić projekt... Pamiętajmy, że magazyn dla filmów to niezwykły magazyn. Taśmy wymagają specjalnych warunków przechowywania, są łatwopalne. Nowoczesna siedziba mogłaby być siedzibą dla studiów digitalizacyjnych, rekonstrukcyjnych, konserwacji mechanicznej i chemicznej taśm. FINA będzie wymagała wielu inwestycji. Trzeba będzie się nią zająć i można powiedzieć, że to właśnie na niej będziemy musieli skupić w najbliższym czasie najwięcej uwagi, bo w tym obszarze jest najwięcej spraw pilnie wołających o pomoc.
W przyszłości chciałbym też rozbudować bibliotekę Filmoteki na Puławskiej, która do tej pory była dość skromna. Warto udostępnić wszystkie materiały - fotosy, plakaty, teksty scenariuszy. Prócz tego zwiększyć ilość gości odwiedzających, zarówno kino Iluzjon jak i salę Ziemia Obiecana na ulicy Wałbrzyskiej, jedną z najnowocześniejszych w Polsce. Myślę, że to się uda, jeśli wygospodarujemy odpowiedni budżet promocyjny. Dobrze by było, gdyby większym zainteresowaniem cieszył się np. Festiwal Kina Niemego. To wspaniała impreza, którą można szeroko wypromować i cieszyć się jej sukcesem. Iluzjon stać się winien miejscem magicznym, wrotami do filmowego skarbca.
Powiedział pan o potrzebach magazynowych i związanych z przechowywaniem. A co z potrzebami cyfryzacyjnymi, z digitalizacją? W jaki sposób połączenie zaspokoi te potrzeby i NInA? I jakie są pozostałe potrzeby dawnego Instytutu?
D.W.: Myślę, że zadania NInA i FN były kompatybilne. Synergia potrzeb i możliwości była jednym z głównych powodów, dla których ministerstwo kultury zdecydowało się na połączenie obu instytucji. NInA potrzebowała kotwicy, swojego unikalnego pola kompetencji. Jej dotychczasowa swobodna formuła wynikała przede wszystkim z braku własnego archiwum. NInA intensywnie szukała swojego pola działań i znalazła go w kulturze cyfrowej. Cyfrowość jest cechą całej naszej dzisiejszej kultury. Cyfrowe dziś jest kino, komunikacja, muzyka, każda wystawa ma swój aspekt cyfrowy. Archiwum i kompetencje filmowe Filmoteki stanowią bardzo cenne zakotwiczenie nowej instytucji w konkretnym obszarze kultury i badań - czyli właśnie w filmie.
Potrzebna będzie refleksja nad polem działania FINA. Kino jest z natury interdyscyplinarne, więc wspomniane wcześniej zakotwiczenie na pewno nie stanie się ani ograniczeniem, ani zamknięciem. Zajmując się kinem z natury rzeczy będziemy też zajmować muzyką filmową, plakatem i literaturą: scenariuszami, opracowaniami, krytyką.
Co będzie dalej z np. Dwutygodnikiem czy Ninateką?
D.W.: Będziemy się im przyglądać. Zachowamy wszystko to, co jest cenne w dorobku obu instytucji i będziemy kontynuować działania związane z filmem i edukacją filmową. Pole naszego działania zależy także od funduszy Ministerstwa Kultury, które nie są przecież nieograniczone. Zamierzam zachować jak najwięcej z dotychczasowych kierunków rozwoju, ale jednocześnie chciałbym, by strategiczne działania związane były z filmem.
Czy FINA będzie się angażowała w produkcję filmową? Czy są jakieś projekty, które będzie wspierać szczególnie chętnie?
D.W.: Oczywiście, chcemy kontynuować tę część działalności NInA. Chciałbym rozbudować dział koprodukcji filmowych i powołać w nim zespół redakcyjny, który wypracowałby procedury oceniania projektów spływających do FINA. Włączenie się w koprodukcję musi być mniej uznaniowe, projekty powinny zostać poddane ocenie produkcyjnej, weryfikacji kosztorysów.
Wciąż będziemy współpracować z mediami publicznymi. To nakłada na nas te same obowiązki, które mają media - czyli realizowanie misji mediów publicznych, obowiązek edukacji obywatelskiej i społecznej, kształtowania postaw patriotycznych. Chciałbym, aby FINA produkowała lub koprodukowała filmy ważkie, które będą się odwoływać do istotnych epizodów polskiej historii. Jednocześnie nie chcę, by był to tani dydaktyzm lub czytanki historyczne. Nic bardziej nie szkodzi kinu, a belferska poza nie idzie w parze z oryginalnością. Nie chciałbym też zbytnio koncentrować się filmach artystycznych i festiwalowych. Jako instytucja publiczna musimy pracować nad filmami atrakcyjnymi dla szerokiej widowni.
Jaki jest pana plan działania na nadchodzące miesiące?
D.W.: W najbliższym czasie najwięcej uwagi chciałbym poświęcić zbudowaniu podstaw funkcjonowania FINA - a więc połączeniu konkretnych działów, wdrożeniu nowych regulaminów organizacyjnych, przeprowadzeniu szkoleń i konsultacji z załogą. Pracownicy FINA powinni się jak najszybciej poznać i zacząć pracować razem. Trzeba pamiętać, że cały zespół liczy około 200 osób. Myślę, że pracownicy najpierw muszą się zintegrować, nabrać do siebie zaufania, ale także poznać swoich menadżerów. Nie chodzi nam o połączenie odbywające się w przestrzeni słów czy w strukturze administracyjnej, tylko o połączenie rzeczywiste –tak, żeby nasze zespoły pracowały razem, nauczyły się swoich umiejętności, wymieniły doświadczeniami. To nie jest zadanie na miesiąc. Jestem jednak przekonany, że ten czas będzie dla nowej instytucji dobroczynny.