Najnowsze dzieło Desplechina, opisywane jako mieszanka gatunków, w tym melodramatu i thrillera szpiegowskiego, to historia reżysera, w którego życiu nieoczekiwanie pojawia się zaginiona przed laty była żona.
Wieczorny pokaz "Ismael's Ghosts" oficjalnie rozpoczął tegoroczną edycję słynnej imprezy. Pokaz ten, choć prestiżowy, oznacza jednocześnie, że prezentowany film nie bierze udziału w festiwalowym konkursie, co Desplechin w rozmowie z prasą witał z ulgą. "Kiedy jesteś w konkursie, francuska prasa bywa bardziej podzielona w ocenach, bardziej brutalna" - mówił, przypominając, że canneńscy krytycy w przeszłości bez zahamowań i żywiołowo potrafili wyrażać swą złą opinię o obrazie, który nie przypadł im do gustu.
Reakcje na dzieło francuskiego twórcy, z udziałem m.in. Mathieu Amalrica, Charlotte Gainsbourg i Marion Cotillard, na razie nie są przesadnie entuzjastyczne, choć krytycy chwalą niektóre kreacje aktorskie - zauważa agencja AP.
Mimo gwiazd kina na czerwonym dywanie i podniosłej atmosfery towarzyszącej otwarciu, w środę nadal echem odbijał się spór o dwie dopuszczone do konkursu produkcje platformy streamingowej Netflix - "Okja" Joon-ho Bonga ("Snowpiercer") z Tildą Swinton i Paulem Dano oraz "The Meyerowitz Stories" Noah Baumbacha ("Frances Ha") z Adamem Sandlerem i Benem Stillerem.
Francuscy dystrybutorzy filmowi zaprotestowali przeciw udziałowi tych filmów w konkursie, wskazując, że z uwagi na politykę Netflixa nie trafią one w tym kraju do dystrybucji kinowej. Amerykańska platforma nie chce się na to zgodzić, bo wiązałoby się to ze znacznym opóźnieniem premiery obu produkcji. Organizatorzy festiwalu zapowiedzieli już, że od przyszłego roku o Złotą Palmę powalczą tylko filmy, które później będą mogły bez przeszkód trafić na wielki ekran.
Do sporu niespodziewanie włączył się w środę szef tegorocznego jury Pedro Almodovar. Hiszpański reżyser powiedział, że "nie potrafi sobie wyobrazić, by Złotą Palmę lub jakąkolwiek inną nagrodę przyznano jakiemuś filmowi, a potem tego filmu nie można było zobaczyć w kinie". Jego oświadczenie wywołało spekulacje, że już na starcie właściwie przekreślił szanse produkcji Netflixa na nagrodę.
Pałeczkę podjął inny członek jury, amerykański aktor Will Smith. "W moim domu wpływ Netflixa był wyłącznie korzystny. Moje dzieci dzięki niemu zobaczyły filmy, których w innych warunkach nigdy by nie poznały" - mówił. AP przypomina zaś, że Smith gra w produkowanym przez Netflixa thrillerze fantasy "Bright", którego premiera odbędzie się jeszcze w tym roku.
W konkursie głównym jubileuszowego festiwalu o Złotą Palmę konkurować będzie 19 filmów, w tym "Wonderstruck" Todda Haynesa ("Carol"), "The Beguiled" Sofii Coppoli z Nicole Kidman i Kirsten Dunst, "Happy End" Michaela Hanneke z Isabelle Huppert i "You Were Never Really Here" Lynne Ramsay ("Musimy porozmawiać o Kevinie"), a także: "L'Amant double" Francois Ozona, "Artysta" Michela Hazanaviciusa, "Rodin" Jacquesa Doillona oraz najnowszy film Andrieja Zwiagincewa - "Nelyubow".
Tegoroczny festiwal odbywa się w warunkach nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa, obowiązujących w całym Cannes. W miejscach szczególnie narażonych na atak rozstawiono strzelców wyborowych, wykorzystywane są urządzenia przeciw dronom, a betonowe donice mają zapobiegać zamachom z użyciem ciężarówki; przeprowadzane są rewizje. Wyjątkowe restrykcje sprawiły, że w środę nie udało się dotrzymać zaplanowanego z japońską precyzją harmonogramu festiwalu i pokazy oraz konferencje prasowe odbywały się z lekkim opóźnieniem.
W lipcu ub. roku w niedalekiej Nicei pod kołami samochodu ciężarowego prowadzonego przez zamachowca zginęło 86 osób. We Francji nadal obowiązuje stan wyjątkowy, wprowadzony w kraju po krwawych zamachach w Paryżu z listopada 2015 roku, w których zginęło około 140 osób.
Festiwal potrwa do 28 maja.