Na środę zaplanowano spotkanie zarządu województwa dolnośląskiego w całości poświęcone sytuacji w Teatrze Polskim. Zarząd ma zdecydować o przyszłości Morawskiego na stanowisku dyrektora teatru.
Morawski został wybrany w konkursie na dyrektora Teatru Polskiego pod koniec sierpnia. Zastąpił na tym stanowisku Krzysztofa Mieszkowskiego, posła Nowoczesnej.
Tuż po wyborze część zespołu artystycznego Teatru Polskiego zarzuciła nowemu dyrektorowi m.in. brak kompetencji i wygranie w "ustawionym" konkursie. W związku z wybraniem Morawskiego, przerwał próby Krystian Lupa, przygotowujący "Proces" Fanza Kafki.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej Morawski stwierdził, że konflikt, który jest w teatrze musi być rozwiązany. "Jest to konieczne, by teatr mógł stanąć na twardych, solidnych fundamentach, by mógł rozpocząć pracę artystyczną" - powiedział.
Morawski wyjaśnił, że aby w sezonie teatr mógł wystawiać pięć, sześć premier, potrzeba, co najmniej pięciu lat pracy. "Ja jestem tutaj czwarty miesiąc(...) Potrzebuję dwóch lat, aby wyprowadzić Teatr Polski na wody, które pozwalają swobodnie płynąć i swobodnie pracować - nie tylko artystycznie, ale również od strony budżetowej" - powiedział Morawski.
Poinformował, że obecnie w kierowanym przez niego teatrze trwa audyt. "To audyt w zakresie informatycznym, księgowym, prawnym i ochrony. Na tej podstawie będziemy budować nową strukturę teatru" - mówił.
"Zanim wszedłem do gabinetu miałem na biurku spór zbiorowy zorganizowany przez związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza. Nieistniejąca Rada Artystyczna, której kadencja upłynęła w maju 2016 r. nieustannie, jako Rada Artystyczna pisała różne pisma do urzędu marszałkowskiego, zastałem nieaktualne struktury organizacyjne, niezgodne z regulaminem regulacje wewnętrzne, brak procedury zakupowej" - wyliczał Morawski.
Powiedział że już za jego kadencji Janusz Wiśniewski przystąpił do prób Makbeta, ale ponieważ z udziału zrezygnowało kilku aktorów, prace przerwano. Zamiast "Makbeta" Teatr Polski zrealizuje "Chorego z urojenia" Moliera. Premiera tego spektaklu planowana jest na marzec. Kolejnymi realizacjami ma być "Gospoda" Petera Turriniego – spektakl wyreżyserowany przez Bartłomieja Wyszomirskiego oraz "Biedermann i podpalacze" Maksa Frischa w reżyserii Silke Fischer.
Morawski od września zdjął z afisza 7 spektakli. To m.in. "Poczekalnia 0" Krystiana Lupy, "Kronos" Krzysztofa Garbaczewskiego, "Szosa Wołokołamska" Barbary Wysockiej i "Tęczowa Trybuna" duetu Monika Strzępka i Paweł Demirski.
"Plany zdjęcia 11 spektakli był zanim przyszedłem do teatru, czas tych spektakli po prostu przeminął" - wyjaśnił Morawski.
W ubiegły czwartek dyrektor zwrócił się do związków zawodowych o opinię ws. zwolnienia 11 pracowników teatru, w tym czterech aktorów i jednego reżysera. W odpowiedzi jedna z organizacji związkowych – Inicjatywa Pracownicza - ogłosiła pogotowie strajkowe.
Pracownikom, których zamierza zwolnić, dyrektor zarzucił m.in. niesubordynację, działanie na szkodę teatru oraz "buntowanie publiczności".
W poniedziałek informację o zwolnieniu otrzymał jeszcze kierownik literacki Piotr Rudzki.
Morawski stwierdził, że przeciwko jego dyrekcji protestuje około 25 osób z ponad 160-osobowego personelu teatru.
Rudzki w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że protest wspiera ponad 60 pracowników. "Dziś teatr nie pracuje. Pracowni stoją, wszystkie działy stoją" - mówił.
Od początku sprawowania urzędu przez Morawskiego w teatrze trwa protest części zespołu. Aktorzy po spektaklach wychodzą do publiczności z zaklejonymi ustami.
Od września z Teatru Polskiego we Wrocławiu odeszło kilku aktorów, w tym m.in. Ewa Skibińska, Małgorzata Gorol czy Marcin Pempuś. "Aktorzy ci dostali posady w innych teatrach, nadal jednak występują gościnnie w Teatrze Polskim we Wrocławiu w repertuarowych spektaklach" - mówił wcześniej PAP Morawski.