Czy kapitalizm może przetrwać? Niechby ktoś spróbował postawić takie pytanie dekadę temu. Napotkałby pewnie (i to w najlepszym razie) kłopotliwą ciszę. Która zapada, gdy ktoś palnie oczywiste głupstwo. Ale teraz jest inaczej. Bo dziś – po kryzysie finansowym, zadłużeniowym i wielkiej stagnacji – pytania o przyszłość kapitalizmu są zasadne.
Immanuel Wallerstein, Randall Collins, Michael Mann, Georgi Derluguian, Craig Calhoun, „Czy kapitalizm ma przyszłość?”, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2015 / Dziennik Gazeta Prawna
Rafał Woś prezentuje
A akurat autorzy tej książki mają na ten temat sporo do powiedzenia. Rzecz firmuje Immanuel Wallerstein. Czyli jeden z najbardziej znanych socjologów naszych czasów. Twórca wpływowej (zwłaszcza na lewicy) teorii systemów-światów, z której wynika, że zwycięstwo kapitalizmu doprowadziło do ukształtowania się globalnego podziału na bogate centrum i ubogie peryferie. I tak na dobrą sprawę nikt nie jest w stanie się z niego wyłamać. Ale nic nie trwa wiecznie. Bo oto – zdaniem Wallersteina – znajdujemy się obecnie w fazie schyłkowej kapitalistycznej dominacji. Mówiąc krótko, kapitalizm żyje sobie od ok. 700 lat i przez większą część czasu dobrze spełniał swoją funkcję. To znaczy był bardzo skutecznym narzędziem generowania zysku przez prywatne podmioty. I w oparciu o ten zysk zbudowany został ład społeczny, który znamy. Źródła tego zysku się jednak wyczerpały. Bo kapitał nie ma już dokąd uciekać w poszukiwaniu tańszej pracy, coraz trudniej ustanawiać mu też monopole (czy to polityczne, czy oparte na innowacjach), dzięki którym tworzy się w ogóle jakikolwiek zysk (bez monopoli konkurencja prowadziłaby do jego stałego zmniejszania). Doszliśmy więc do ściany. Kapitalizm (tak mniej więcej od lat 70.) tkwi w kryzysie strukturalnym. I bardzo możliwe, że wkrótce zostanie obalony. Ale wcale nie przez swoje ofiary – czyli biednych i wykluczonych. Decydujący cios mogą zadać mu sami kapitaliści. Rozczarowani tym, że system przestał umożliwiać im dalszą akumulację kapitału.
Ale pałeczkę przejmują od Wallersteina również inni badacze. Na przykład Randall Collins z Uniwersytetu Pensylwanii. Też mocne nazwisko w amerykańskiej socjologii. Jeden z niewielu niemarksistowskich teoretyków konfliktu społecznego. W „Czy kapitalizm...” Collins pisze o bardzo wyraźnej pułapce, przed którą stoi współczesny kapitalizm. Tą pułapką jest koniec pracy klasy średniej. A więc obserwowane od dawna zjawisko wypierania kolejnych zajęć należących dotąd do białych kołnierzyków przez postęp technologiczny. Głównie komputeryzację i internetyzację. Sytuacja jest trochę bez wyjścia. Bo albo postęp będzie trwał, generując coraz większe rzesze zbędnych i pozbawionych środków do życia ludzi. Albo nastąpi jednak jakaś próba zastopowania tego postępu lub zaopiekowania się tymi zbędnymi. Ale wtedy to już będzie raczej socjalizm (albo jakaś jego forma) niż kapitalizm.
Prócz Wallersteina i Collinsa są tu jeszcze dyrektor LSE Craig Calhoun, emerytowany profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego Michael Mann oraz pochodzący z Rosji amerykański socjolog Georgi Derluguian. Każdy z nich podchodzi do tematu na swój autorski sposób, dopełniając całości obrazka. Wielkim plusem tej książki jest też jej przystępność. Bo nie od dziś wiadomo przecież, że akurat lewicujący intelektualiści potrafią odlecieć w galaktyki tak odległe od przyzwyczajeń zwykłego czytelnika, że nie ma nawet szans na zrozumienie ich toku myślenia. Tu jest jednak – na szczęście – inaczej.