Miłośnikom prozy Krajewskiego książki nie trzeba polecać, odnajdą w niej wszystko, co najlepsze w jego powieściach, od niebanalnej zagadki, przez barwny język, po realia i klimat epoki. Ci, którzy nie czytali, a sięgną po tę książkę, mogą liczyć na świetną literaturę. A liczenie i liczba jest przecież, parafrazując Pitagorasa, istotą wszystkich rzeczy.

Immanuel Kant uważał, że tyle jest w każdym poznaniu nauki, ile jest w nim matematyki. To stwierdzenie pasuje jak ulał do najnowszej powieści Marka Krajewskiego, której fabuła skupia się właśnie wokół królowej nauk i jej pasjonatów. „Władca liczb” to trzynasta powieść w dorobku wrocławskiego pisarza, a szósta z detektywem Edwardem Popielskim w roli głównej. Dziewiąta, której akcja dzieje się we Wrocławiu, druga z liczbami w tytule. Po co te cyfry? Czytelnik uzdolniony matematycznie może dostrzegłby w nich jakąś prawidłowość, opisał ciąg i go rozwinął. Matematyka jest przecież we wszystkim i doświadcza tego sam Popielski, kiedy dostaje zlecenie rozszyfrowania serii samobójstw, zdefiniowanych przez genialnego matematyka. Naukowiec ten twierdzi, że za zgonami stoi demon Belmispar, któremu muszą być składane ofiary. Rozpoczyna się śledztwo, którego początek sięga upalnego lata 1956 roku, a finał rozgrywa się już w czasach nam obecnych.

Autorka "Harry'ego Pottera" wydała drugi tom kryminału>>

Krajewskiemu po raz kolejny udało się stworzyć wielopłaszczyznową opowieść, w której intryga kryminalna stanowi tylko jedną z nici gobelinu. Pisarz prowadzi czytelnika przez świat powojennego Wrocławia, w którym na każdym kroku pobrzmiewają echa utraconych kresów. Miasta prominentów i bandziorów, skorumpowanych milicjantów i nowej, ludowej klasy średniej. Pięknego i odpychającego zarazem.

Polska książka potrzebuje ratunku>>

„Władca liczb” to także historia o przemijaniu, przywiązaniu i pogodzeniu się z losem. Główny bohater wkroczył już w jesień życia, z brzemieniem straty, pod którym wielu dawno by upadło. Popielskiemu udaje się jednak znaleźć dla siebie miejsce w nowej, powojennej rzeczywistości, zachowując przy tym siebie i namiastkę dawnego, przedwojennego świata. To opowieść o umieraniu i chęci pozostawienia po sobie śladu. Miłośnikom prozy Krajewskiego książki nie trzeba polecać, odnajdą w niej wszystko, co najlepsze w jego powieściach, od niebanalnej zagadki, przez barwny język, po realia i klimat epoki. Ci, którzy nie czytali, a sięgną po tę książkę, mogą liczyć na świetną literaturę. A liczenie i liczba jest przecież, parafrazując Pitagorasa, istotą wszystkich rzeczy.

Mateusz Uciński

Władca liczb | Marek Krajewski | Znak 2014 | Recenzja: Mateusz Uciński | Ocena: 5 / 6