Pochodząca z lat 70. korespondencja Jarosława Iwaszkiewicza i Andrzeja Wajdy stanowi cenny dokument historyczny, jest także osiągnięciem epistolograficznym.

O opowiadaniach Iwaszkiewicza zwykło się mówić, że są filmowe, ponieważ zawierają to, co w kinie sprawdza się najlepiej: precyzyjną narrację, bogaty rysunek psychologiczny, wspaniałe dialogi. Chociaż mieliśmy w polskim kinie wiele wspaniałych adaptacji prozy Iwaszkiewicza – od „Matki Joanny od Aniołów” Kawalerowicza po „Zygfryda” Andrzeja Domalika – najwytrawniejszym adaptatorem Iwaszkiewicza jest oczywiście Wajda. Zawdzięczamy mu dwa arcydzieła: „Panny z Wilka” i „Brzezinę”, nie zapominajmy też o „Nocy czerwcowej” czy niedawnym „Tataraku”. Wajda jako pierwszy zrozumiał, że sztuka adaptacji Iwaszkiewicza polega na odkrywaniu tego, co ponad słowem, obok litery, w aurze i klimacie niedopowiedzenia.

Iwaszkiewicz cenił Wajdę, o jego kinie często i z szacunkiem pisał także w „Dzienniku”. „Twoja twórczość zharmonizowała się z moją” – wyznaje w jednym z listów do reżysera. O „Brzezinie” i „Pannach z Wilka” pisał z najwyższym uznaniem, klasyfikując filmy jako odrębne osiągnięcia artystyczne funkcjonujące niezależnie od literatury. Wajda rewanżował się komplementami. Uważał, że literacka klasa prozy Iwaszkiewicza w dużym stopniu stworzyła gotowe obrazy, pozwoliła także odnaleźć reżyserowi nowe faktury stylu. Dla miłośników „Panien z Wilka” fascynujący będzie list, w którym Wajda opowiada Iwaszkiewiczowi o powstaniu legendarnej sceny śniadania z udziałem Mai Komorowskiej i Anny Seniuk, gdy iwaszkiewiczowskie panny jedzą ogórki maczane w miodzie, a widz ma wrażenie uczestniczenia w misterium najintymniejszej współzależności płci, do której nikt więcej nie ma dostępu. Iwaszkiewicz zachwyca się aktorkami Wajdy i zastosowanym w filmie światłocieniem, z uznaniem pisze o malarskości „Brzeziny”.

Korespondencja obu artystów, także zamieszczone w tomie wykopiowania z „Dziennika” Iwaszkiewicza oraz zebrane przez Jana Strzałkę (autora znakomitych przypisów) rozproszone teksty reżysera na temat pisarza tworzą ciekawą całość, z której wyłania się większość komponentów wyróżniających zarówno prozę twórcy „Sławy i chwały”, jak i temperament filmowca. U Wajdy to była stała tęsknota za pełnią, szukanie nowych pomysłów, współpracowników, inspiracji, u Iwaszkiewicza zaś operowanie skrajnościami, antynomiami. W listach twórcy „Lata w Nohant” przenikają się młodość i starość, życie i śmierć, piękno i brzydota, mroźna zima i gorące lato. Jak w wielu jego opowiadaniach: zanim samotność i śmierć przejrzy się w lustrze zrozumienia, z reguły jest już za późno na spełnienie. Awers radości kryje rewers rozpaczy. A w tle rozpościera się pełen zmysłowych uroków świat. Tyle że tego świata coraz mniej. Korespondencja pisarza i filmowca przypadła bowiem na schyłkowy okres biografii Iwaszkiewcza – umarł w 1980 roku – wybitne filmy Wajdy oświetlały zatem mocno depresyjną przestrzeń. W 1975 roku Wajda napisze do przyjaciela: „Otrzymałem Twój smutny list i czytałem go wiele razy – jeśli wierzyć Wyspiańskiemu: »Smutek to piękno«, a więc ukojenie”. W ostatnim liście, napisanym przez Iwaszkiewicza niespełna trzy miesiące przed śmiercią, pisarz zanotuje natomiast: „Nie umiem Ci po prostu wyrazić mojej wdzięczności i mojego podziwu”. Podziw ponad smutkiem.

Korespondencja | Jarosław Iwaszkiewicz, Andrzej Wajda | Zeszyty Literackie 2014 | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 5 / 6