Na soundtracku „Django” słychać, jak Quentin Tarantino odpala gramofon i puszcza z czarnej płyty kompozycję Ennia Morricone, którą wybrał ze swojej kolekcji albumów. W ten sposób zaczyna opowiadać historię. Od lat robi to skutecznie i wciągająco zarówno wtedy, gdy dźwięki towarzyszą akcji na ekranie jak i wtedy, gdy są osobnym bytem na krążku.

Słuchanie muzyki, którą wybiera do swoich filmów, jest trochę jak ich oglądanie. Wchodzisz w konwencję, w grę Tarantino, pełną nawiązań, odniesień, humoru, dystansu. Z każdym odsłuchem odkrywasz nowe smaczki. To jeden z niewielu twórców, który potrafi wymieszać gatunki tak, żeby się nie gryzły. Na soundtrackach czuć, że tworząc ją, przeglądał swoją szafkę z płytami. Sięgał do różnych półek, artystów, klimatów. Jakbyśmy zaglądali do osobistej szafy grającej Tarantino. Bawi się, dobierając numery, i jak sam mówi w wywiadach, to dla niego nie tylko ważna, lecz także dająca dużo satysfakcji część pracy nad filmem. Na soundtracku „Django” Tarantino idzie z grubsza przetartym przez siebie szlakiem: miks stylów, lekko zakurzonych imało znanych artystów z legendami i wciąż gorącymi nazwiskami, awe wszystko wmieszane dialogi z filmu. Na płycie usłyszeć można Jamiego Foxxa, Christopha Waltza, Dona Johnsona czy Samuela L. Jacksona. Zwróćcie uwagę, jak różnymi akcentami się posługują! Nowością są piosenki napisane specjalnie do jego produkcji. Tarantino do zmiany swojej zasady przekonał wokalista i kompozytor soul, r’n’b John Legend. Przygotował dla niego (wraz z odpowiedzialnym m.in. za sukcesy Adele Paulem Epworthem), zresztą dokonały, numer „Who Did That To You”. Swój kawałek dorzucił na soundtrack również Jamie Foxx. Do „100 Black Coffins” nie tylko napisał słowa, lecz także muzykę. W numerze rapuje Rick Ross. Na płycie „Django” nie brakuje też legendy rapu 2Paca. W „Unchained (The Payback / Untouchable)” jego głos został wymieszany ze śpiewem samego Jamesa Browna. Pojawia się poza tym RZA, który pracował już z Tarantino przy „Kill Bill”.

Oczywiście pozornie raperskie numery nijak nie pasują do klimatu westernu osadzonego tuż przed wybuchem wojny secesyjnej. Ale już w swoim debiucie „Wściekłe psy”Tarantino pokazał, że największą siłę mają na pozór właśnie przeciwstawne klimaty. Tam jedną z najbardziej pamiętnych scen jest ta, kiedy Mr. Blonde obcina policjantowi ucho w rytm wesołego numeru „Stuck In The Middle With You”, który w latach 70. nagrał zespół Stealers Wheel. Podobną siłę miał rock’n’rollowy taneczny kawałek The Revels z lat 60., którym Tarantino ozdobił brutalną scenę w piwnicy u Zeda w „Pulp Fiction”. Na tej zasadzie, przyciągających się przeciwności, w „Django” idealnie ze sceną marszu związanych niewolników sprzed 150 lat współgrają dźwięki współczesnego, mocnego rapu.

Dużą część ścieżki dźwiękowej wypełniają kompozycje wspomnianego na początku, jednego z ulubionych kompozytorów Tarantino – Ennia Morricone. Trudno o bardziej pasującego muzycznego twórcę do spaghetti westernów. Mało tego. Na soundtracku jest też oryginalna, klimatyczna muzyka Luisa Bacalova z filmu „Django”z 1966 roku. Dźwięki, którymi Quentin ubarwił historię niewolnika Django, spokojnie mogą stanąć obok ścieżek dźwiękowych do „Pulp Fiction”, „Jackie Brown”czy „Wściekłych psów”. Tarantino po raz kolejny bowiem pokazał, że równie dobrze jak kino czuje muzykę, która powinna w nim rozbrzmiewać.

Django Unchained | Soundtrack | Universal Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 5 / 6