Pamięć sześciu milionów zamordowanych w Holokauście Żydów uczczono w poniedziałek w Izraelu. Rozległy się syreny, stanęły samochody, kierowcy i pasażerowie wysiedli i stali z pochylonymi głowami, podobnie jak przechodnie. Flagi opuszczono do połowy masztów.

Dzień Pamięci o Ofiarach i Bohaterach Holokaustu, Jom HaSzoah, jest jednym z najważniejszych w izraelskim kalendarzu. Tego dnia zamknięte są restauracje i lokale rozrywkowe, w radiu i telewizji dominują programy dokumentacyjne o nazistowskiej zbrodni ludobójstwa i wywiady z tymi, którzy piekło Holokaustu przetrwali.

Szkoły i instytucje publiczne organizują tego dnia uroczystości upamiętniające zagładę Żydów. Publicznie, m.in. w parlamencie izraelskim, odczytywane są nazwiska ofiar Holokaustu.

Podczas ceremonii państwowej w Yad Vashem - Instytucie Pamięci Ofiar i Bohaterów Holokaustu - która w niedzielę wieczorem zapoczątkowała obchody, premier Izraela Benjamin Netanjahu wypowiedział wiele słów krytyki pod adresem społeczności międzynarodowej. "Jest wiele przypadków, w których świat stoi bezczynnie z boku i nie zapobiega ludobójstwu, nie zapobiega masowym morderstwom - mówił szef izraelskiego rządu. - W Kambodży, Rwandzie, w Sudanie, a także w Syrii".

Z uznaniem wypowiedział się natomiast w tym kontekście o ostrzelaniu w tym miesiącu przez USA pociskami rakietowymi syryjskiej bazy wojskowej w reakcji na atak chemiczny w syryjskim Chan Szajchun, o który Zachód oskarżył reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada.

Premier Izraela podkreślił, że z Holokaustu wypływa nauka, iż "musimy być w stanie sami się bronić przed wszelkimi zagrożeniami i wrogami". Zwrócił uwagę, że Iran i Państwo Islamskie "publicznie dążą do tego, żeby nas zniszczyć". Podkreślił, że Izrael stał się silnym państwem z "jednymi z najpotężniejszych sił obronnych na świecie" i ostrzegł, że "ci, którzy usiłują nas zniszczyć, siebie narażą na zniszczenie".