Pierwsze płyty triumfatorów telewizyjnych show muzycznych bywają często mdłą rozbiegówką dla późniejszych dobrych albumów. Jak jest z Damianem Ukeje?

Takie zwycięstwo dla młodego wokalisty może być jedynym sposobem na wybicie się na większą scenę. Jak pokazuje wiele przypadków, może być też przekleństwem. Dla triumfatora „The Voice of Poland” jest na razie trampoliną, pytanie, jak długo to potrwa i na ile Damian Ukeje będzie potrafił to wykorzystać.

Dobrym przykładem dla budującej, a potem niszczycielskiej siły tego typu programów jest zwyciężczyni pierwszej edycji „Idola” Alicja Janosz. To zresztą nie był dla niej pierwszy muzyczny konkurs w telewizji, bo wcześniej brała już udział w „Szansie na sukces”. Podobnie jak Ukeje. Janosz wygrała „Idola” w wieku siedemnastu lat, dlatego trudno się dziwić, że jej debiut był słodki i mdły jak kilogram landrynek. O tym, jak wyglądał sposób budowania kariery, opowiedziała szczerze w jednym z wywiadów: „Kiedy jeszcze przed nagraniem płyty Piotr Banach (były muzyk Hey) zaniósł do mojej ówczesnej wytwórni kilka nagranych ze mną piosenek demo, jakie chcieliśmy zaproponować na mój pierwszy krążek, usłyszał, że materiał ten jest zbyt ambitny, a ja mam być wokalistką dla mas. Ufając ludziom z wytwórni – zgodziłam się na to. Kontrakt, który był nagrodą, związał mnie na lata. Żałuję, że wówczas nie byłam jeszcze niezależna muzycznie i asertywna”. Trudno się zresztą dziwić, że nastolatką wrzuconą w muzyczny show-biznes pokierowała wytwórnia. Problem w tym, że Janosz i wokalistom, którzy wygrywają kontrakty na płyty w telewizyjnych show, na ogół nie pozwala się nawet na milimetr ryzyka i własnej kreacji. Ich debiutanckie płyty są bezbarwne i nadają się co najwyżej na festyny albo konkurs Eurowizji. Zresztą Janosz brała w nim udział, bez powodzenia. Kiedy tylko zerwała kontrakt z wytwórnią, wydała ambitną płytę z funkowo-bluesowym HooDoo Band.

Półtora roku temu pojawiła się jej druga solowa płyta z retro dźwiękami „Vintage”. Występowała z bluesmanem z Chicago Carlosem Johnsonem, a obecnie jest w zestawie artystów pretendujących do koncertu na imprezie Erica Claptona w Nowym Jorku Crossroads Guitar Festival. Uwolniona z cienia „Idola” odnalazła swoją ambitną drogę, która nie da jej koncertów na dożynkach, ale kieruje w poważne muzyczne rejony. Jeszcze bardziej udanym przykładem ucieczki od łatki dziewczyny, która wygrała „Idola”, jest Monika Brodka. Dzisiaj jest jedną z najbardziej szanowanych polskich wokalistek. Nie musi występować w „Jaka to melodia?”, triumfuje podczas gali Fryderyki, nagrywa znakomite alternatywno-popowe płyty. A przecież jej debiut był bezpiecznym wytrychem. Zaśpiewała na nim głównie standardy. Druga płyta „Moje piosenki” też nie była jeszcze pójściem na całość, zbyt wygładzona i wychuchana. Na całość poszła za to na trzecim krążku „Granda”, pokazując, jak świeży i nowoczesny może być pop. Po pierwszych bezbarwnych i rozmemłanych próbach oklejonych plakietkami „Laureatka Idola” swoją muzyczną drogę odnalazła też Ania Dąbrowska (uczestniczka pierwszej edycji „Idola”), dobrze wykorzystał program „Mam talent” Kamil Bednarek (drugi w trzeciej edycji). Pojawia się w telewizji śniadaniowej, ale pozostaje wierny reggae’owym korzeniom.

Wielu zwycięzcom czy tym z czołówki telewizyjnych show do tej pory nie udało się wyjść z programowych łatek. Musi pewnie jeszcze minąć trochę czasu, zanim Maciej Silski (zwycięzca czwartego „Idola”), Krzysztof Zalewski (na czele w drugim „Idolu”) czy Kacper Sikora (pierwszy w „Mam talent IV”) pokażą szczerość i prawdziwe możliwości.

Po przesłuchaniu debiutu Damiana Ukeje „Ukeje” wydaje mi się, że wokalista też nie jest jeszcze pewny swojej drogi. Jakby bał się pokazać prawdziwie ostry, rockowy pazur. Wokalne możliwości ma bezsprzecznie znakomite. Muzycznie „Ukeje” za bardzo jednak przypomina dokonania rockowe Iry sprzed ponad 20 lat. To taki rockowy bunt na miarę osiemnastoletnich widzów „The Voice of Poland”. Pozostaje liczyć na to, że pójdzie drogą chociażby Moniki Brodki i na kolejnych albumach pokaże, jak sam mówi, prawdziwą „fuzję buntu i rockowej szarpaniny”.

Ukeje | Ukeje | Universal Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 3 / 6