Gwiazdy muzyki alternatywnej rzadko idą na wcześniejszą emeryturę. Piętnaście lat po rozpadzie grupy Pavement jej lider Stephen Malkmus wydaje szósty solowy album „Wig Out at Jagbags”.

Ciężko jest mi do dziś ogarnąć fenomen Pavement. Kiedy wspominam tysiące ludzi na naszych koncertach po reaktywacji trzy lata temu czy kłótnie z moją żoną na temat naszego zespołu... Ja nigdy nie przykładałem wagi do tego, co się działo wokół nas”, mówi Stephen Malkmus. „Po tylu latach kariery mógłbym oczekiwać jakiegoś wymiernego efektu. Nie chodzi o to, że miałbym być bogaty i sławny jak Jay-Z. Bardziej o to, co mówi Robert Pollard z Guided By Voices, że pomimo ciężkiej pracy ciągle gramy w tych samych miejscach i zarabiamy takie same pieniądze. Mi to nie przeszkadza, czy słucha mnie 50, czy 500 osób. Grałbym muzykę nawet, gdybym nie odniósł sukcesu. Teraz pewnie nazywałoby się to hipsterstwem”. Tak swoją karierę podsumowuje były lider zespołu, który uchodzi za równie ważny dla muzyki alternatywnej co Nirvana czy Sonic Youth. Chociaż członkowie Pavement zawsze mieli dystans do gwiazdorstwa. Dlatego zawieszenie działalności zespołu u schyłku lat 90. nie było dla Malkmusa końcem świata.

Dzisiaj 47-letni muzyk wiedzie w Portland spokojne życie jako ojciec dwóch córek i mąż artystki wizualnej Jessiki Jackson Hutchins. Lubi grać w scrabble na komputerze, oglądać mecze koszykówki i spędzać popołudnia na polu golfowym swojego krewnego. W niedawnym wywiadzie dla serwisu Pitchfork bez skrępowania wymieniał ulubione piosenki ubiegłego roku: „Applause” Lady Gagi, „Blurred Lines” Robin Thicke, „Royals” Lorde i „Get Lucky” Daft Punk. Wciąż śledzi muzykę alternatywną, ale płyty Oneohtrix Point Never czy Savages to nie jest muzyka, jakiej słuchałby z dziećmi w samochodzie. Ostatnie dwa lata spędził z rodziną w Berlinie, ponieważ jego młodsi znajomi polecili mu to miasto jako idealne zarówno dla artystów, jak i rodziców. „To modne miejsce, w samym centrum Europy, ale też bardzo odizolowane od świata. Przynajmniej jeśli jesteś amerykańskim ojcem. To miasto, w którym można zupełnie zniknąć. Pewnie jest to możliwe w każdej metropolii, ale to było dla mnie nowe przeżycie, bo wszyscy mówili po niemiecku. Nie oczekiwałem tam takich przeżyć jak kiedyś David Bowie, chodziło raczej o tymczasową zmianę i odświeżenie klimatu”, tłumaczy.

Pobyt w Niemczech jego żona miała wykorzystać na realizację nowych projektów, on przy okazji powrócił do fascynacji krautrockiem i odkrywał muzykę klubową. Zapowiadając album „Wig Out at Jagbags”, jak prawdziwy erudyta przedstawił sporą listę inspiracji: Mark Von Schlegell, Rosemarie Trockel, Von Spar, Jan Lankisch, Can, Gas. Przyznał nawet, że myślał o zrobieniu płyty elektronicznej. Ostatecznie skończyło się na typowych rockowych piosenkach i kontynuacji udanego „Mirror Traffic”. Malkmus od czasów Pavement ma niespotykaną lekkość operowania słowem, skojarzeniami, odniesieniami muzycznymi i literackimi oraz łatwość układania wpadających w ucho melodii. Przykładem tego jest świetny singiel „Lariat”, jak i kawałki „Houston Hades” i „Shibboleth” przypominające o latach 90. Malkmus inteligentnie bawi się konwencją piosenek, w „Rumble at the Rainbow” śmieje się z punkrockowych sentymentów, w „Cinnamon and Lesbians” składa hołd Greatful Dead, a w „Surreal Teenagers” puszcza oko do fanów Pink Floyd. Niespodziankami są ballada „J Smoov” z elementami easy listening i euforyczne „Chartjunk” utrzymane w soulowo- -bluesowym klimacie, w których pojawia się sekcja dęta znajomych berlińskich ojców – podobno poznał ich dzięki swojemu sąsiadowi Franowi Healy z grupy Travis.

Po nagraniu albumu w miejscowości Ardennes w Belgii i zmiksowaniu materiału w Amsterdamie Stephen Malkmus zakończył europejską przygodę i wrócił do Ameryki. Za chwilę ruszy w trasę koncertową, która będzie trwała kilka miesięcy, jak w czasach Pavement. „Czuję pewną ciągłość w moim życiu. Te piosenki ciągle powstają, nagrywam je z moimi przyjaciółmi i podróżuję z nimi po świecie. Mógłbym nawet zacząć grać covery Pavement, nie byłaby to z mojej strony zdrada. Choć niektóre utwory sprzed lat już nie przystają do mojego wieku”.

Stephen Malkmus | Wig Out at Jagbags | Matador | Recenzja: Jacek Skolimowski | Ocena: 4 / 6