Legenda rockowej alternatywy, zespół Pixies, wydała nową epkę. Taki format płyty jest dzisiaj bardzo modny, ale jego historia zaczęła się jeszcze przed drugą wojną światową.

Epka jest czymś pomiędzy singlem a płytą długogrającą. iTunes epką określa wydawnictwo zawierające 4–6 piosenek, przy czym całość nie powinna trwać więcej niż 30 minut. Z jednej strony początkujące zespoły wypuszczając materiał w takim formacie, chcą zainteresować duże wydawnictwa swoją muzyką (taki sposób jest oczywiście dużo tańszy niż wydanie własnym sumptem płyty długogrającej). Mało tego, taki format łatwiej się ściąga i kupuje w sieci. Popularność epek wynika też na pewno z tego, że coraz mniejszą wartość słuchacze przykładają do albumów długogrających. Na iPadach, w iTunesie itp. królują single. Wystarczy spojrzeć na zestawienia ściąganej muzyki. Najczęściej ściągane single danego artysty nie pokrywają się ze ściąganymi albumami jego autorstwa, nie mówiąc już o tym, że single cieszą się na iTunesie i w innych serwisach dużo większą popularnością niż całe płyty. Ryan Tedder, frontman zespołu OneRepublic, autor piosenek, producent (pracował m.in. z Adele i Beyoncé), zauważa w artykule o rozwoju epek w „The Denver Post” wiele mówiący trend: „Stykam się z coraz większą liczbą przypadków, że artyści podpisują kontrakty na single albo epki, nie na albumy”. Nawet tak zasłużone zespoły jak Pixies wolą wydać w ciągu kilku miesięcy dwie epki niż jedną płytę – dzięki temu głośno zrobi się przecież dwukrotnie.

Pierwszą epkę zatytułowaną po prostu „EP1” wydali we wrześniu. Nie licząc wypuszczonego 10 lat temu singla „Bam Thwok”, to pierwszy nowy materiał od ponad 20 lat. Na początku tego roku ukazała się kolejna epka Pixies „EP2”. Z czterech piosenek z „EP1” dawny jazgotliwy Pixies przypomina w zasadzie tylko kawałek „What Goes Boom”. To pierwszy materiał nagrany przez Pixies bez basistki Kim Deal i widać na nim odejście od dawnego alternatywnego klimatu. Muzyczny świat niespecjalnie przychylnie przyjął ten materiał. W recenzjach powtarza się stwierdzenie, że za mało jest w Pixies prawdziwego Pixies. Gdyby tak grali na początku kariery, zapewne nie staliby się jedną z głównych inspiracji dla takich zespołów jak Nirvana czy Radiohead. Na „EP2” Pixies też nie znaleźli miejsca na gitarową i wokalną histerię, jaką czarowali na przełomie lat 80. i 90. Całość wyprodukował co prawda człowiek odpowiedzialny za tour de force Pixies, czyli płytę „Doolittle” z 1989 roku, oraz albumy Patti Smith czy Foo Fighters, ale nie dodało to numerom alternatywnej werwy i pazura. „EP2” pozostaje tylko zbiorem czterech przyzwoitych rockowych piosenek legendy noise rocka.

Jak wiele zespołów sprzed lat i startujących dzisiaj, Pixies zaczęli karierę od epki. W 1987 roku wydali płytę „Come on Pilgrim” – zawierała co prawda aż osiem numerów, ale całość trwa zaledwie 20 minut. Ten krążek ukazał się na winylu, zupełnie jak pierwsze epki w ogóle wydane kilkadziesiąt lat wcześniej. Epkami można już nazwać minipłyty, które wydawała bostońska wytwórnia Grey Gull Records, działająca w latach 20. i 30. minionego wieku. Wydawała je w tym sam ym formacie co longplaye, kosztowały jednak jak na tamte lata sporo (dolar za sztukę) i niespecjalnie się przyjęły. Rozwój epki nastąpił po II wojnie światowej za sprawą poważnego wydawniczego gracza RCA. Na małych krążkach winylowych label wypuszczał przede wszystkim klasykę. Wtedy mieściło się do siedmiu minut na jedną stronę płyty. W latach 50. ten format przyjął się doskonale w muzyce rozrywkowej. Dla wspomnianej wytwórni RCA kołem zamachowym był Elvis Presley. Na przełomie lat 50. i 60. ukazało się ponad 20 epek Króla. Ta sama wytwórnia zaczęła w latach 50. wydawać w tej samej formie muzykę z filmów Walta Disneya. Dekadę później kilkanaście epek zrealizowali The Beatles. W formacie odnaleźli się też m.in. The Rolling Stones czy Cliff Richard. Co ciekawe, listy przebojów epek pojawiły się już w latach 60., ale na szczyt zestawienia płyt listy „Billboard” 200 trafiła dopiero epka „Jar of Flies” zespołu Alice in Chains z 1994 roku.

Dzisiaj epek także nie brakuje na listach przebojów i w zestawieniach płyt roku. Magazyn „Rolling Stone” za jeden z najlepszych albumów 2013 uznał epkę amerykańskiego duetu Best Coast „Fade Away”. W podobnym zestawieniu „Pitchfork” umieścił „Rival Dealer” Buriala, który trwa pół godziny. Na naszym rynku w tym krótkim muzycznym formacie swój materiał wydali m.in. UL/KR („UL/KR”), Kamp! („Cairo”), Misia Ff („Epka”) i Monika Brodka („LAX”). Jak słusznie zauważył we wspomnianym artykule Ryan Tedder z OneRepublic: „Wiele nawet największych gwiazd decyduje się na wypuszczanie singli albo epek, bo po co zdobywać fanów ogromną walizką wypełnioną muzyką, jak można to zrobić, wypełniając nią niewielkie pudełko”. Na razie nic nie zapowiada, że to koniec historii epki. Jeszcze w tym roku ma ukazać się przecież „EP3” zespołu Pixies.

Pixies | EP2 | Pixies Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 5 / 6