Jesse Hughes i Josh Homme powracają z nową płytą wariackiego projektu Eagles Of Death Metal. Nie każdy kupi ich poczucie humoru na temat rock’n’rolla, ale na pewno warto dać im szansę
Dziennik Gazeta Prawna

Trwa ładowanie wpisu

W 2006 roku mieli supportować Guns N’Roses na ich koncertach w Stanach. Jednak już podczas pierwszego występu doszło do małego skandalu. Eagles Of Death Metal niespecjalnie spodobali się publice. Kiedy Axl Rose wyszedł po nich na scenę, zapowiedział, że już nigdy EODM nie pojawią się z nimi na jednej scenie. Przy okazji nazwał ich pogardliwie „Pigeons of Shit Metal”. Axl nie do końca kupił poczucie humoru EODM. Za to oni, jak zwykle, potraktowali to wydarzenie z przymrużeniem oka. Spiritus movens projektu Jesse Hughes podobno wytatuował sobie słowa Axla na ręku, do tego co roku wychodzi do wokalisty Guns N’Roses z propozycją nagrania świątecznej piosenki. Wesołki rocka właśnie wydali nowy krążek – „Zipper Down”. Po raz kolejny pokazali, że w rasowym rocku jest miejsce na humor, absurd i dystans do siebie, no i na przebieranki, na przykład w stylu bohaterów filmu SF z lat 70.
W jednym z wywiadów Jesse Hughes przywołał słowa swojego ojca, który też muzykował. Podobno (Jesse bardzo lubi konfabulować w wywiadach, więc niekoniecznie trzeba wierzyć w to, co mówi) młody Hughes usłyszał: „Są dwa rodzaje zespołów rockandrollowych. Takie, których członkowie, wychodząc na scenę, masturbują się przed publiką, i takie, których muzycy chcą uszczęśliwić innych”. Hughes opowiada, że należy do drugiej kategorii. Fanów rozluźniającego rocka cieszy więc swoim graniem od kilkunastu lat. Od pierwszej płyty „Peace, Love, Death Metal” z 2004 roku, pomaga mu w tym Josh Homme, znany przede wszystkim jako lider Queens Of The Stone Age. Dodatkowo w szalonym rockowym cyrku wspierali ich do tej pory m.in. Dave Grohl, Mark Lanegan i Jack Black. Na wszystkich dotychczasowych płytach EODM jajcarsko traktowali rocka (w klipach zresztą jest podobnie) i nie inaczej grają na „Zipper Down”. Panowie Hughes i Homme napisali ją wspólnie i zagrali na większości instrumentów. Głównym wokalistą jest tu Hughes, a Homme zagrał m.in. na perkusji i według Jesse’a odpowiada za wiele świetnych riffów. W chwilach powagi Hughes przekonuje, że śpiewa o miłości i przyjaźni, choć kończy się to głównie na tekstach o seksie. Zdarzyło im się też nagrać cover „Save A Prayer” Duran Duran. W ich graniu słychać echa rocka z lat 70. (Hughes nosi wąsy jak z tamtych lat), boogie rocka z lat 60. i bluesa. Momentami krążek może co prawda razić wtórnością, ale jak mówi Hughes, przecież i tak nikt nigdy nie nagrał piosenki, której by ktoś nie nagrał wcześniej. EODM mają dystans do siebie i na pewno pokażą to na żywo 28.11 na koncercie w katowickim Mega Klubie.
Eagles Of Death Metal | Zipper Down | Universal