FESTIWAL | Gdyński Open’er to nie tylko święto muzyki, ale też spektakle teatralne, spotkania literackie i specjalna wystawa
FESTIWAL | Gdyński Open’er to nie tylko święto muzyki, ale też spektakle teatralne, spotkania literackie i specjalna wystawa
W lineupie Open’era znalazło się kilkudziesięciu artystów z Polski. Dla jednych będzie to najważniejsze wydarzenie w dotychczasowej karierze, inni mają już za sobą udane koncerty na dużych festiwalach. W Gdyni grał już chociażby zespół Sorry Boys, który tym razem powróci na Open’era zaledwie kilka tygodni po doskonałym koncercie na Orange Warsaw Festivalu (rozmowa z wokalistką obok). Koncert na tym festiwalu będzie zapewne jednym z największych wydarzeń w życiu znakomitego debiutanta Piotra Zioły (rozmowa poniżej).
Jednym z wydarzeń imprezy może być występ Zbigniewa Wodeckiego i zespołu Mitch & Mitch, którzy wspólnie odświeżyli materiał Wodeckiego nagrany pierwotnie w 1976 roku. Wydali go w zeszłym roku na fenomenalnej płycie „1976: A Space Odyssey”, która pokryła się u nas złotem. Obok ich wspólnego koncertu na pewno też warto wybrać się na występy Zamilskiej, która swoimi dotychczasowymi alternatywnymi dokonaniami podbiła serca zagranicznych krytyków muzycznych, projektu Stara Rzeka Kuby Ziołka, także docenionego za granicą, czy rockowego Terrific Sunday. Postarajcie się też trafić na koncert Dawida Podsiadło, Baasch, Jaaa!, Kamp!, Jacka Sienkiewicza, Julii Pietruchy, Korteza, Nagrobków, Marii Peszek i Shy Albatross.
Od lat tłumy przyciągają na festiwalu wydarzenia pozamuzyczne. W tym roku nie powinno być inaczej. W Kinoteatrze zostaną pokazane dwa spektakle. Debiut Anny Karasińskiej „Ewelina płacze”, o którym Jacek Wakar pisał w Kulturze: „Dowcipnie i bez odrobiny patosu obnaża kłamstwo teatru, zdziera z niego blichtr i z wyczuciem pokpiwa”. Grają m.in. Rafał Maćkowiak i Adam Woronowicz. „Samotność pól bawełnianych”, czyli połączenie teatru, performance’u i koncertu z udziałem grającego na żywo zespołu Natural Born Chillers. Dodatkowo w Beat Stage będzie można obejrzeć eksperymentalne „Zrób siebie” wyprodukowane przez Komunę//Warszawa.
W Kinoteatrze nie zabraknie też spotkań z pisarzami. W rozmowach wezmą udział Justyna Kopińska, Łukasz Orbitowski i Jacek Hugo-Bader. Ponownie doszło do współpracy Open’era z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Tym razem pokazana zostanie wystawa „140 uderzeń na minutę. Kultura rave i sztuka w latach 90. w Polsce”. Wśród artystów znaleźli się m.in. Paweł Althamer, Rafał Bujnowski, Marta Deskur, Grupa Ładnie, Marcin Maciejowski, Paweł Paulus Mazur, Yach Paszkiewicz i Józef Robakowski. Będą też strefy mody, sportu i dla dzieci.
Na początku czerwca daliście znakomity koncert na Orange Warsaw Festiwalu. Na scenie towarzyszyła wam wokalistka ludowa Apolonia Nowak. Jest szansa, że wystąpi też w Gdyni?
Wokalistka Sorry Boys, Bela Komoszyńska: Wspomniany koncert był wyjątkowy, właśnie za sprawą udziału pani Apolonii, pieśniarki i wycinankarki z Kadzidła. Jej głos poznałam jakieś piętnaście lat temu, za sprawą przepięknej płyty z pieśniami kurpiowskimi zaaranżowanymi na instrumenty dawne: Apolonia Nowak i Ars Nova „Zaświeć niesiądzu”. Ciąg niesamowitych zdarzeń doprowadził do naszego wspólnego występu na OWF. Pani Apolonia wykonała pieśń kurpiowską ze swojego repertuaru i jeden z naszych nowych utworów. Sądząc po tak entuzjastycznym przyjęciu, jakie zgotowała pani Apolonii publiczność, gościć taką artystyczną osobowość na scenie było przeżyciem niezwykłym nie tylko dla nas. Niestety, w Gdyni pani Apolonii nie będzie z nami fizycznie, ale jej obecność będzie odczuwalna w co najmniej jednym utworze. A zagramy kompozycje z naszych dwóch płyt „Hard Working Classes” i „Vulcano”, ale będzie też przedsmak naszej nadchodzącej płyty.
Kogo będziesz chciała posłuchać i zobaczyć na festiwalu?
PJ Harvey bardzo wpłynęła na moją wrażliwość, kiedy zaczynałam pisać piosenki, i na zawsze ma wyjątkowe miejsce w moim sercu. Widziałam jej koncert tuż po wydaniu albumu „White Chalk”. To był intymny spektakl w Sali Kongresowej (2008). PJ sama na scenie, zaprojektowanej jak jej pracownia muzyczna. Grała nowy i stary materiał zaaranżowany na pojedyncze instrumenty: pianino, gitarę, autoharfę. Niezwykły koncert, na pewno nie inaczej będzie w Gdyni.
Jak wyglądają ostatnie minuty Sorry Boys przed wyjściem na scenę?
Przed koncertem potrzebujemy swojej fizycznej obecności, żeby za chwilę, kiedy wejdziemy na scenę, mieć pewność wspólnego energetycznego przepływu i łączności podczas koncertu. Każdy z naszej piątki ma swoje własne małe rytuały i te ostatnie minuty przed wyjściem na scenę spędzamy różnorako – są rozmowy, jest koncentracja w kąciku garderoby, ćwiczenia, papierosy i małe tańce, ale jesteśmy blisko siebie.
Jaki koncert pozostał ci do dziś mocno w pamięci?
Mogłabym wymienić co najmniej kilka, ale opowiem o Depeche Mode w Spodku wiele lat temu. Wtedy po raz pierwszy płakałam cały koncert ze wzruszenia i nie do końca było to wzruszenie samym Depeche Mode, a raczej spektaklem, który dała publiczność. Fani, a właściwsze byłoby określenie wyznawcy tego zespołu, prześpiewali wszystkie piosenki zagrane tego wieczoru, niejednokrotnie zagłuszając Dave’a Gahana. Uświadomiłam sobie, jaką siłę może mieć muzyka, jak potrzebna jest ludziom i jak bardzo potrafią ją kochać. Zapamiętam to do końca życia.
Czego możemy się spodziewać po twoim koncercie na Open’erze?
Za każdym razem, gdy wychodzę na scenę, chcę zaśpiewać jak najlepiej. Z każdego koncertu wyciągam wnioski, które staram się wdrożyć przy następnym występie. Tym razem będzie podobnie, z tym wyjątkiem, że scena będzie większa, więc towarzyszący mi stres również będzie większy. Dodatkowo chcę zaprosić gości. Mam okazję zaprezentować autorski materiał przed dużą publicznością i postaram się tego nie zepsuć.
Czekasz szczególnie na koncert jakiegoś artysty?
Jest kilku wykonawców, których występów na pewno nie chciałbym przegapić: Red Hot Chili Peppers, Paul Kalkbrenner, Tame Impala, Tha Last Shadow Puppets, Mac Demarco i PJ Harvey. Będę słuchać możliwie jak najwięcej.
Masz jakiś koncertowy rytuał, czynność, którą wykonujesz przed samym występem?
Nie chcę cię rozczarować, ale nie mam szczególnych rytuałów. Wypijam łyk whiskey i wychodzę na scenę.
Twój najbardziej zaskakujący koncert do tej pory?
Występ z Włodkiem Pawlikiem podczas koncertu inaugurującego 30. Tarnowską Nagrodę Filmową. Nigdy nie sądziłem, że zostanę zaproszony do współpracy z tym wybitnym pianistą, a już na pewno, że podczas koncertu zapomnę słów piosenki. Cały czas zaskakuję sam siebie, kiedy w takich momentach jestem w stanie wymyślić dalszy ciąg tekstu tak, żeby nikt się nie zorientował. To potrafi być bardzo zabawne.
Wykonasz kompozycje ze swojej debiutanckiej płyty „Revolving Door”. Jakie były najtrudniejsze momenty podczas pracy nad tym albumem?
Było ich wiele. Według mnie najtrudniejsze jest przyznanie przed samym sobą, że materiał jest już skończony i najwyższa pora, by go wydać. Bardzo łatwo można się zapędzić w ciągłe poprawianie, a nie o to chodzi w muzyce. Kiedy ja uwierzyłem w ten projekt, musiałem sprawić, żeby uwierzyli w niego też inni. Poświęciłem tej płycie kilka ładnych lat mojego życia. Udało mi się nakłonić producenta Marcina Borsa do współpracy, następnie uzyskać kontrakt z wytwórnią. Oczywiście bywały chwile zwątpienia, ale dzisiaj wiem, że było warto i nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego startu.
Kiedy uświadomiłeś sobie, że najbardziej odpowiada ci klimat retro, styl i muzyka sprzed kilku dekad?
Byłem trochę rozdarty, ponieważ moi rówieśnicy nie byli fanami starego brzmienia. Ale żyłem w zgodzie z muzyką, której na co dzień słuchali moi rodzice. Moje myślenie o muzyce zmieniła Amy Winehouse, która pomogła mi wyruszyć w podróż do lat 50. i 60. ubiegłego stulecia. Od tamtej chwili wiedziałem, że chcę się odwołać do tego bogatego okresu również w mojej twórczości.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama