Od ponad 65 lat tuż pod powierzchnią tli się konflikt, frustracja, nierozliczona przeszłość, porwania, stracenia, wypędzenia. Nadal żyją ci, którzy pamiętają rewolucję i pucz, dla których są to doświadczenia determinujące. Cypr jest kolejnym polem bitwy pomiędzy nacjami, religiami, obcymi i naszymi. O ludziach żyjących na wyspie podzielonej Zieloną Linią i poglądami, pisze Thomas Orchowski w „Wyspie trzech ojczyzn".
Kafenijo na Cyprze to instytucja. Przychodzi się rano i wieczorem; głównie mężczyźni. Przy kawie politykują, rozmawiają o pracy i sporcie. Kluczowe jest jednak jaką kawę zamawiają. Są bowiem trzy jej rodzaje, które… niczym się nie różnią. Istotnie jednak różnią się zamawiający. Jeśli ktoś prosi o kawę cypryjską to zapewne jest ugodowcem, zwolennikiem jedności Greków i Turków; gdy mieszkaniec południa prosi o kawę grecką - to raczej jest prawicowcem i zwolennikiem enosis czyli połączenia wyspy z Atenami. Turecką zamawia zwykle mieszkaniec północy, zwolennik zbliżenia z Ankarą i taksim, czyli podziału wyspy na dwie nacje. „Jedność nie jest tu popularna” – pisze Thomas Orchowski w książce „Wyspa trzech ojczyzn. Reportaż z podzielonego Cypru”.
Żeby zrozumieć, dlaczego w XXI wieku na wyspie, której powierzchnia porównywalna jest z obszarem województwa opolskiego, tak mocno trzymają się nacjonalizmy – grecki i turecki - trzeba się przyjrzeć historii. A ta oczywiście ma status: to skomplikowane.
Historia – najbardziej skrótowo jak się da
Zamieszkała w starożytności przez Greków wyspa Cypr, od XVI wieku pozostawała w rękach imperium osmańskiego. Gdy w 1878 Brytyjczycy przejęli nad nią kontrolę, wydawało się, że to początek powrotu do macierzy - Grecji, rzecz jasna - nie za bardzo przejmując się, że przez ostatnie 300 lat na wyspie żyli też Turcy. Początkowo Brytyjczycy wyspę dzierżawili, potem zrobili z niej swoją kolonię, ale o przyłączeniu do Grecji nie było mowy. I tak jak Grecja miała swoją Magali Idea, postulującą powrót do wielkiego państwa, tak na Cyprze zaczęła ożywać idea enosis czyli chęć przyłączenia Cypru do Grecji. Im bardziej Brytyjczycy postrzegani byli jako okupanci, tym bardziej myśl o zjednoczeniu rozrastała się i tym bardziej Turcy obawiali się o swoje prawa mniejszości. Aż w 1955 roku wybuchła rewolucja. Na czele podziemnej EOKA (Organizacja Narodowa Bojowników Cypryjskich) stanął Jeorjos Grivas, zwolennik przyłączenia do Aten. Po dwóch latach walk doszło do zawieszenia broni, ale Grecy rozejm zerwali. Wtedy Brytyjczyków zaczęli wspierać Turcy, co to tylko eskalowało działania. Grecka EOKA była coraz bardziej brutalna, nacjonaliści greccy rozprawiali się z Turkami i greckimi komunistami, a gdy w 1960 roku powstała Republika Cypryjska, oficjalnie niezależna od Grecji, niewielu było zadowolonych.
Koniec marzeń o enosis (ale i o taksim), konstytucja, która nie zadowalała żadnej ze stron, rozliczenia – wszystko to nie zapowiadało długotrwałego spokoju. I faktycznie po trzech latach kryzys odrodził się, gdy zaproponowano reformę konstytucji , w tym m.in. odebranie Turkom prawa weta. Turcy protestowali, a Grecy wyciągnęli znowu siły EOKA. Podczas „krwawej gwiazdki” zamordowano kilkaset osób, zniszczono około 100 tureckich wiosek, ofiarami stali się też Ormianie. Żeby jakoś zapanować nad sytuacją, w 1964 roku Brytyjczycy wytyczyli tzw. Zieloną Linię – granicę zawieszenia broni. Przecięła na dwie części m.in. Nikozję. Greccy Cypryjczycy twierdzą , że to bezprawny podział wyspy, tureccy Cypryjczycy - że geograficznie to część Turcji. O zgodzie nie ma mowy. Względny spokój starała się zapewnić ONZ, ale gdy w 1967 roku w Grecji rządy przejęła faszystowska junta wojskowa, na Cyprze po raz kolejny odżyły nacjonalizmy. W 1974 rozpoczął się przewrót sterowany przez Ateny i ponowna próba przyłączenia Cypru do Grecji. W odwecie Turcy rzucili ok. 40 tys. żołnierzy na wyspę. 160 tys. Greków musiało uciekać z domów. Po obu stronach doszło do bestialskich mordów, głównie na cywilach. Zginęło ok. 8 tys. ludzi. Po 3 dniach nastąpiło zawieszenie broni, ale Turcy zajęli już 1/3 wyspy, a na terenach przejętych powstało nieuznawane przez nikogo prócz Turcji państwo – Republika Turecka Cypru Północnego.
Od ponad 65 lat tuż pod powierzchnią tli się konflikt, frustracja, nierozliczona przeszłość, porwania, stracenia, wypędzenia. Nadal żyją ci, którzy pamiętają rewolucję i pucz, dla których są to doświadczenia determinujące. Cypr jest kolejnym polem bitwy pomiędzy nacjami, religiami, obcymi i naszymi.
Ujawniane fakty są przejmujące. Nie to jest jednak najgorsze (sic!), ale fakt, że takie opowieści i takie wydarzenia rozgrywały się już nie raz. Pamiętamy Bałkany, tam też nagle członkowie rodzin stanęli przeciwko sobie, dotychczasowi przyjaciele stali się wrogami. Po raz kolejny, doświadczenia innych nie są przydatne w rozwiązaniu wewnętrznego konfliktu. A nawet - strach to przyznać – jakbyśmy się już do tego przyzwyczaili. Pomaga w tym też język, bo na Cyprze problemem jest „konflikt między narodami”. Tymczasem „Narody nie mogą cierpieć. Cierpią zawsze ludzie” – pisał w „Całkiem zwyczajnym kraju. Historii Polski bez martyrologii”, Brian Porter Szucs (tłum. Anna Dzierzgowska, Jan Dzierzgowski).
Dlatego Orchowski daje w swoim reportażu głos ludziom. Pozwala im mówić, nie ocenia, nie wartościuje, nie dzieli rozmówców, słucha zakładników „pułapki momentu historycznego”, którzy niezależnie od narodowości i poglądów mają za sobą podobne doświadczenia.
Pułapka momentu historycznego
Babcia Sultan, mieszkanki Lurudziny ("leżącej w złym miejscu na mapie”) była grecką Cypryjką, która po inwazji Ankary w 1974 roku trafiła na turecką stronę wyspy. Dziadek Sultan nigdy nie nauczył się mówić po turecku, ale za to jej ojciec przyłączył się do organizacji bojowej tureckich Cypryjczyków.
Charalambos, grecki Cypryjczyk, zawsze chciał walczyć o przyłączenie wyspy do Grecji. Do enosis zachęcał miejscowy ksiądz, dlatego wstąpił do EOKA. Był ranny, torturowany przez Brytyjczyków i tureckich Cypryjczyków, a nawet jego własnych krewnych, którzy mieli odmienne poglądy. Musiał pogodzić się, że udało się wywalczyć „tylko” Republikę.
Ojciec Emete wyszedł z domu po chleb i nigdy nie wrócił, ciała nie znaleziono. Był policjantem, tureckim Cypryjczykiem, który pracował dla Brytyjczyków. Uznany za kolaboranta, po sugestii Brytyjczyków wyjechał z kraju, ale nie wytrzymał, wrócił. I zniknął.
Suata uwięziło EOKA. Zamknęli go w szkole wraz z innymi więźniami. „Nie bili. Wiedzieli, że nas zabiją, nie chcieli, żebyśmy się niepokoili. Udawali”. Rano zawieźli ich nad urwisko, gdzie greccy Cypryjczycy zaczęli strzelać. Leżał pod ciałami innych, niezauważony, przeżył jako jedyny z 80 mężczyzn.
Takich opowieści jest znacznie więcej, de facto stanowią trzon tej książki. Do głosu dochodzą też inne ofiary sporu grecko-tureckiego, mniejszości, np. Ormianie (chrześcijanie, którzy choć mieszkali z Turkami, stali się ich ofiarami) albo maronici (przybyli na wyspę z Libanu i Syrii, i jako schizmatycy nie byli akceptowani przez prawosławnych). Znaleźli się w pewnym momencie nie tu gdzie trzeba. Problem w tym, że na Cyprze ten nieodpowiedni moment jest od pół wieku.
Orchowski słucha i rzadko pozwala sobie na komentarz, czasem dopytuje, nigdy nie ocenia. Umożliwia swoim słuchaczom wyrzucenie z siebie tłamszonych emocji, więc opowiadają o więzieniach, porwaniach, szczątkach bliskich odzyskanych po 40 latach, masowych mogiłach, gwałtach, nienawiści, wędrówkach wte i wewte, z północy na południe i odwrotnie.
Giganci nie przejmują się małymi krajami, mają swoje globalne sprawy. Pojawiają się od czasu do czasu w roli wybawców, często dyskusyjnych. Wielka Brytania zrobiła z Cypru kolonię i terytorium dla baz wojskowych. ZSRR konflikt wewnątrz NATO był na rękę. „Ankara, wprowadzająca na wyspę swoje wojska to „taki sam „anioł” jak USA, które „wyzwalały” Irak czy Wietnam” – pisze Orchowski. Nic nie można zrobić, pułapka momentu historycznego.
Plagi
„Plagi istnieją trzy. Obok rasizmu są to nacjonalizm i fanatyzm religijny. O tym pisał Kapuściński” – posiłkuje się autor myślą z „Imperium”. Warto sięgnąć do jej dalszego ciągu. „Te trzy plagi mają tę samą cechę, wspólny mianownik – jest nim agresywna, wszechwładna, totalna irracjonalność”. Umysł tknięty taką zarazą – wnioskował Kapuściński - staje się zamknięty, jednowymiarowy, monotematyczny i obraca się jedynie wokół swojego wroga. „Myśl o wrogu żywi nas, pozwala nam istnieć. Dlatego wróg jest zawsze obecny, jest zawsze z nami” (Ryszard Kapuściński, „Imperium”, 1993).
Nie tylko pułapka momentu historycznego zabalsamowała sytuację. Zgodnie ze spostrzeżeniami Kapuścińskiego zindoktrynowani przez szkołę i duchownych, niepogodzeni z utratą dorobku życia, sami już prowadzą tę narrację. Historia się zdarzyła, ale zasiano nienawiść i łatwo nie będzie się jej pozbyć. „Nacjonalizm popycha ludzi do różnych działań. Jedni w jego imię zabijają, inni przez niego giną”.
Pisze Thomas Orchowski: „Polityka pamięci” – geschichtspolitike – mówią Niemcy. Na Cyprze to polityka pamięci absolutnej, ale tylko gdy chodzi o cierpienie własnej społeczności. To wygodna pamięć selektywna. Po co niuansować. Po co wspominać o wydarzeniach, które podważyłyby status wyłącznie pokrzywdzonego. Bo pozycja ofiary jest na wyspie bardzo ważna. Kto wycierpiał więcej . Grecy i tureccy Cypryjczycy wręcz licytują się na nieszczęście i moralne zwycięstwo = bo my bardziej, ale oni przecież”. Tu każdy ma swoje trupy, które wykorzystuje się walcząc o prawdę. Każda strona ma swój mit założycielski.
Orchowski zwraca uwagę, że w cypryjskich miejscach pamięci nie ma miejsca na wątpliwości, szkoły stały się bastionem szowinizmu, Kościół angażuje się w politykę (i to po bardzo złej stronie, bo wspierając ruchy faszystowskie), a wiara ma stanowić o tożsamości. Trudno, by w tej sytuacji zrealizowało się pragnienie jednego z bohaterów: „żebyśmy się wzajemnie słuchali”.
„Cypr - cmentarzysko dyplomatów”
Nie udało się Henry’emu Kissingerowi, nie powiódł się plan Annana. W końcu w 2004 roku Cypr wszedł do UE, więc niektórzy odczytali to jako przypieczętowanie status quo, zwłaszcza, że Republika na tym skorzystała.
Zjednoczenia nie będzie, póki greccy Cypryjczycy nie zrozumieją, że tureccy Cypryjczycy też mają prawo być na wyspie – pisze Orchowski. Problem w tym, że po puczu 1974 roku zmieniła się demografia. Na wyspie mieszkają już nie tylko tureccy Cypryjczycy, ale Turcy z kontynentu. Czy po pół wieku są u siebie, czy nie? Czy bliżej im do tureckich Cypryjczyków czy większa jest wieź - mimo sporów - greckich i tureckich Cypryjczyków. To jest węzeł, którego dotąd nie udało się rozplątać. A reportaż Orchowskiego nie przynosi zbyt wiele optymizmu na przyszłość.
"Wyspa trzech ojczyzn. Reportaż z podzielonego Cypru"
Thomas Orchowski
Wyd. Czarne, 2021