Co to? Jan Paweł II? – zapytała mnie koleżanka, widząc, że trzymam książkę „Drogi nadziei” szwajcarskiego socjalisty i krytyka globalizacji Jeana Zieglera. Oczywiście chodziło jej o tytuł. Tytuł faktycznie może się kojarzyć z „Przekroczyć próg nadziei” – wywiadem rzeką, który z papieżem przeprowadził włoski publicysta Vittorio Messori. Tamta książka stała się w połowie lat 90. bestsellerem, sprzedano jej ok. 20 mln egzemplarzy, wiele z nich w Polsce. Nic dziwnego, że takie skojarzenie mogło się pojawić.

Ale jak się nad tym głębiej zastanowić, to książka Jeana Zieglera w swojej wymowie jest „papieska”. Jej autor to niemłody (rocznik 1934) szwajcarski socjolog, polityk i dyplomata. Już jako człowiek o ustalonej zawodowej reputacji (przez lata zasiadał w szwajcarskim parlamencie, wykładał też na uniwersytetach we Francji oraz w Genewie), wskoczył na kierownicze stanowiska w Organizacji Narodów Zjednoczonych. I zapałał – by tak rzec – religijną wiarą w to, że ONZ jest jedyną organizacją zdolną stworzyć świat oparty na prawdzie i pokoju oraz zapewnić nam życie wolne od niedostatku i lęku.
Jean Ziegler, „Drogi nadziei. Walki zwycięskie, czasem przegrane, ale w których razem możemy zwyciężyć”, tłum. Ewa Cylwik, Książka i Prasa, Warszawa 2021
W ostatnich latach Ziegler napisał wiele książek. Choćby w tym miejscu czytelnicy mogli w 2020 r. przeczytać kilka słów o wydanej po polsku interwencji Zieglera w sprawie nieludzkich warunków panujących w zarządzanych przez Unię Europejską śródziemnomorskich obozach dla migrantów. Wcześniej pisał o roli szwajcarskich banków we wspieraniu przeróżnych autorytarnych reżimów. „Drogi nadziei” jest jednak bardziej fundamentalna od tych poprzednich. To osobiste wspomnienie z czasów pracy dla ONZ. I choć Ziegler raz po raz pozwala sobie na nieskrywane erupcje próżności (byłem, widziałem, zrobiłem, załatwiłem), to jednak cała rzecz jest jednak wielkim wyznaniem miłości wobec Narodów Zjednoczonych.
Ziegler mocno wierzy, że instytucja utworzona w 1945 r. najlepsze ma dopiero przed sobą, a obecne jej problemy są raczej przejściowe. Poza tym – argumentuje Szwajcar – nie koncentrujmy się wyłącznie na porażkach oraz powolności (spowodowanej paraliżującym prawem weta dla stałych członków Rady Bezpieczeństwa, z którego to prawa USA, Rosja czy Chiny robią regularny użytek). Warto – zdaniem Zieglera – docenić cały ekosystem Narodów Zjednoczonych. A więc takie wyspecjalizowane agencje jak Międzynarodowa Organizacja Pracy (MOP), forsująca wprowadzanie i utrzymywanie propracowniczych standardów. Albo Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) czy Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. wyżywienia i rolnictwa (FAO). Ich codzienna praca od kilkudziesięciu dekad robi na świecie autentyczną różnicę – Ziegler chętnie i szczegółowo te dokonania w książce wylicza. I widać, że mierzi go, iż nie zostały one należycie docenione przez opinię publiczną.
Ta książka momentami porywa entuzjazmem i idealizmem, choć może drażnić brakiem dystansu do obiektu kultu. ©℗