Gandalf, Wasyl, Wycior - swego czasu byli największymi gwiazdami radiowej Trójki. Teraz, te stworzone na potrzeby audycji "Nie tylko dla Orłów" postaci, stały się bohaterami książki Wojciecha Manna "Kroniki wariata z kraju i ze świata".

W latach 80. Trójka, na tle szarego świata wokół, to było magiczne miejsce, gdzie pracowała magiczna grupa dziennikarzy - przyjaciół. Razem stworzyli audycję "Nie tylko dla Orłów", która była jednym z najpopularniejszych programów nie tylko Trójki. Wojciech Mann i Grzegorz Wasowski odpowiadali za "całokształt", Monika Olejnik jak pani Elka prowadziła teleturniej, w którym odpowiadała na pytania redaktora (Jana Chojnackiego) i notariusza (Stanisława Plakwicz), przy żywo reagującej publiczności (Alicja Resich-Modlińska, Jerzy Kordowicz).

"W tamtych czasach był to dla nas rodzaj azylu. Paradoksalnie wymyślając abstrakcyjne i głupie dowcipy, zachowywaliśmy zdrowy rozsądek. Wokół było tyle niedobrej, groźnej abstrakcji, że chowaliśmy się w te nasze wymyślone postaci. Gdy zapoznają się państwo z zawartością tej książki, zobaczą państwo, że omijaliśmy wszystko, co dotyczyło tamtejszej sytuacji, gospodarki, polityki, lubianych lub nielubianych postaci. To był zupełnie inny nurt" - opowiadał Wojciech Mann na wtorkowym spotkaniu z czytelnikami.

Głównymi postaciami audycji, a teraz książki Manna, byli m. in. Gandalf i mgr Czupurny - specjaliści, którzy udzielają intymnych słuchaczom; Żelazny Karzeł Wasyl, który opowiadał o swoich przygodach; Pan Henio i prowadzący pamiętnik Doktor Wycior.

Mann opowiedział także, jak powstawała audycja. "Nie wyglądało to tak, że wychodząc ze studia zapominałem o audycji i wracałem do niej dopiero, gdy zaczynała się ponownie za tydzień. Pomysły przychodziły w dowolnym momencie. Notowałem gdzie się dało. Najważniejsze jest to, żeby tekst trzymał się ściśle swojej idei. Ważne jest nawet to, jakie nazwisko nosi dany bohater. Proces wymyślania był ciągły. Dyskutowaliśmy bardzo długo nawet nad jednym słowem" - powiedział Mann.

"Głównodowodzącym był Grzesiek Wasowski i konsultowałem z nim swoje pomysły. Musieliśmy uważać, żeby nie doszło do plagiatu. Bardzo staraliśmy się nie powtarzać wcześniej użytych żartów. Radość tworzenia, a później wspólne czytanie przed programem, była naprawdę wspaniała" - wspominał Mann.

Dziennikarz zdradził także, jak gromadził swoje teksty sprzed lat, by użyć je do książki. "Nie pamiętałem wielu rzeczy, które napisałem, jednak każdy tekścik pisany na maszynie z malutką czcionką musiał być mój, ponieważ tylko ja miałem maszynę z tak małymi literkami. Niektórych tekstów nie użyłem, a niektóre dopisałem" - zdradził dziennikarz.

"Kroniki wariata z kraju i ze świata" ilustrowane są zdjęciami autorstwa Tomasza Sikory.

Wojciech Mann zadebiutował na rynku wydawniczym w 2010 roku. Wtedy ukazała się jego książka "RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą". Wydana, dokładnie dwa lata temu, autobiografia bardzo szybko zyskała popularność wśród fanów Manna.

Najnowsza książka Wojciecha Manna ukazała się nakładem wydawnictwa ZNAK.