Po trzydziestu latach od premiery King wciąż wbija Kubrickowi szpile. Poświęcił mu nawet kilka zdań w posłowiu do swojej nowej książki „Doktor Sen”. Niezbyt pochlebnie pisał o brytyjskim reżyserze już wcześniej w „Danse Macabre” – swojej błyskotliwej analizie krytycznej amerykańskiej kultury popularnej – i w niezliczonych wywiadach dawał upust patologicznej wręcz niechęci do filmowego „Lśnienia”. O ironio, to właśnie dzieło Kubricka stało się bodaj tą najbardziej znaną i cenioną spośród dziesiątek adaptacji prozy króla horroru, a zarazem klasykiem gatunku jako takiego, co zapewne jeszcze dodatkowo przyprawia Kinga o spazmy. Dziś uznawane za pozycję w jego dorobku kanoniczną, „Lśnienie” amerykański pisarz ukończył jako dwudziestosiedmiolatek w zaledwie cztery miesiące. Sam hotel Panorama i opowieść o oszalałym dozorcy mają swoje rzeczywiste odpowiedniki. King w lecie 1973 roku spędził noc w rzekomo nawiedzonym The Stanley Hotel w miejscowości Estes Park w stanie Kolorado, skąd zaczerpnął inspirację. Do pisania zasiadł jednak nieco później i książka – będąca w dużej mierze próbą zmierzenia się z „Nawiedzonym” Shirley Jackson, uznawanym przez Kinga za arcydzieło literackiego horroru – została wydana w 1977 roku w nakładzie 50 tys. egzemplarzy w twardej oprawie. Na listy bestsellerów „Lśnienie” wdarło się przebojem po dodruku w miękkiej okładce.
Manuskrypt powieści trafił do Stanleya Kubricka za pośrednictwem studia Warner Brothers; ten szybko zabezpieczył prawa do adaptacji i w październiku 1978 roku oficjalnie ogłosił swój nowy projekt. Do pierwszego zgrzytu na linii reżyser – pisarz doszło, kiedy Kubrick wychwalał pod niebiosa fabułę „Lśnienia”, lecz w tej samej wypowiedzi deprecjonował powieść jako literaturę niższych lotów. Kolejnego kopniaka wymierzył Kingowi podczas wywiadu rzeki z Michaelem Cimentem, kiedy powiedział, że chcąc „wyekstrahować esencję książki”, zaczął grzebać przy napisanym przez autora powieści scenariuszu, aż stwierdził, że napisze go od nowa, do spółki z Dianie Johnson, którą uważał za poważną pisarkę. Nie potrzeba wielkiej przenikliwości, żeby domyślić się, iż Kingowi niezbyt takie rozwiązanie leżało, choć, jak sam mówił, podczas rozmów z Kubrickiem powtarzał reżyserowi, że to jego film i niech sobie robi, co chce. Dodając oczywiście, że zaproponowane przez niego rozwiązania fabularne są bzdurne. Panów poróżniło także podejście do samej problematyki związanej z opowieściami o duchach. King wspominał, że Kubrick wydzwaniał do niego o dziwnych porach, pytając na przykład, czy wierzy w Boga. „Po kilka telefonach nabrałem przekonania, że Kubrick wierzy w życie pozagrobowe i według niego praktycznie każda opowieść z wątkiem nadnaturalnym jest u swoich podstaw optymistyczna, bowiem wyraża przekonanie o nieśmiertelności ducha”, mówił w wywiadzie dla „Cinefantastique”.