„Kot rabina” po dłuższej przerwie wraca do Polski. Tym razem pięć części wybitnego komiksu Joanna Sfara ukazuje się w jednym tomie.

Kot rabina bardzo lubi i szanuje rabina, ale jego córkę, Zlabię, bezgranicznie uwielbia. „Gdyby koty umiały mówić, toby opowiadały niewiarygodne historie” – wzdycha czasami Zlabia, a kot rabina bardzo chciałby spełniać marzenia swojej pani. Będzie miał ku temu znakomitą okazję, pożera bowiem skrzeczącą papugę, a to niespodziewanie daje mu zdolność mówienia. Efekt uboczny będzie taki, że rabin – choć gadającego kota uznaje za cud – zabrania zwierzakowi przebywać ze Zlabią, by „nie wpoił jej niebezpiecznych myśli”. Kot musi więc zmienić swoje życie i postanawia zostać żydem. Zaczynają się nauki i dyskusje, pojawiają się problemy (kot nie może mieć bar micwy, bo nie jest człowiekiem), ale zwierzak – zgodnie z talmudyczną tradycją – pobiera nauki z Pisma, nieustannie je kwestionując i kontestując. Ale komiks Joanna Sfara nie jest bynajmniej ilustrowanym podręcznikiem wierzeń sefardyjskich żydów. Kot, choć jest pełnoprawnym członkiem rodziny rabina, ma przecież swoje kocie sprawy. Jest także bystrym i cynicznym komentatorem rzeczywistości. Gdy rabin zarzuca mu kłamstwo, kot odpowiada, „że słowami można wypowiadać, co się chce, nawet rzeczy nieprawdziwe, że to daje wspaniałą moc, którą powinien wypróbować”.

Akcja opowieści toczy się w Algierii w latach 30. ubiegłego wieku. Sfar oparł ją w znacznej mierze na historii swoich przodków. – Wiele elementów to wspomnienia mojej babki. Na przykład znałem nazwy ulic, ale nie wiem, jak wyglądały, bo nie zachowały się żadne zdjęcia – rodzina musiała uciekać z Algierii. Warstwa wizualna powstała więc w mojej wyobraźni – zdradzał w jednym z wywiadów. Tytułowy bohater komiksu jest za to prawdziwy, choć nigdy nie należał do rabina. – To był mój prawdziwy kot syjamski, bardzo zabawny i bardzo chudy zwierzak. Moja żona, z właściwą sobie czułością, powiedziała kiedyś: „Jest tylko jedna rzecz, którą rysujesz nieźle. To kot. Powinieneś zrobić komiks o kocie” – wspomina.

Gdy pierwszy tom „Kota rabina” ukazał się we Francji, Joann Sfar dopiero stał u progu wielkiej kariery. Miał co prawda na koncie kilkanaście albumów i garść komiksowych nagród i wyróżnień, ale prawdziwy sukces był przed nim. Dziś 42-letni artysta jest gwiazdą. Jego albumy sprzedają się w setkach tysięcy egzemplarzy, są także tłumaczone na inne języki. W Polsce ukazały się m.in. pierwsza część „Klezmerów”, opowieści o losach wschodnioeuropejskich Żydów w przededniu II wojny światowej, łączący surrealistyczny humor i estetykę grozy cykl „Profesor Bell”, a także doskonała adaptacja „Małego księcia” Saint-Exupery’ego. Sfar okazał się także utalentowanym reżyserem. Na ekran przeniósł dwa spośród swoich komiksów – biografię Serge’a Gainsbourga oraz właśnie „Kota rabina”. Za oba filmy dostał zresztą Cezary. Do swoich sukcesów cały czas podchodzi jednak z dużym dystansem: – Gdy we Francji sprzedało się sto tysięcy egzemplarzy pierwszego tomu „Kota rabina”, wydawca przysłał mi wielką skrzynkę kociego jedzenia. Żeby kot też dostał swoją działkę.

Kot rabina | scenariusz i ilustracje: Joann Sfar | Wydawnictwo Komiksowe 2013 | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 6 / 6