Brytyjczyk William Boyd, w „Solo” ponownie przeniósł agenta 007 w lata 60. trzymając się chronologii (oraz biograficznych szczegółów) ustalonej przez Fleminga.

Zarządzający marką „James Bond” spadkobiercy Iana Fleminga od kilku lat próbują przywrócić literacką rangę powieściowej serii o agencie 007. O ile bowiem filmy o Bondzie z reguły trzymały przyzwoity poziom, o tyle z książkami było znacznie gorzej. Co prawda, pierwszą wydaną po śmierci Iana Fleminga powieść „Colonel Sun” napisał Kingsley Amis (choć ukrywał się pod pseudonimem), później jednak przez całe dekady było znacznie gorzej. Bondowskie powieści seryjnie tłuczone najpierw przez Johna Gardnera, później przez Raymonda Bensona, to lektura dla najbardziej zagorzałych – i jednocześnie niespecjalnie wymagających – miłośników serii. W 2008 roku, w setną rocznicę urodzin Fleminga, ukazała się jednak książka, która odmieniła losy bondowskiego cyklu. „Piekło poczeka” Sebastiana Faulksa przeniosło akcję z powrotem w lata 60. Kolejną powieść napisał równie sprawny rzemieślnik – Jeffery Deaver – on jednak zdecydował się na uwspółcześnienie historii 007. I to go zgubiło: sprawnie napisana „Carte Blanche” to niezły thriller, ale nieudany „Bond”.

Pałeczkę przejął zatem Brytyjczyk William Boyd, w „Solo” ponownie przenosząc agenta w lata 60. i trzymając się chronologii (oraz biograficznych szczegółów) ustalonej przez Fleminga. 007 najpierw udaje się do małego afrykańskiego państewka, by na zlecenie MI6 powstrzymać trwający tam przewrót państwowy. Zdradzony i ciężko ranny wraca do Anglii, by zaplanować zemstę. Oczywiście nie może korzystać z przywilejów przysługujących agentowi, szykuje więc samowolkę. „Solo” ma sznyt powieści szpiegowskiej retro, obowiązkowo ubarwiony klasycznymi bondowskimi elementami. Agent spotyka więc na swojej drodze zarówno piękne (i czasem niebezpieczne) kobiety, jak i odpowiednio zwyrodniałych przestępców. Boyd wiernie naśladuje Flemingowską frazę, ale jego powieść na szczęście jest czymś więcej niż literacką mimikrą.

Solo | William Boyd | przeł. Agnieszka Sobolewska | W.A.B. 2013 | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 4 / 6