Prokuratura oskarżyła producenta „Planety Singli” o zabór tantiem należących się autorce oryginalnego scenariusza. Ten twierdzi, że skorzystał jedynie z pomysłu, za który zapłacił.
Prokuratura oskarżyła producenta „Planety Singli” o zabór tantiem należących się autorce oryginalnego scenariusza. Ten twierdzi, że skorzystał jedynie z pomysłu, za który zapłacił.
Prawdopodobnie jest to pierwsza w Polsce sprawa, w której postawiono taki zarzut. Producent „Planety Singli” najpierw zgłosił autorkę oryginalnego scenariusza do Stowarzyszenia Filmowców Polskich - Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych. Po blisko czterech latach, gdy ta wytoczyła mu proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych, usunął ją z rejestru, a przypisane jej 6 proc. udziałów podzielił między siebie i pięciu innych scenarzystów.
- Czuję się skrzywdzona, nie tylko finansowo. Dla każdego autora bardzo ważne jest zaistnienie w świadomości odbiorców. Mnie zaś tego pozbawiono, wymazano mnie z filmu, który wymyśliłam - mówi Urszula Antoniak, scenarzystka i reżyserka filmowa od lat mieszkająca w Holandii, autorka pierwotnego scenariusza do „Planety Singli”.
- Pani Antoniak została wymieniona w metryce złożonej do SFP-ZAPA, ale nie ze względu na jej wkład twórczy w scenariusz, którego obiektywnie nie było. Po wszczęciu szeregu procesów zostałem zmuszony do zweryfikowania swojego pierwotnego, przyjacielskiego stanowiska i doprowadziłem metrykę do stanu zgodnego z rzeczywistością. Oczywiście celem nie były pieniądze, bo te są śmieszne - ten jeden procent, który rzekomo sobie przywłaszczyłem, to kwota tantiem w wysokości raptem ok. 200 zł rocznie - odpowiada Radosław Drabik, producent „Planety Singli”.
Aby zrozumieć tło tego sporu, trzeba się cofnąć do 2013 r. To wtedy Antoniak pokazała Drabikowi swój scenariusz do „Planet Single” (tak brzmiał oryginalny tytuł). Znali się od jakiegoś czasu, można nawet powiedzieć, że przyjaźnili. Mieszkająca na stałe w Holandii reżyserka i scenarzystka miała już na swym koncie nagradzane wcześniej filmy, jak „Nic osobistego”, ale była utożsamiana z nurtem kina artystycznego. Jej nowy scenariusz był zaś komedią romantyczną. Spodobał się Drabikowi, który zapalił się do pomysłu nakręcenia filmu w Polsce. Ponieważ oryginalny scenariusz powstał z myślą o rynku holenderskim, od początku założono, że trzeba będzie go dostosować do polskich realiów. Na tym zbieżność wersji się kończy.
W 2014 r. Antoniak odsprzedała Drabikowi prawa do oryginalnego scenariusza. Nie odsprzedała jednak, mimo iż Drabik o to zabiegał, praw do treatmentu, który ten scenariusz rozwijał.
- Zgodziłam się na dużo niższą kwotę od rynkowej, gdyż była mowa o dalszej współpracy, także przy dostosowaniu oryginalnego scenariusza do polskich realiów. Przez pewien czas zresztą uczestniczyłam w tych pracach, zarówno podczas tzw. burzy mózgów, jak i później, przekazując swój nowy treatment (rozbudowany dramaturgicznie dokument uzupełniający pierwotny scenariusz - aut.) w celu stworzenia polskiej wersji scenariusza. Nagle kontakt się urwał, a w 2015 r. dowiedziałam się pokątnie, że zdjęcia do filmu już ruszyły - relacjonuje Urszula Antoniak.
Inaczej przedstawia to Radosław Drabik.
- Pani Antoniak po kilku sesjach sama zrezygnowała z dalszych prac z nami, twierdząc, że woli pracować nad swoimi autorskimi projektami, niż brać udział w pracach grupy osób tworzących historię pod dyktando producenta. Prace nad scenariuszem prowadziliśmy później z wieloma scenarzystami, którzy także nie korzystali z tego treatmentu. Podsumowywał on kilka burz mózgów czteroosobowej grupy i był bardziej dokumentem roboczym, a finalnie doprosiłem się, aby go otrzymać, ponieważ wypadało, aby pozostał jakiś ślad prac, za które pani Antoniak, a także inni współtworzący, dostali wynagrodzenie - opowiada.
To ostatnie potwierdza również sama zainteresowana - rzeczywiście dostała wynagrodzenie za konsultacje, ale praw autorskich do wspomnianego treatmentu nie przeniosła.
W lutym 2016 r. „Planeta Singli” ma premierę. Film zdobywa olbrzymią popularność i zajmuje pierwsze miejsce w polskim zestawieniu Box Office. W walentynkowy weekend, tydzień po premierze, obejrzało go ponad pół miliona osób.
Nazwisko Antoniak pojawiło się w napisach końcowych, choć w korespondencji z producentem zabiegała, by umieszczono je również w napisach początkowych. Przedstawiono ją jako autorkę historii, na podstawie której powstał scenariusz. Choć nie była usatysfakcjonowana, to na tym etapie nie zdecydowała się na podjęcie kroków prawnych.
- Czarę goryczy przelała konferencja prasowa po 41. Festiwalu Filmowym w Gdyni, na którym film był nominowany do nagrody głównej. Pan Drabik oświadczył wówczas publicznie, że z mojego scenariusza nie zostało tak naprawdę nic, oprócz tytułu - opowiada Antoniak. Podkreśla, że słowa producenta nie tylko umniejszały jej wkład, lecz także mogły mieć wpływ na jej dalszą karierę. Zależało jej na tym, by w branży wiedziano, że ma doświadczenie także w lżejszych gatunkach filmowych.
W pozwie skierowanym przeciwko producentowi domaga się przeprosin za stwierdzenie, jakie padło podczas wspomnianej konferencji, pozbawienie prawa do nadzoru autorskiego oraz 80 tys. zł zadośćuczynienia. Pozwany nie zgadza się z jej zarzutami.
- Naszym celem nie było umniejszenie roli Urszuli Antoniak, a wręcz przeciwnie - wskazanie jej jako osoby, od której zaczęła się nasza przygoda z „Planetą Singli”, co można bez trudu zrozumieć, wysłuchując całej wypowiedzi na konferencji, a nie zdania wyrwanego z kontekstu. Na konferencji podkreślaliśmy, że prace nad scenariuszem trwały wiele miesięcy, czego skutkiem było to, że z pierwotnego scenariusza pozostał tylko tytuł przetłumaczony na język polski i pomysł na fabułę, który można ująć w jednym zdaniu - komentuje Radosław Drabik.
- Pani Antoniak nie wykazywała roszczeniowej postawy podczas premiery filmu, na której była obecna na scenie, ani też przed poznaniem wyników filmu. Myślę, że tak się dzieje, kiedy twórca ze świata kina autorskiego, gdzie statystycznie nie odnosi się dużych sukcesów finansowych, nagle zdaje sobie sprawę, że wycofał się z projektu i sprzedał swój pomysł, a ktoś inny rozwinął go i stworzył kasowy hit - dodaje.
W chwili wnoszenia pozwu (wrzesień 2019 r.) Urszula Antoniak w metryce „Planety Singli” zarejestrowanej w SFP-ZAPA widniała od 2016 r. jako jedna ze scenarzystów. Producent przyznał jej uznaniowo 6 proc. udziałów w prawie do scenariusza. Tantiemy jednak nie dochodziły - niewykluczone, że błąd leżał po stronie holenderskiej organizacji zbiorowego zarządzania.
Sytuacja zmieniła się po wniesieniu pozwu. Wówczas producent wykreślił z metryki nazwisko i udziały autorki, a wspomniane 6 proc. podzielił po równo pomiędzy siebie (sam również uważa się za jednego z autorów scenariusza) oraz pięciu innych scenarzystów. Prokuratura zakwalifikowała to jako wprowadzenie w błąd SFP-ZAPA oraz pozbawienie Urszuli Antoniak niezrzekalnego wynagrodzenia autorskiego.
- Poza działaniem samego oskarżonego moje zdziwienie budzi fakt, że organizacja zbiorowego zarządzania nie weryfikuje zgłoszeń. Producent może całkowicie dowolnie zdecydować, że ktoś jest lub nie jest autorem, ile ma udziałów lub też, jak w tym przypadku, całkowicie ich pozbawić - zauważa Janusz Piotr Kolczyński, radca prawny z kancelarii C.R.O.P.A., który reprezentuje Urszulę Antoniak we wszystkich wspomnianych postępowaniach.
SFP-ZAPA twierdzi, że to powszechna praktyka.
- To producent jako organizator i koordynator całego projektu, jakim jest powstanie filmu, ma pełną wiedzę o umowach, jakie zawiera z autorami, i w ramach swojej odpowiedzialności zgłasza ich udziały w metrykach - wyjaśnia Dominik Skoczek, dyrektor SFP-ZAPA.
Radosław Drabik uważa, że próbuje się go ukarać za to, że chciał zachować się w porządku wobec autorki pierwotnego scenariusza i początkowo zgłosił ją do podziału tantiem, choć nie musiał.
- Przedstawienie mojemu klientowi zarzutów karnych jest zupełnie bezpodstawne. Doszło do tego wobec całkowitego niezrozumienia przez organa ścigania istoty sprawy, pomimo nieustalenia przez prokuraturę stanu faktycznego i z pominięciem jakiejkolwiek analizy prawnej, w szczególności dotyczącej prawa autorskiego. Prokuratura pominęła wszystkie zgłoszone przez obronę wnioski dowodowe, w tym nie przesłuchała mojego klienta - przekonuje reprezentująca Drabika Marta Mikołajczyk, radca prawny z kancelarii Porębski i Wspólnicy.
W obydwu sprawach - i cywilnej, i karnej - chodzi nie tylko o specyficzny wkład twórczy, lecz także o prawa do filmu jako całości i ochronę tantiem. Także o prawo do wykonywania nadzoru autorskiego nad filmem. Istotne jest choćby to, czy zabiegi narracyjne, dramaturgia, struktura postaci, relacje budowane między bohaterami mogą być wkładem do filmu. Chodzi o udział w pracach nad ostatecznym scenariuszem. Autorka twierdzi, że jej wkład w film był znaczący i kontynuowano prace na podstawie tego wkładu. Na dowód tego jej pełnomocnik przedstawił opinię międzynarodowego konsultanta ds. scenariuszy i dramaturga Davida Pope’a. Ocenił on, że wkład autorki w film wyniósł co najmniej 50 proc. Jego zdaniem główna bohaterka filmu ma tę samą strukturę postaci. Choć jej imię zostało w filmie zmienione, to jej cele i przeszkody w ich realizacji są takie same. Postacie drugoplanowe uległy tylko niewielkim dostosowaniom, ale dramaturgicznie służą tej samej funkcji.
Producent konsekwentnie utrzymuje, że skorzystał jedynie z pomysłu, a do pierwotnego scenariusza kupił autorskie prawa majątkowe łącznie z prawem do opracowań.
- Sam pomysł na dany utwór nie jest twórczy. Zwłaszcza w sytuacji, w której jest oparty na motywie funkcjonującym od dawna w kulturze (uwspółcześniony motyw Kopciuszka). Nie zapominajmy też o tym, że pan Drabik nabył prawa autorskie do pierwotnego scenariusza i nawet mógł go opracować, z tym jednak, że autor opracowanego utworu nie jest autorem opracowania. Producent konsultował kwestię autorstwa scenariusza z wieloma ekspertami, których ocena jednoznacznie przesądza o słuszności nieuznania pani Antoniak za współautorkę scenariusza „Planety Singli” - uważa Marta Mikołajczyk.
- Napisaliśmy po prostu od zera nowy scenariusz, nad którym praca zabrała siedmioosobowej grupie scenariuszowej ponad dziesięć miesięcy - przekonuje producent, zwracając uwagę, że zastosował nową wówczas w Polsce metodę pracy nad projektem, czyli tzw. writers room (pokój pisarzy).
- Dla mnie to próba rozmycia praw autorskich - ocenia z kolei Janusz Piotr Kolczyński. Jak zaznacza, oryginalny scenariusz i treatment przekazano kolejnym osobom i w ten sposób powstała kaskada.
- Twórczość pani Antoniak sprowadzono do zera, do idei lub pomysłu, tylko po to, aby nie brała udziału w sukcesie filmu. Rażące było zwłaszcza publiczne sugerowanie, że wymyśliła wyłącznie tytuł filmu, podczas gdy to właśnie stworzona przez nią dramaturgia wykreowała jego sukces - uważa prawnik.
Opisany pozew jest jednym z kilku wniesionych przez Urszulę Antoniak.
- W 2020 r. na Litwie miał premierę remake filmu w reż. Robertasa Razma. Sprzedano opcję na wyprodukowanie kolejnego remake’u. Według umowy z Drabikiem Antoniak miała otrzymać 5 proc. zysków. Pieniędzy nie dostała. Uznano, że chodzi o pomysł. I w tej sprawie toczy się spór sądowy. Autorka pozwała również TVN za wielokrotne, celowe jej zdaniem, nadawanie filmu z wadą prawną. Jak twierdzi, nie udzielała TVN zgody na korzystanie z treatmentu i Drabik ukrył ten fakt przed stacją, twierdząc, że ma wszystkie prawa do filmu - wylicza Janusz Piotr Kolczyński.
TVN wniósł o oddalenie powództwa. Nie komentuje sprawy z uwagi na to, że toczy się ona za zamkniętymi drzwiami.©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama