Popularna aktorka Melanie Griffith czuje się coraz gorzej w Hollywood, a wszystko za sprawą jej wieku. Ostatnio przyznała, że właśnie, dlatego dostaje coraz mniej propozycji i ma wrażenie, iż wszyscy liczą na jej odejście na emeryturę...

"Mam 54 lata, a w Hollywood to antyczny wiek" - oceniła i dodała, że nie czuje się jeszcze staro. "To jednak nikogo nie obchodzi. Świat filmu szuka innych postaci" - podkreśliła żona Antonio Banderasa.

Griffith żałuje, że tak się dzieje, bo sama należy jeszcze do starej, dobrej szkoły, która stawiała nie tylko na wygląd, ale również na wykształcenie.

"W dzisiejszych czasach chodzi przede wszystkim o pieniądze. Produkcje Hollywood niewiele mają już wspólnego ze sztuką, a dobrego aktorstwa prawie się już nie spotyka" - powiedziała.

Mimo że teraz czuje się ze względu na swój wiek dyskryminowana, to wcześniej właśnie jej uroda była w dużej mierze powodem jej popularności. Później jednak reżyserzy przestali korzystać z jej usług ze względu na jej kłopoty z narkotykami.

"Może i kiedyś miałam złą reputację, ale już dawno przestałam się tym przejmować" - podkreśliła aktorka.