Naszkicowany w pośpiechu między kolejnymi zwrotami akcji portret paryskich wyższych sfer wydaje się nazbyt powierzchowny. Od twórcy formatu Costy-Gavrasa oczekiwałoby się więcej niż stereotypowych migawek z suto zakrapianych imprez i erotycznych schadzek.

Mimo upływu lat Costa-Gavras nie traci werwy. W swoich poprzednich filmach francuski reżyser greckiego pochodzenia nie wahał się zadrzeć z CIA i Watykanem. Tym razem twórca „Zaginionego” występuje przeciw równie potężnemu przeciwnikowi. Za sprawą „Żądzy bankiera”Gavras przyjmuje pozę podejrzliwego obserwatora finansowych elit Paryża. Główny bohater filmu, młody dyrektor paryskiego banku, bez trudu porozumiałby się z Gordonem Gekko z „Wall Street”. Niestety, Marc z „Żądzy bankiera” nie dorównuje charyzmą swemu diabolicznemu poprzednikowi. Reżyser nie daje swojemu bohaterowi pola do popisu, gdyż nie wydaje się zainteresowany nadmiernym psychologizowaniem. Żywiołem Gavrasa pozostaje akcja, która w „Żądzy bankiera”mknie do przodu niczym dobrze rozpędzone porsche. Narzucone przez wiekowego reżysera tempo intrygi budzi uznanie, lecz jednocześnie nakłada na fabułę istotne ograniczenia.

Naszkicowany w pośpiechu między kolejnymi zwrotami akcji portret paryskich wyższych sfer wydaje się nazbyt powierzchowny. Od twórcy formatu Costy-Gavrasa oczekiwałoby się więcej niż stereotypowych migawek z suto zakrapianych imprez i erotycznych schadzek. Chwilami francuski twórca potrafi zresztą zabłysnąć gorzką ironią rodem ze zrealizowanych przez niego kilka lat temu „Ostrych cięć”. W jednej z najlepszych scen „Żądzy bankiera” Marc podczytuje do poduszki „Czerwoną książeczkę”Mao Zedonga. Właśnie w biblii komunistów bohater poszukuje uzasadnienia dla swych kluczowych decyzji ekonomicznych. Wypada żałować, że „Żądza bankiera” nie obfituje w większą liczbę podobnych paradoksów i dwuznaczności. Na dłuższą metę film Gavrasa przypomina napisaną kunsztownym językiem, lecz jałową, propagandową broszurę.

Żądza bankiera | Francja 2012 | reżyseria: Costa-Gavras | dystrybucja: Against Gravity | czas: 113 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 3 / 6