Bohaterowie mojego filmu potrafią docenić wartość bycia wyjątkowym. Już rozumieją, że czasami dobrze jest się wyróżniać – mówi Julie Bertuccelli, reżyserka „Szkoły Babel”, wchodzącej dziś na ekrany polskich kin
Spędziła pani ponad rok w podparyskiej szkole La Grange, gdzie funkcjonuje jedna z wielu specjalnych klas dla dzieci imigrantów. Uczą się tam języka i poznają lokalne zwyczaje. Jak udało się pani zdobyć ich zaufanie?
Najpierw poznałam ich nauczycielkę Brigitte Cervoni. Dzięki niej w ogóle odkryłam, że takie klasy funkcjonują. Odwiedziłam ją kilka razy w szkole i w następnym roku postanowiłam wrócić już z kamerą. Dzięki Brigitte zgodę na realizację tego projektu wyraził dyrektor placówki. A jak było z dzieciakami? Usiadłam z nimi, opowiedziałam, co zamierzam zrobić, jaka będzie w tym ich funkcja, czego mogą się spodziewać. Zapytałam, co o tym sądzą. Zgodzili się, ale musiałam jeszcze zdobyć zgodę rodziców. I to wszystkich – gdyby choć jeden nie wyraził zgody, filmu by nie było. Nie mogłabym iść do celu po trupach, rozbijać klasy, prowokować animozji. Myślę, że rodzice zrozumieli mój punkt widzenia, dostrzegli, że jestem po ich stronie. I zgodzili się, wszyscy! Potem musiałam trzymać rękę na pulsie. Utrzymywać z nimi kontakt. Informować o planach, postępach. Ja pomagałam im, a oni mnie.
Pozostało
94%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama