Pierwszy wniosek złożony na podstawie ustawy o finansowym wspieraniu produkcji audiowizualnej został przez PISF odrzucony. Na decyzję czeka obecnie sześć projektów filmów i seriali.
Firma producencka TFP poprosiła o niespełna 1,2 mln zł na familijny film fantasy pt. „Czarny młyn”. W końcu marca Polski Instytut Sztuki Filmowej (PISF) odmówił dofinansowania. Jak nam wyjaśnia biuro prasowe instytutu, taką decyzję podjęto „z powodów formalnych i merytorycznych”. Producent filmu nie chce komentować pierwszego niepowodzenia przy korzystaniu ze wsparcia dla kinematografii. Swój wniosek poprawił, złożył ponownie i czeka na jego rozpatrzenie.
Przepisy, dzięki którym można się starać o pieniądze z budżetu państwa na „Czarny młyn” i inne produkcje audiowizualne, weszły w życie w lutym. Umożliwiają otrzymanie zwrotu 30 proc. poniesionych w Polsce kosztów (cash rebate) kwalifikowanych, tzn. ujętych w katalogu przygotowanym przez resort kultury. Wnioski rozpatruje i środki rozdziela PISF.
Można się ubiegać o refundację wydatków poniesionych na filmy fabularne, animowane, dokumentalne oraz seriale. Dotyczy to projektów polskich, międzynarodowych koprodukcji, a także usług świadczonych przez krajowe firmy dla zagranicznych produkcji. 15 mln zł to maksymalna kwota, którą można dostać na jeden utwór audiowizualny. Jeśli filmowiec wnioskuje o pieniądze dla kilku projektów w roku, łączne wsparcie nie może przekroczyć 20 mln zł. Warunkiem dofinansowania jest pomyślna przejście testu kulturowego, w którym oceniany jest związek danej produkcji z naszą kulturą i jej wpływ na rozwój krajowego sektora audiowizualnego. Punktowane jest m.in. umieszczenie akcji w Polsce i zatrudnienie polskich twórców.
Celem systemu zachęt jest zwiększenie produkcji filmowej w kraju. Wartość tego rynku, szacowana obecnie na 210 mln zł rocznie, dzięki wsparciu z budżetu powinna w najbliższych latach wzrosnąć do 480 mln zł. W dużej mierze ma się do tego przyczynić ściągnięcie do Polski międzynarodowych przedsięwzięć realizowanych dotychczas w innych państwach. Takim projektem jest polsko-amerykański, kręcony w języku angielskim, thriller „Warning”, dla którego spółka Film Produkcja aplikuje o 2,1 mln zł dofinansowania. Większość obsady stanowią aktorzy z USA, ale zagra też Tomasz Kot i kilka innych osób z Polski. Silnym krajowym akcentem tego filmu jest ekipa techniczna i efekty specjalne. U nas odbędzie się też postprodukcja.
– Złożyliśmy wniosek jako jedni z pierwszych, więc pieniędzy powinno wystarczyć – mówi Stanisław Dziedzic, szef firmy Film Produkcja. Pieniądze są bowiem przydzielane według kolejności zgłoszeń. Na decyzję PISF czeka obecnie sześć projektów filmów i seriali. Ich producenci liczą na kwoty od ponad 1 mln zł do kilku mln zł. Jeśli wszystkie podania zostaną rozpatrzone pozytywnie, krajowy rynek zasili ok. 15,5 mln zł. Łącznie w tym roku będzie do wydania ponad 100 mln zł. PISF nie zna jeszcze dokładnej kwoty, ale ustawowe maksimum na ten rok sięga 211 mln zł. – Zachęty to dobry bodziec dla biznesu filmowego. Szkoda tylko, że wprowadzono je tak późno – ocenia Stanisław Dziedzic.
System aplikacji miał działać w oparciu o podpis elektroniczny, ale z tym PISF ma trudności techniczne, więc na razie obowiązują wnioski papierowe. Choć skorzystanie z zachęty wymaga wypełnienia wielu dokumentów, ten model ma jedną istotną przewagę nad dotacjami, od wielu lat przydzielanymi przez tę samą instytucję. Na refundację może bowiem liczyć każdy spełniający ustawowe kryteria projekt – niezależnie od tego, czy się władzom instytutu podoba czy nie. Natomiast przed otrzymaniem dotacji trzeba pomyślnie przejść tzw. konkurs piękności.
Środki w obu systemach są porównywalne. W tym dotacyjnym na wsparcie produkcji filmowej w 2017 r. PISF przeznaczył ok. 134 mln zł, z czego prawie 87 mln zł poszło na produkcję filmów fabularnych.
41 polskich filmów weszło do kin w 2018 r.
10 mln zł kosztowała najpopularniejsza z ubiegłorocznych produkcji – „Kler”
2,5 mln zł trzeba wydać na film w Polsce, żeby się starać o dofinansowanie
9 mln zł wyniosła najwyższa w historii dotacja PISF – na film „1920. Bitwa Warszawska”

Trwa ładowanie wpisu