„Tron Atlantydy” to już 22. film z cyklu animowanych produkcji opartych na komiksach wydawnictwa DC

Projekt wciąż stoi na przyzwoitym poziomie, ale zmęczenie materiału – komiksowy potentat wypuszcza po trzy filmy rocznie – zaczyna być odczuwalne, zwłaszcza od czasu, gdy scenarzyści posiłkują się albumami publikowanymi w ramach „New 52” (w Polsce jako „Nowe DC Comics”). Połączenie animacji dla starszych widzów z banalnym scenariuszem nie sprawdza się jednak najlepiej. Na dodatek 70 minut seansu to niezbyt wiele: akcja pędzi do przodu na złamanie karku, ale i tak brakuje czasu, by odpowiednio wprowadzić kolejnych bohaterów. Fabuła skupia się więc na losach Aquamana, nowego członka Ligi Sprawiedliwości, i – o czym sam heros przez dłuższy czas nie wie – prawowitego następcy tronu podmorskiego królestwa Atlantydy. O władzę przyjdzie mu jednak stoczyć krwawą walkę z przyrodnim bratem, który w planach ma także podbój lądów. I nawet przy pomocy Supermana, Batmana i całej superbohaterskiej kompanii Aquamanowi nie będzie łatwo o zwycięstwo.

Liga Sprawiedliwości: Tron Atlantydy | reżyseria: Ethan Spaulding | dystrybucja: Galapagos | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 3 / 6