Połączenie kina grozy i opowieści z Dzikiego Zachodu rzadko się udaje. „Śmierć w Tombstone” wyjątkiem tu nie jest.

Niskobudżetowa produkcja zainteresuje pewnie wyłącznie fanatyków obu gatunków oraz wielbicieli podupadłych aktorów kina akcji gotowych przyjąć każdą rolę – tu akurat Danny’ego Trejo i Mickiego Rourke’a. Z tym że Trejo przynajmniej sprawia wrażenie, że dobrze się na planie bawił. Gwiazdor „Maczety” gra bandytę, który po udanym napadzie na bank zostaje zabity przez kompanów. Od diabła dostaje jednak drugą szansę – 24 godziny, by do piekła dostarczyć sześć dusz dawnych kumpli zamiast swojej. Trup ściele się więc gęsto i nie może być inaczej, skoro ostatni sprawiedliwy jest powracającym z piekła bandziorem... „Śmierć w Tombstone” bywa efektowna, ale mimo wszystko seans wykracza nawet poza kategorię „guilty pleasure”.

Śmierć w Tombstone | reżyseria: Roel Reine | dystrybucja: Imperial-Cinepix | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 2 / 6