Reżyser, który większą sławę zdobył jako DJ o pseudonimie Mr. Oizo, dokonał nieudolnej próby przeniesienia na ekran umiejętności nabytych na scenie. W zamierzeniu „Wrong” miał stanowić bowiem żywiołowy miks komedii i thrillera, wyobraźni Lyncha i brawury braci Coen. Końcowy efekt tych zabiegów bardziej niż z ekranowym hitem kojarzy się jednak z wizualną kakofonią, która najpierw męczy i irytuje, by ostatecznie pozostawić w stanie zupełnej obojętności.

W swoim nowym filmie Dupieux nie wykorzystał szansy na zdyskontowanie sukcesu iskrzącej się absurdalnym humorem „Opony”. We „Wrong” atrakcyjny wydaje się wyłącznie wyjściowy pomysł. Dupieux przedstawia na ekranie wiele epizodów z życia Dolpha Springera – mężczyzny zmagającego się z rzeczywistością, której reguł nie rozumie. Podczas obserwowania coraz bardziej zdezorientowanego bohatera można początkowo odnieść wrażenie, że właśnie takie historie opowiadałby Franz Kafka, gdyby tylko natura nie poskąpiła mu poczucia humoru.

Towarzyszący tej wizji czar bardzo szybko jednak pryska, a Dupieux udowadnia, że nie ma pojęcia, jak korzystać z potencjalnego atutu. Zamiast umiejętnie dawkować swój specyficzny humor, serwuje na ekranie istną kanonadę dowcipów, spośród których większość chybia celu. W związku z tym, że „Wrong” zawodzi na polu czysto komediowym, można by pokusić się o próbę poważniejszej interpretacji filmu. W tej sytuacji najwięcej uwagi należałoby poświęcić dziwacznym kontaktom Dolpha z otoczeniem. Mężczyzna nie potrafi przyjąć do wiadomości, że jakiś czas temu stracił pracę, i regularnie powraca do biura, by – ku zdziwieniu dawnych kolegów – zajmować miejsce przy jednym ze stolików. Równie nieporadny bohater okazuje się także w życiu prywatnym.

Dolph jest typem outsidera i nie potrafi nawiązać głębszych relacji z ludźmi. Jedyną istotą, którą zdaje się darzyć jakimkolwiek uczuciem, jest jego ukochany pies. W tej sytuacji nie dziwi to, że gdy pewnego dnia zwierzę znika, świat bohatera automatycznie wywraca się do góry nogami. Kłopot w tym, że potencjalny dramat Dolpha nie prowokuje u widza właściwie żadnego zaangażowania emocjonalnego. Główny bohater jako postać ledwie naszkicowana i pozbawiona wyraźnych cech charakteru wydaje się po prostu zbyt mało interesujący, by skłonić do autentycznego przejęcia się jego losami. Przy odrobinie dobrej woli z gąszczu nietrafionych pomysłów i chybionych gagów uda się jednak wydobyć elementy godne uwagi. Pojedyncze żarty mogą skłonić do uśmiechu, a poetycki absurd wdzierający się do monotonnej rzeczywistości w byłej pracy Dolpha spodoba się pewnie miłośnikom prozy Borisa Viana. Jak przystało na muzyka twórca „Wrong” zadbał o to, żeby widzom zapadła w pamięć także ścieżka dźwiękowa. Sprawność, z jaką Mr. Oizo radzi sobie jako kompozytor, stanowi jednak tylko kolejny dowód na to, że z planu filmowego jak najszybciej powinien wrócić na scenę.