Z niepojętych dla mnie powodów film Wieczur-Bluszcz dosyć długo leżał u dystrybutorów na półce rezerwowej. Jedna z niewielu propozycji ze znaczącym potencjałem komercyjnym od wielu miesięcy była pokazywana na różnych festiwalach, ale dopiero teraz trafia do kin.
W pierwszym odczytaniu „Być jak Kazimierz Deyna” nawiązuje do amerykańskiego kina inicjacyjnego. Wszyscy pamiętamy cudowne filmowe opowieści z Hollywood w rodzaju „Czułych słówek”, „Ogni świętego Elma” czy „Mystic Pizza”, pokazujących konflikt pokoleń towarzyszący trudnemu wchodzeniu w dorosłość. Chodzi o stałe punkty graniczne tego rodzaju drogi: bunt przeciwko rodzicom, dojrzałość do rozumienia ich wyborów, wreszcie próbę odnalezienia własnego, indywidualnego głosu w rzeczywistości uformowanej przez wielość. Anna Wieczur-Bluszcz, przenosząc do kina dramat Radosława Paczochy, wpisała w tego rodzaju perspektywę również rodzimy afekt dla futbolu, unikając satyrycznego syntetyzowania problemów branży piłkarskiej, jak w „Piłkarskim pokerze” Janusza Zaorskiego, na rzecz melancholijnej historii dojrzewania w cieniu futbolu. Bohater filmu, jednocześnie narrator opowieści, urodził się w październiku 1977 r., czyli w dniu, kiedy polska reprezentacja zagrała przełomowy mecz z Portugalią. Los nie mógł się pomylić. Kazik miał w przyszłości zająć miejsce Kazimierza Deyny, dlatego od dziecka musiał uczestniczyć w treningach, meczach, sparingach. Chyba niepotrzebnie. Dojrzewanie chłopca w cieniu miłości i nienawiści do piłki nożnej to główny, ale wcale nie najważniejszy element filmowej historii. Istotniejsze w debiucie Wieczur- Bluszcz wydaje się to, co stanowi tło poczynań bohatera. Zmieniają się przyzwyczajenia rodziców i dziadka Kazika, zmienia się Polska. „Gorączka sobotniej nocy” lat 70. przeistacza się w oldskulowe deformacje lat 80. – z papieżem Polakiem, boomem rocka, sprowadzanymi z Niemiec samochodami oraz dekatyzowanymi kurtkami-marmurkami przywożonymi z Turcji. Za chwilę wyjdziemy na ulice w kreszowych dresach oraz w eleganckich białych skarpetach i jeszcze elegantszych klapkach. Rekonstrukcja tego świata wypadła w filmie najlepiej, a znakomite kreacje w tej partii filmu stworzyli Gabriela Muskała, Przemysław Bluszcz i Jerzy Trela. Część druga, skupiona na wchodzeniu Kazimierza w dorosłość, jest o wiele słabsza.
Niezależnie jednak od kilku wątpliwości Anna Wieczur- -Bluszcz posiadła rzadką wśród polskich filmowców cechę. Przygląda się transformacyjnym wynaturzeniom z sympatią, bez śladu ironii czy poczucia wyższości. Oglądając „Być jak Kazimierz Deyna”, czułem się jak podczas seansu jednego z klasyków kina czeskiego. Pobłażliwe deformacje, kufel piwa, życzliwe mrugnięcie okiem. Polubiłem ten świat. „Głowę miał pełną światła” – pisał o jednym z bohaterów swoich powieści Georges Simenon. To zdanie dobrze oddaje emocje towarzyszące filmowej lekturze „Deyny”.
Być jak Kazimierz Deyna | Polska 2012 | reżyseria: Anna Wieczur-Bluszcz | dystrybucja: Next Film | czas: 95 min | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 4 / 6