O tym, że niszczymy Ziemię trzeba mówić, nawet jeśli to banał - przekonuje Robert Gawliński. Wokalista i lider Wilków opowiada o muzycznych fascynacjach swoich synów oraz o tym, co zaśpiewałby o prezydencie RP, gdyby był młodszy...

Wydaliście niedawno płytę "Światło i mrok", którą zdobi Twoje zdjęcie w indiańskim pióropuszu, a na krążku są piosenki o tym, że świat to fajne miejsce i trzeba go chronić. Przyszedł czas na ekologiczne protest songi w waszej twórczości?

Robert Gawliński: - Indianin w pióropuszu to wojownik, człowiek wolny i żyjący w zgodzie z naturą. Czyli ktoś zupełnie od nas - z przeproszeniem "białasów" - inny. Ale to nie tylko głos o ekologii, również zdanie na temat zmian, które człowiek zrobił na Ziemi czyniąc ją sobie poddaną. Przecież - odnosząc się już bardzo dosłownie do pióropusza - podbijając Amerykę biali ludzie wyrżnęli bodaj 80 procent jej rdzennych mieszkańców. Nie ma, czym się chwalić, to nie są złote zgłoski w historii ludzkości.

Skąd się Wam to wzięło? W dotychczasowej twórczości nie sięgaliście chyba po takie tematy.

Piosenka "Świat to fajne miejsce" powstała na przykład po obejrzeniu dwóch filmów. Jeden był o wokaliście brytyjskiego rockowego zespołu The Clasch Joe Strummerze, który powiedział, że "świat to fajne miejsce", a ludzie bez ludzi są niczym. Kilka tygodni później zobaczyłem "Home - SOS Ziemia!" Luca Bessona, genialny film z fantastycznymi zdjęciami, który traktuje o degradacji naszej planety na skutek działań człowieka. Po tym ostatnim kompletnie osłupiały siedziałem dłuższy czas, a potem wkurzyłem się na siebie. Bo co ze mnie za artysta rockowy - pomyślałem - skoro nie mówię o takich rzeczach. Rock wywodzi się z buntu, więc powinienem krzyczeć przeciw niszczeniu świata, w którym żyjemy. A tego nie robię.

Odpowiedziałeś sobie, dlaczego?

Nie wiem, może wydawało mi się to banalne. Może bałem się narazić na śmieszność... Po tych filmach pomyślałem, że nawet, jeśli - to warto w tej sprawie zabrać głos. Warto mówić nawet z pozoru śmieszne rzeczy. Na przykład to, że jeśli wyrzuconą przez człowieka gdzieś w trawę gumę do żucia - co się przecież zdarza nagminnie - zje wróbel, to umrze, bo jego układ trawienny nie poradzi sobie z tym kawałkiem chemii. Banał? Może - ale kosztuje życie jakiegoś stworzenia, a bierze się tylko z bezmyślności albo braku świadomości. Więc trzeba o tym mówić... Zresztą - wracając jeszcze do piosenki "Świat to fajne miejsce" - do jej zamieszczenia na płycie zachęcił mnie mój starszy syn Beniamin.

W jaki sposób?

Po obejrzeniu filmu Bessona wziąłem gitarę i zacząłem sobie pogrywać nucąc zdanie Strummera pod nosem. Beniamin, który ma swój zespół i od dwóch i pół roku gra na gitarze robiąc to już lepiej niż ja, przechodził gdzieś w pobliżu. Podsłuchał i stwierdził, że to fajne i że muszę to wrzucić na płytę. Nawet zaśpiewał ze mną ten numer. Zresztą wykonaliśmy tę piosenkę całą rodzinę - z Moniką i Emanuelem.

Drugi z synów też jest muzykiem?

Tak, Emanuel zaczął bodaj pół roku temu grać na basie. No i teraz mam z nimi obydwoma za swoje... (śmiech) Córki matkom kradną szminki, czy pończochy, a moi synowie podprowadzają mi gitary, struny i inne muzyczne rzeczy.

Nuty też?

Nie, niczego nie zapisuję nutami, więc nie mogą. Poza tym mają swoje muzyczne klimaty i swoje pomysły.

20 lat stuknęło niedawno Wilkom, kawał czasu... Wychowało się na was już chyba niejedno pokolenie. Macie tego świadomość?

Nie wiem, czy można mówić o wychowywaniu w moim wykonaniu, skoro sam bywam niegrzeczny...

To znaczy?

Nie chciałbym za bardzo w to wnikać (śmiech). Nadużywam alkoholu, jak mam gorszy czas... W przeszłości zdarzały się też inne substancje... To na pewno nie jest "światło", o którym śpiewam na naszej płycie. Nie zawsze jestem dobry, ale staram się bywać ludzki. Czasem skupiam się na sobie, nie zawsze chce dawać coś innym. Czy to jest wychowywanie? Paweł Kukiz stara się zmienić ordynację - za co go szanuję, bo to jego wkład w lepszą Polskę. Mnie to nie kręci - tym bardziej, że uważam politykę za starą prostytutkę, która pójdzie za tym, co da więcej. Poza tym wychowywać czy przekonywać do czegoś, można kogoś zbuntowanego, kto się z czymś nie zgadza. Tymczasem ja w młodych ludziach, zwłaszcza tych, którzy mają swoje kapele, nie widzę buntu. Od czasów Cool Kids of Death nie słyszałem grupy wyraźnie przeciw czemuś zbuntowanej. A przecież nie brakuje rzeczy, które budzą sprzeciw.

Na przykład?

Gdybym miał 18 lat, to pewnie dawno już napisałbym piosenkę choćby o tym, że mój prezydent jest myśliwym, strzela do zwierząt i trzyma w domu ich czaszki. A mnie jest z tego powodu wstyd.

Twoi synowie podejmują takie tematy, skoro zaczęli grać?

Nie wiem... Póki, co, to wzięli się za gitary. Za poezję jeszcze nie, bo przeczytali za mało książek. To dzieci wychowane przez komputer (śmiech). To znaczy przez nas, ale z jego wyraźną obecnością. A poważnie - to wspaniali młodzi ludzie, tylko wiedzę o słowie pisanym na pewno mogliby mieć większą.

Planujecie nagrać coś razem - coś więcej niż chórki w jednej piosence?

Chyba na to za wcześnie. Poczekajmy aż do tego dojrzeją. Ale jeśli już, to pewnie będzie to na mojej solowej płycie.

Planujesz solowy album?

Myślę o nim. Ale jeszcze nie wiem, jaki będzie. W tej chwili mam w głowie tylko "światło i mrok"...

Zespół Wilki powstał w 1991 r. w Warszawie z inicjatywy wokalisty Roberta Gawlińskiego. Już rok później zespół wydał debiutancki album zatytułowany po prostu "Wilki". Sukces płyty zalicza się do największych na rodzimym rynku lat 90. - sprzedano blisko milion kopii. Zespół wielokrotnie nagradzano Fryderykiem, nagrodą polskiego przemysłu fonograficznego. Gawliński ma dwóch synów bliźniaków - Beniamina i Emanuela. Mają po 20 lat.