Prościutkie, surowe bluesy Jamesa Bugga może i brzmią perwersyjnie staromodnie, ale kogo to obchodzi, skoro są dobre?

Nominowany do Brit Awards Jake Bugg mówi, że jest 30-latkiem w ciele nastolatka i że za gitarę chwycił dzięki kreskówce „Simpsonowie”. Ale śpiewa całkiem serio. O tym, co zna z autopsji. O imprezach, na których „każdy ma nóż” („Seen It All”), i o tym, że na przedmieściach „pije, żeby pamiętać, i pali, żeby zapomnieć” („Two Fingers”).

Prościutkie, surowe bluesy Bugga może i brzmią perwersyjnie staromodnie, ale kogo to obchodzi, skoro są dobre? 10 na 14 kawałków, które znalazły się na płycie, to świetne piosenki. We współczesnym show-biznesie, nastawionym na jeden, dwa przeboje, to wynik więcej niż dobry. A jako że Bugg ma dopiero 18 lat – to prawdziwa rewelacja.

Jake Bugg | Jake Bugg | Mercury/Universal | Recenzja: Hubert Musiał | Ocena: 4 / 6