Rytmicznie, prosto, chwytliwie – tak gra Kurt Vile na „Wakin On A Pretty Daze”.

Piąty album amerykańskiego barda to idealna ścieżka dźwiękowa na wiosenną przejażdżkę samochodem za miasto. Rytmicznie, prosto, chwytliwie – tak gra Kurt Vile na „Wakin On A Pretty Daze”.

70 minut jego retro folkrocka potrafi solidnie rozbujać. Powinno spodobać się fanom dźwięków charakterystycznych dla Toma Petty i Neila Younga. Vile nie zmienił tu swojej drogi, jaką obrał najwcześniejszych krążkach. Czasami może tylko niepotrzebnie przeciąga swoje country’owe zagrywki aż do dziewięciu, a nawet ponad dziesięciu minut. Zabrakło też momentami trochę mocniejszego podkręcenia gitarowych riffów. Fani Kurta nie powinni być jednak zawiedzeni.

Kurt Vile | Wakin On A Pretty Daze | Matador/Sonic | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 3 / 6