Ci, którzy znają wcześniejszą twórczość Russian Red, mogą być zaskoczeni. Swoje indiefolkowe kompozycje artystka ubarwiła tu sporą dawką klawiszy i mocnych, elektrycznych gitar.

Z okładki trzeciej płyty Hiszpanki Lourdes Hernandez emanują sprzeczne komunikaty. Z jednej strony pseudonim Russian Red (nazwa koloru szminki). Z drugiej nazwa płyty od razu kojarząca się z serią „Twin Peaks” Davida Lyncha – „Agent Cooper”. Wreszcie zdjęcie delikatnej blondynki z karabinem w ręku. Trudno wywnioskować, jaka jest zawartość krążka, nad którym pracowali współpracownicy m.in. Tori Amos, The Strokes, U2, Davida Bowiego i Lou Reeda.

Ci, którzy znają wcześniejszą twórczość Russian Red, mogą być zaskoczeni. Swoje indiefolkowe kompozycje artystka ubarwiła tu sporą dawką klawiszy i mocnych, elektrycznych gitar. Śpiewając o mężczyznach (każda piosenka to imię jednego z nich), emanuje smutkiem i mroczną melancholią. Gdyby wychowywała się w Manchesterze pod koniec lat 70., zapewne zaprzyjaźniłaby się z Joy Divison.

Russian Red | Agent Cooper | Sony Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6