Obchodzący właśnie 50-lecie działalności zespół Scorpions zaczął karierę, zanim człowiek wylądował na Księżycu. Ale Scorpionsi wcale nie są najdłużej grającą kapelą
Scorpions, w szeregach którego od ponad dziesięciu lat mamy Polaka, gitarzystę Pawła Mąciwodę, właśnie wydali swój 18. krążek „Return To Forever”. Niemiecki band, który sprzedał na świecie ponad 75 milionów płyt, uczcił 50-lecie istnienia filmem dokumentalnym, który miał premierę na ostatnim Festiwalu Filmowym w Berlinie. W maju Scorpions wystartują ze swoim tournée promującym „Return To Forever”. 9 maja zagrają w Łodzi, ponoć zostało już niewiele biletów.
Scorpions założył 50 lat temu gitarzysta, do dziś główny kompozytor grupy, Rudolf Schenker. Dzisiaj Rudolf jest jedynym członkiem z założycielskiego składu Scorpions. Drugim z najdłuższym stażem jest wokalista Klaus Meine, który dołączył do zespołu w 1969 roku. Czy z pięćdziesiątką na karku Scorpions są najstarszym, nieprzerwanie działającym zespołem? Oto krótki zestaw podobnie „zakurzonych” znanych bandów: Rolling Stones (grają od 1962 roku), ZZ Top (1969, 3 lipca brodacze zagrają na Festiwalu Legend Rocka pod Słupskiem), UFO (1969, w zeszłym tygodniu wystąpili w Polsce), Aerosmith (od 1970). Do rekordów każdemu z nich jednak jeszcze trochę brakuje.
Trzy lata temu zakończyła działalność występująca przez 60 (!) lat amerykańska grupa r’n’b The Dells, zwana też The Might Dells. Dziesięć lat temu zespół został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame oraz the Vocal Group Hall of Fame. Do tego drugiego zaszczytnego grona zostali również wprowadzeni The Harptones. Kapela uformowała się na początku lat 50. w Nowym Jorku i z oryginalnymi członkami jeszcze w zeszłym roku dawała koncerty. Jedną z ich najbardziej znanych piosenek „Life Is But a Dream” można usłyszeć na soundtracku do filmu „Chłopcy z ferajny” Martina Scorsese. W tym samym czasie co The Harptones karierę zaczynali The Isley Brothers, też pochodzący z Nowego Jorku. Przez wokalny band przewinęło się przynajmniej sześciu spokrewnionych Isleyów. Ich krążki pokrywały się w Stanach platyną, single lądowały na czołówkach list przebojów, a w latach 90. ich numery samplowali m.in. Ice Cube i Notorious B.I.G. Na ten rok The Isley Brothers, jeszcze z Isleyami w składzie, mają zaplanowanych kilka koncertów w Stanach. Przez wiele lat kapela była związana z legendarną wytwórnią Motown. Podobnie jak powstały na początku lat 50. kwartet Four Tops. Jednym z jego założycieli jest Abdul „Duke” Fakir, który wraz z młodszymi członkami Four Tops dał w grudniu zeszłego roku koncert w Palace Theatre na Broadwayu u boku innej legendarnej grupy, tylko kilka lat młodszej stażem, The Temptations.
Kobiety też mają swojego długoletniego przedstawiciela. To porównywany z nagrywającym przeboje jeszcze przed II wojną światową The Andrews Sisters, The Beverley Sisters. Trzy siostry, w tym dwie bliźniaczki, w 2002 roku trafiły do Księgi rekordów Guinnessa jako najdłużej działająca grupa wokalna bez zmian w składzie. Siostry Beverley zaczęły nagrywać jeszcze zanim Niemcy podpisali akt kapitulacji na froncie zachodnim II wojny światowej. Pomógł im w nagraniach słynny Glenn Miller, który zaginął kilka miesięcy później wraz z pozostałymi pasażerami samolotu nad kanałem La Manche. W ostatnich latach ukazują się jedynie wznowienia ich płyt, a same członkinie pojawiały się publicznie coraz rzadziej, choć oficjalnie nigdy nie zawiesiły działalności. Można je było zobaczyć chociażby na uroczystości 60. rocznicy lądowania aliantów w Normandii.
Na naszym rynku wiele szumu wywołała w zeszłym roku Budka Suflera, kończąc działalność po 40 latach grania. Zanim Budka Suflera nagrała swoją pierwszą płytę, na naszej scenie od wielu lat działały już jednak zespoły Trubadurzy, Tercet Egzotyczny i Czerwone Gitary. Te trzy kapele wciąż dają koncerty.
Osobną kategorię w tym zestawieniu stanowią zespoły działające nieprzerwanie w identycznym składzie od momentu powstania do dziś. Pewnie dla wielu będzie zaskoczeniem pierwsze miejsce na tej liście. Zajmują je bowiem twórcy przebojów „With or Without You” oraz „One” z Irlandii, czyli U2. Kapela działa pod tą nazwą od 1978 roku (czyli 37 lat) i w tym samym składzie: Bono, The Edge, Adam Clayton oraz Larry Mullen Jr. Siedem lat krócej w niezmienionym składzie działa inna grupa z Wysp, Radiohead. Z kolei od 27 lat grają ze sobą amerykańscy koledzy ze szkoły, hiphopowcy z De La Soul.
Czy U2 albo Radiohead dobiją do wieku Scorpionsów na scenie, trudno powiedzieć. Warto pamiętać, że przecież nie tylko względy finansowe, czyli kolejne trasy koncertowe, za które dostają miliony dolarów, wyznaczają długość trwania kariery zespołu. Jak powiedział Krzysztof Cugowski, kończąc karierę Budki Suflera: „Na biologię nie mamy wpływu. Nie stać nas na przetaczanie krwi dwa razy do roku”. Prawda jest jednak taka, że akurat na to stać zarówno U2, Scorpions, jak i Rolling Stones.