"Zespół” - to brzmi dumnie. Może nawet za bardzo, bo tak naprawdę potrzeba bardzo niewiele, by powstał. Wystarczą dwie osoby, które ze sobą współdziałają, czyli muszą (przynajmniej od czasu do czasu) na sobie polegać. A także mają (przynajmniej częściowo) wspólne poczucie celu.
"Zespół” - to brzmi dumnie. Może nawet za bardzo, bo tak naprawdę potrzeba bardzo niewiele, by powstał. Wystarczą dwie osoby, które ze sobą współdziałają, czyli muszą (przynajmniej od czasu do czasu) na sobie polegać. A także mają (przynajmniej częściowo) wspólne poczucie celu.
Jesteście częścią takiego zespołu? Albo przynajmniej bywacie? Trudno nie bywać. W takim razie ta książka jest także dla was.
System amerykańskich badaczy Scotta Tannenbauma i Eduarda Salasa wyróżnia siedem kluczowych czynników. Jeśli się na nich skupić, to - ich zdaniem - można w prosty sposób zwiększyć skuteczność zespołu. Po kolei. Najpierw są „możliwości”. Chodzi o to, czy mamy właściwych ludzi prezentujących właściwą kombinację wiedzy, umiejętności i innych cech. Potem „współdziałanie”. Wiąże się ono bezpośrednio z przekonaniami i nastawieniem poszczególnych członków zespołu. Czy są one takie, jak chcą liderzy przedsięwzięcia? Po trzecie „koordynacja”. To istota pracy zespołowej, niezbędna by osiągnąć wysoką skuteczność. W koordynacji chodzi o konkretne (odpowiednie z punktu widzenia przywódców przedsięwzięcia) zachowania zespołowe. Gdy odhaczymy „koordynację”, przychodzi czas na „komunikację”. Czyli o dobry przepływ informacji w zespole. Jego brak albo nawet zwykłe „szumy na łączach” mogą zakończyć się katastrofą. Niekonieczną, bo przecież możliwą do uniknięcia, ale na tym elemencie wiele zespołów zwyczajnie się wykłada. Kolejną ważną cegiełką jest „zrozumienie”. To trochę coś innego niż „komunikacja” czy samo „współdziałanie”. W „zrozumieniu” chodzi o odpowiednie ustawienie ról, sytuacji i oczekiwań. To także tu można ponaprawiać i nadrobić deficyty dobrą atmosferą. Dalej idą „warunki”. Czyli całe środowisko organizacyjne, w jakim osadzony jest zespół. To też jest ważne. Choć przecież z pozoru wydaje się poza zespołem w ścisłym tego słowa znaczeniu. I wreszcie czynnik ostatni - „coaching”. W tym ujęciu dotyczy on przede wszystkim przywódców. To oni powinni się trenować (być trenowani), bo dobry lider pociągnie zespół, a zły może go do szczętu rozsadzić.
Trudne? Nie sądzę. Podejście Tannenbauma i Salasa jest do bólu praktyczne. Nie ma zbędnego pustosłowia i niekończących się anegdot. Są przykłady z różnych dziedzin współdziałania. Od zespołów NASA przez drużyny sportowe po ratownictwo medyczne. Dużo pytań i wskazówek w stylu „co?”, „gdzie?” i „jak?”. Czy was to przekona i trafi w potrzeby? Trudno powiedzieć. Nie każdy potrzebuje rady. Nie każdy też chce sobie na taką potrzebę pozwolić. Często usłyszymy „przecież to takie oczywiste”, a nawet „instynktowne”. I tak, i nie. Człowiek wiele rzeczy potrafi robić instynktownie i na auto pilocie, co jednak nie oznacza, że nie da się zrobić tego lepiej. Z budowaniem skutecznych zespołów jest dokładnie tak samo.
/>
Reklama
Reklama