Umberto Eco kolejny raz przekonuje, że wszyscyśmy ze średniowiecza. I kolejny raz mu wierzymy. Autor „Imienia Róży” dowodzi, że jego ulubiona epoka położyła podwaliny pod wiek XXI, że czasom krucjat, bicia pieniądza przez feudałów i leczenia chorób zakaźnych unikaniem kąpieli zawdzięczamy dużo więcej, niż nam się wydaje.

Eco twierdzi, że z fermentu wieków średnich wywodzą się problemy i zdobycze współczesności – początki systemu bankowego i administracyjnego, nierówności klasowe i terroryzm o podłożu religijnym oraz konflikt państwa z Kościołem. A także – co wyśmiewają feministki – miłosny savoir-vivre. Opowiadam oględnie, bo nie chcę pozbawiać was przyjemności lektury.

Eco lubi zabawę z czytelnikiem i uwielbia zastawiać w tekście pułapki, co przychodzi mu tym łatwiej, że opiera swoje rozważania na materiałach z różnych epok. Eco doszukuje się forpoczty średniowiecznych toposów w tekstach starożytnych („Listy Pliniusza Młodszego”), ich manifestacji w relacjach Marko Polo czy Dumasowskim „Hrabim Monte Christo”. Pochyla się nad literaturą jarmarczną, motywami geszefciarskiego malarstwa, sztuką nazistowską i science fiction. Miesza konwencje: dyskurs naukowy przeplata felietonistyką, rozprawkę uniwersytecką gazetową publicystyką. Podstawowa teza wywodów Eco nie jest odkrywcza. Włoski mediewista przekonuje, że kultura jest zwierciadłem świata, ale nie jest jego wiernym odbiciem, lecz interpretacją opartą na mitach, toposach, tekstach, przyzwyczajeniach. To dlatego Marco Polo nosorożca uznał za jednorożca.

Po drugiej stronie lustra i inne eseje | Umberto Eco | tłum. Joanna Wajs | W.A.B.2012 | Recenzja: Cezary Polak | Ocena: 4 / 6