Pięć lat z życia reportera albo pięć lat zagubienia, rozczarowania i rosnącego przerażenia światem mediów, czyli znakomita książka Jorisa Luyendijka.

Mówi się, że media potrafią dziś relacjonować wojny na żywo, że potrafią dotrzeć niemal wszędzie i do każdego, kto chciałby zabrać głos. Nie mówi się jednak o tym, że oferują ledwie powierzchowną iluzję obiektywizmu, ukrywając choćby własną bezsilność lub rozmaite interesy. Parę miesięcy temu przeprowadzałem wywiad z Arturem Pérezem-Reverte, słynnym hiszpańskim pisarzem, który przepracował dwie dekady jako reporter wojenny. Wypowiadał się gorzko o swoim pożegnaniu z zawodem: rzucił tę robotę, gdy dotarło do niego, że media, dla których przygotowywał korespondencje, angażują się w dziwne polityczne gry. czara goryczy przelała się w czasie konfliktu w byłej Jugosławii. Dla telewizji ważne było tylko to, że reporter pięć razy dziennie pojawi się z mikrofonem na sarajewskiej ulicy, bo teksty do wygłoszenia przysyłali mu z madryckiej redakcji. Pomyślałem wtedy, że Pérez-Reverte przesadza, że i tak chciał poświęcić się pisaniu, więc jedynie szukał pretekstu, by się zwolnić z pracy. ale potem przeczytałem „Szokujące fakty z życia reportera” Jorisa Luyendijka, podające w wątpliwość etykę mediów, a także ich bezstronność, umiejętność analizy i interpretacji, szybkość reakcji. Holenderski dziennikarz – obecnie członek redakcji londyńskiego „Guardiana” – zaczynał pod koniec lat 90. zeszłego wieku jako korespondent w Egipcie.

Spośród innych pracowników mediów wydelegowanych z Europy i USA na Bliski Wschód wyróżniała go znajomość arabskiego. Następnie relacjonował nasilający się konflikt izraelsko-palestyński – i tu znów z nietypowej perspektywy, jako że zamieszkał we Wschodniej Jerozolimie, czyli faktycznie już na terytoriach okupowanych. Pięcioletnią karierę reportera zakończył w pierwszych miesiącach amerykańskiej wojny w Iraku w 2003 r. jego książka ukazała się oryginalnie w 2006 roku. Luyendijk opowiada w niej o swoim wielkim rozczarowaniu własną pracą i światem mediów, ale przy okazji dostajemy parę dodatkowych niewiadomych do bliskowschodniego równania, i tak przecież właściwie nierozwiązywalnego. autor pisze z bardzo osobistej perspektywy, często zabawnie, z dużym wyczuciem wszelkich absurdów. tym mocniej czytelnikowi włos jeży się na głowie. Kluczowe są tu pytania stawiane przez Luyendijka. jak na przykład być obiektywnym reporterem w krajach rządzonych przez dyktaturę? jak wykonywać pracę dziennikarza w kraju, w którym nie funkcjonują żadne niezależne media? jak opowiedzieć o normalnym życiu bliskowschodnich społeczeństw, gdy gazeta, w której pracujesz, chce wyłącznie stereotypowych informacji o rzeziach, gwałtach, cierpieniu i drapieżnym islamie? jak relacjonować wojnę, w której jedna strona dysponuje gigantyczną machiną Pr, a druga nie ma nic poza buńczucznym bełkotem urzędników władzy? jak pracować w obcym kraju, nie znając języka, nie wychodząc z hotelu i nie spuszczając wzroku z serwisów światowych agencji? tak czy inaczej nie czytajcie „Szokujących faktów z życia reportera”, jeśli chcecie jeszcze kiedykolwiek obejrzeć w spokoju wiadomości w telewizji albo przeczytać w gazecie korespondencję o jakimś mniej lub bardziej egzotycznym konflikcie.

Szokujące fakty z życia reportera | Joris Luyendijk | przeł. Anna Rosłoń i Małgorzata Woźniak-Diederen | Sonia Draga 2013 | Recenzja: Piotr Kofta | Ocena: 5 / 6