Tym razem objawia nam się Ignacy Karpowicz bardziej wyciszony, bardziej czuły i liryczny. Zasłyszana w rodzinnych stronach opowieść o dziewczynie zakochanej w czasie wojny w niemieckim żołnierzu podobno chodziła za pisarzem od lat.

Żałowałam, że trzy lata temu Ignacy Karpowicz nie dostał nagrody Nike za „Balladyny i romanse”. Tamta powieść była literackim fajerwerkiem, popisem nieokiełznanej wyobraźni autora i językowej brawury. Nic dziwnego, że wydane w ubiegłym roku „ości”, bardziej stonowane w formie, na pierwszy rzut oka wypadały na tym tle nieco bladziej. Były za to trafną, a miejscami zjadliwą wiwisekcją współczesnej polskości, wraz z jej fobiami, lękami, niezaleczonymi ranami. Kibicuję Karpowiczowi, zwłaszcza że jego najnowsza książka „Sońka” dowodzi, jak wiele tonów jest w stanie przybrać proza autora „Balladyn…”. Był literackim szaleńcem, nieposkromionym prześmiewcą, portrecistą prowincjonalnej i wielkomiejskiej obyczajowości, nierzadko zajadłym krytykiem Polski zaściankowej, zakompleksionej, homofobicznej i seksistowskiej.

„Sońka” okazuje się inną bajką i wyprawą w zupełnie nowe rejony. Tym razem objawia nam się Ignacy Karpowicz bardziej wyciszony, bardziej czuły i liryczny. Zasłyszana w rodzinnych stronach opowieść o dziewczynie zakochanej w czasie wojny w niemieckim żołnierzu podobno chodziła za pisarzem od lat. W błędzie byli jednak ci, którzy czytając zapowiedzi wydawnicze, mogli spodziewać się, że autor „ości” szykuje tym razem sążnistą wojenną epopeję lub próbuje dokonywać rozliczeń z historią. „Sońka” jest opowieścią utkaną ze strzępów domysłów, ułamków rzekomych wspomnień.

To opowieść kobiety, sędziwej i niewykształconej, która całe życie spędziła w odosobnieniu. Nie ma początku ani końca, nie może formułować żadnych morałów. Wszystko sprowadza się do banalnego spotkania. Warszawski hipster, mający poczucie życiowej klęski reżyser teatralny, gubi się gdzieś na zapadłej wsi na wschodzie Polski. Trafia do mieszkającej samotnie starowinki i z nudów słucha jej wspomnień. A nuż nadadzą się na scenariusz sztuki. Opowieść Sońki okazuje się prosta jak drut. Są w niej ból, gwałt, przemoc, ale jest i uczucie. Wszystko rozgrywa się w męskim świecie, którego praw bohaterka nie rozumie. Karpowicz opowiada o Sońce z miłością, ale nie tworzy taniego melodramatu.

Sońka | Ignacy Karpowicz | Wydawnictwo Literackie 2014 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 5 / 6