WYWIAD RZEKA | Ukazał się zapis ostatniej rozmowy z Andriejem Tarkowskim przeprowadzonej przez Jerzego Illga i Leonarda Neugera
Dziennik Gazeta Prawna
Czas utrwalony w swoich faktycznych formach i przejawach jest zasadniczą ideą kina i sztuki filmowej” – pisał Andriej Tarkowski. Stworzył własną, niedościgłą formułę kina, mierzącego się zarówno z przeszłością prywatną, jednostkową, jak i spuścizną uniwersalną: duchowością, a raczej jej brakiem, wyzwaniem etycznym i humanistycznym.
Ostatnie lata życia Tarkowski spędził na emigracji. Po decyzji o pozostaniu na Zachodzie pozbawiono go obywatelstwa ZSRR. We Włoszech nakręcił „Nostalgię”, a w 1985 roku „Ofiarowanie” w Szwecji. W Sztokholmie spotkał się z Jerzym Illgiem i Leonardem Neugerem. Illg właściwie przypadkowo trafił na spotkanie z Tarkowskim w sztokholmskim kinie. Pytania dziennikarzy mocno go zirytowały. Notował: „To oni, mając możliwość rozmowy z tak fantastycznym człowiekiem, dowiedzenia się tylu ciekawych rzeczy, zadają mu tak płaskie, akademickie pytania?”. W tym samym momencie postanowił zawalczyć o możliwość przeprowadzenia indywidualnego wywiadu z filmowym guru. Tarkowski był zmęczony, przypuszczalnie już bardzo chory, niechętny dziennikarzom, a jednak zgodził się spotkać z dwójką zafascynowanych nim Polaków, ponieważ – jak twierdził – tęsknił za słowiańską duszą. Rozmowa zamierzona początkowo na półgodzinne spotkanie, poprzedzona licznymi przeciwnościami losu (tylko kilka godzin na przygotowanie pytań, brak tłumacza, brak dyktafonu), zamieniła się w czterogodzinny dialog o filmowych i życiowych imponderabiliach. Dziś można ją odczytać jako rodzaj artystycznego testamentu wielkiego twórcy, który zmarł niespełna rok później. Obszerny wywiad drukowany był dotąd w prasie, teraz po raz pierwszy ukazuje się w wersji książkowej, poszerzony m.in. o wspomnienia Illga i Neugera.
Tarkowski był reżyserem na serio, dlatego udziela poważnych odpowiedzi. Większość z tez twórcy „Zwierciadła” brzmi zresztą zadziwiająco, niepokojąco wręcz aktualnie. „Bez wiary w nieśmiertelność duszy – to już koniec, śmierć, cywilizacja zwierząt. (...) Społeczeństwo, które potrafi człowieka nakarmić, zapewnić mu wysoki materialny poziom życia, powinno także troszczyć się o jego życie duchowe” – mówi, żeby jednak chwilę później zacząć przekomarzać się z rozmówcami na temat wartości dorobku Eisensteina (nieprzesadnie go cenił), ironizować na temat Spielberga albo zanurzyć się w pasjonującej dyskusji na temat romantyzmu.
„Film zrodził się w rynsztoku, na rynku, jako komercyjna rozrywka. Nic się w tej materii nie zmieniło. (...) Wielka sztuka, wielkie dzieła nigdy nie odpowiadały gustom publiki. Sztuka nie może być dostępnym dla wszystkich banałem, bo przestałaby być sztuką, przestałaby dostarczać ideałów i wartości duchowych” – twierdził. Po tego rodzaju kategorycznej wypowiedzi dodawał jednak: „Okropnie mi się nie podoba moralizowanie artystów na temat tego, co oni powinni, a czego nie powinni robić. W ogóle zajmowanie jakichkolwiek pozycji w sztuce – lewicowych, prawicowych – to wszystko jest nonsensem, że, że... w ogóle nie ma żadnego znaczenia”.
Wzruszające są także wypowiedzi Tarkowskiego na temat Andrzeja Wajdy, o przełomie, jakim był dla całego pokolenia filmowców z Rosji „Popiół i diament”. Podobnie jak Wajda w swoim arcydziele Tarkowski z całych sił nawołuje do zachowania w maksymalnie trudnych czasach prawa człowieka do godności. A owa godność, powiada, jest synonimem pierwotnej natury ludzkiej. Nieskażonej grzechem, dobrej, natury duchowej. „Człowiek powinien wiedzieć, po co żyje, myśleć o sensie swojego życia”.
Ingmar Bergman w eseju zatytułowanym wymownie „Największy” pisał o Tarkowskim: „Wyraził to, co zawsze chciałem powiedzieć, lecz nie wiedziałem, jak to zrobić”. Po zakończeniu lektury „Zwierciadła” chciałoby się natychmiast wyruszyć na kolejne filmowe spotkanie z Tarkowskim. Odpowiedzieć na drążące jego twórczość pytanie: Co począć z pięknem świata, skoro nie wiadomo, co począć ze sobą? Skoro człowiek nie przestając być tajemnicą, jest naczyniem, z którego stale wycieka treść. Tarkowski pokazuje ubytki tego, co najwartościowsze. To może być bełkot szaleńca, który brzmi jak modlitwa; albo zaklęcie oniryczne, dziwne omamy, układające się w sfiksowane życie równoległe. Poszczególne elementy tych fiksacji przechodzą do realności. Tarkowski mówił nam w „Ofiarowaniu”: nie budźcie się ze snu, starajcie się zapamiętać życie wewnętrzne, czyli ból, który ukrywamy, namiętności, które zasłaniamy wstydem, nadzieje, które na własne życzenie neutralizujemy. To rodzaj samowiedzy człowieka, że istnieje fenomen prawd równoległych, ekwiwalent egzystencjalnego elementarza, w którym to, co białe, zyskuje tonację czerni; a to co zwyczajne, staje się trudne do przyswojenia – jest tajemnicą.
Zwierciadło | Andriej Tarkowski w rozmowie z Jerzym Illgiem i Leonardem Neugerem | Znak 2016