Jedną z najczęstszych inspiracji do stworzenia filmu są książki – zauważyli to niewątpliwie nie tylko miłośnicy literatury. Ale inspiracja nie zawsze idzie w parze z wiernym przedstawieniem opisanej historii. Przykłady takich, niezbyt dokładnych ekranizacji znajdziecie w poniższym tekście:

Śniadanie u Tiffaniego, Truman Capote

Śniadanie u Tiffaniego w reżyserii Blake’a Edwardsa to film kultowy, ale należy oceniać go w oderwaniu od książkowej historii – w innym wypadku musiałby spotkać się wyłącznie z krytycznymi opiniami. Sam Truman Capote wypowiadał się o ekranizacji bardzo negatywnie i miał twórcom za złe większość zmian, jakie wprowadzili, a trzeba podkreślić, że były one rzeczywiście znaczące, do tego stopnia, że całkowicie odwrócone zostało pierwotne znaczenie i wydźwięk historii, nie wspominając o portretach głównych bohaterów, które w filmie zasadniczo różnią się od pierwowzorów

Akcja powieści Capote’a rozgrywa się w 1943 roku. Filmowa akcja została przeniesiona do czasów w których dzieło zostało filmowane, czyli do początku lat sześćdziesiątych. I to chyba najmniej istotna z różnic dzielących oba dzieła. Największa zmiana, całkowicie odmieniająca sens opowieści, to wątek miłosny. W przeciwieństwie do filmowej wersji, w książce nie ma słowa o jakimkolwiek romansie pomiędzy Paulem i Holly. Co więcej, o żadnym romansie mowy być nie może, ponieważ główny męski charakter jest gejem!
Jedno jest pewne – sprowadzenie wszystkich wahań głównej bohaterki, jej życiowych doświadczeń, wyłącznie do tego, że było to poszukiwanie miłości, pozbawia jej postać głębi. Holly to postać o wiele bardziej skomplikowana, co zgodnie przyznają literaccy krytycy – marzycielka, samotna w wielkim mieście, próbująca odnaleźć samą siebie, choć na wszelkie możliwe sposoby próbująca uciec od dorosłości.

Tak więc, po obejrzeniu ekranizacji wciąż nie będziemy mieć pojęcia o czym tak naprawdę jest książka. To dwie różne historie. Jeżeli widzieliście film, sięgnijcie po książkę – albo odwrotnie, i sami się przekonacie.

Hobit, J.R.R. Tolkien

Reżyser, Peter Jackson w epicki sposób zilustrował trylogię J.R.R. Tolkiena. Władca Pierścienia to prawdziwe arcydzieło jeżeli chodzi o przedstawienie fantastycznego świata, oddanie postaci bohaterów, efekty specjalne – choć nie możemy mówić o wiernym oddaniu oryginalnego opowiadania, nie wpływa to znacząco na całą historię. Nie można tego niestety powiedzieć o późniejszej ekranizacji Hobbita.

Być może to ze względu na ogromny sukces Władcy Pierścienia, Warner Bros, za wszelką cenę chciał mieć kolejną trylogię, która cieszyłaby się równie wielkim zainteresowaniem. I tak w ekranizacji opowiadania, które powstało na długo przed napisaniem Władcy Pierścienia, pojawia się wiele postaci znanych dopiero z późniejszych książek Tolkiena, a część bohaterów, takich jak elfia wojowniczka Tauriel czy biały goblin, który ściga drużynę Bilba Bagginsa w wizji pisarza w ogóle nie istniały – stworzył je reżyser na potrzeby filmowej fabuły.

– Pewne zmiany wprowadzone przez Petera Jacksona można zrozumieć – Hobbit, jako opowiadanie dla dzieci, cechuje się pewną skrótowością, dlatego części wątków nie dałoby się zekranizować, gdyby reżyser ich sobie nie „wyobraził”, czyli po prostu nie stworzył od podstaw. Mimo, to tworzenie nowych postaci może być dla miłośników twórczości Tolkiena pewną profanacją. Tym bardziej, że w książce pełno jest bardzo charakterystycznych, ciekawych bohaterów, których pominięto – mówi Michał Goszczyński z księgarni Gandalf.com.pl.

Lśnienie, Stephen King

Stephen King był wielce niezadowolony z tego, jak Stanley Kubrick zekranizował jego powieść. W książce, autor skupił się głównie na przedstawieniu tego, jak destrukcyjną moc ma alkoholizm, do jakiego szaleństwa nałóg doprowadza osobę uzależnioną. Dla Kinga, zarówno wątek picia Jacka Torrance’a, jak i mające miejsce w hotelu zdarzenia nadprzyrodzone, są najważniejszym elementem, tworzącym rdzeń opowieści o rodzinnej dezintegracji.

W filmie, wątek związany z alkoholowym problemem głównego bohatera niemal zupełnie pominięto – pada chyba wyłącznie jedno zdanie sugerujące pijaństwo Jacka. Pomijając najważniejszy element, Kubrick zmienił cały wydźwięk historii. Dlaczego? Zależało mu głównie na stworzeniu filmu grozy, przez co fragmenty kojarzone z horrorem zostały znacznie bardziej wyeksponowane. Z tego samego powodu, reżyser zdecydował się także na zmianę zakończenia – nie zdradzimy jednak, jakie było w oryginale (w końcu nikt nie lubi spoilerów!). Przeczytajcie książkę, a sami przekonacie się, jak pozornie niewielkie zmiany wpływają na odbiór całości.

Raport mniejszości, Philip K. Dick

Zarówno powieści jak i opowiadania Philipa K. Dicka odniosły olbrzymi sukces jako adaptacje filmowe – co ciekawe, niektóre wizje autora, mimo, że określane jako halucynacyjne, czy wręcz narkotyczne, przebiły się na srebrny ekran bez większych zmian. Raport mniejszości jednak do nich nie należy.

Steven Spielberg, sam przyznał, że podczas tworzenia filmu Raport mniejszości, książka posłużyła mu bardziej jako szkic. To co reżysera fascynowało najbardziej, dla pisarza nie miało bowiem większego znaczenia.

– Chodzi o świat przyszłości, w którym dzieje się akcja powieści. Spielberg, właściwie musiał wymyślić go od początku, a pomagał mu w tym cały sztab wybitnych naukowców. Co ciekawe, wiele z ich prognoz już teraz jest wykorzystywanych, jak chociażby zabezpieczenia polegające na skanowaniu siatkówki – zauważa przedstawiciel Gandalf.com.pl.
Wizja świata przyszłości zdominowała jednak historię. Dla autora ważniejsze niż otoczenie były rzeczy niewyobrażalne, o których tylko on potrafił pisać w tak niezwykły sposób. Postapokaliptyczny świat, w którym nikt samodzielnie nie decyduje o własnym losie, i w którym nikomu nie można ufać – nawet najbliższym – te elementy są zdecydowanie mocniej zarysowane w książce. Ponadto, jak to często bywa w przypadku hollywoodzkich produkcji, zmienione zostało zakończenie historii. Naszym zdaniem, warto odkryć to oryginalne.

Forrest Gump, Winston Groom

"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, na co trafisz" - to słynne zdanie wypowiadane przez filmowego Forresta Gumpa, w książce nigdy nie pada. Postać głównego bohatera także znacznie różni się od jej pierwowzoru. Książkowy Forrest, z pewnością nie jest tak prostolinijnym mężczyzną o gołębim sercu, jakim przedstawiono go w hollywoodzkiej produkcji. Bywa wulgarny i potrafi ranić. Nie ma też żadnych problemów ze zdrowiem – jest wysoki, umięśniony, w dodatku gra w licealnej drużynie futbolowej, dzięki czemu nie narzeka na zainteresowanie nastolatek. Dla fanów filmu, szokująca może być też informacja, że bohater nie przebiega Ameryki. W książce pracuje za to dla NASA, gdy okazuje się mimo niskiego poziomu IQ, ma wyjątkowe zdolności matematyczne.

Dwie, różne historie, choć trzeba jednak przyznać, że formuła filmu jest znacznie obszerniejsza niż książka, co nie jest rzeczą typową dla ekranizacji.

Źródło: www.gandalf.com.pl