W Polsce nie do końca odnajdujemy się w tym, że zajmowanie się historią może być, owszem, rozrywką, ale i sposobem spędzania wolnego czasu.
Nasze życie już nigdy nie będzie takie samo – mówi Mary, matka nastoletniej jeszcze Erin, w której domu pojawiła się właśnie mikrofalówka. Jest maj 1998 r., za kilka dni cała rodzina Quinnów weźmie udział w referendum na temat przyjęcia porozumienia wielkopiątkowego, które zakończy trwający od kilkudziesięciu lat konflikt w Irlandii Północnej. Kiedy oglądamy ich, jak zakreślają „tak”, w tle leci „Dreams”, wielki hit irlandzkiej grupy The Cranberries. Tak kończy się ostatni sezon brytyjskiego serialu „Derry Girls”.
To błyskotliwy sitcom o pięciorgu nastolatkach – należący do paczki Brytyjczyk Jerry także jest „dziewczyną z Derry” (jak tłumaczy jedna z bohaterek, bycie dziewczyną z Derry to „stan umysłu”) – dorastających, kiedy na ulicach Belfastu, Omagh czy Derry wciąż trwa przemoc („Kłopoty” – jak eufemistycznie określał te wydarzenia Londyn). Gdy przed referendum do ich domów trafiają broszury z postanowieniami traktatu pokojowego, dzieciaki mają po 18 lat.
Pozostało
92%
treści
Reklama