Ustawa została wymyślona po to, żeby artystów ująć w systemie ubezpieczeń społecznych - powiedział w czwartek podczas konferencji prasowej Zespołu Ogólnopolskiej Konferencji Kultury dot. ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego pisarz Zygmunt Miłoszewski.

W trakcie konferencji w warszawskim Kinie Kultura pisarz wyjaśnił, że prace nad tą ustawą podjęto, "ponieważ my w tym systemie (ubezpieczeń społecznych) nie istniejemy kompletnie ani jako przedsiębiorcy, ani jako pracownicy, ani jako wolne zawody, ani jako bezrobotni".

"System jest wymyślony tak, aby wesprzeć tych, którzy są najubożsi" - podkreślił Miłoszewski, zapewniając, że sam "zapisze się do systemu".

"Zapewne otrzymam kartę artysty zawodowego, którą będę z dumą nosił w portfelu i kto wie, może kiedyś dzięki tej karcie (...) wejdę do Muzeum Narodowego w Warszawie kupując bilet ulgowy. To jest to, co spotka mnie i spotka artystów zamożnych, bogatych, którym się powiodło" - wyjaśnił.

Zaznaczył, że takich artystów "nie ma wielu". "Sześćdziesiąt proc. z nas żyje poniżej średniego wynagrodzenia, trzydzieści proc. żyje poniżej minimalnego wynagrodzenia - kompletnie poza systemem, bez ubezpieczeń, bez szans na emeryturę, bez ubezpieczenia zdrowotnego" - przekonywał pisarz. "Dlatego, że system de facto nie daje nam nawet możliwości bycia w nim uwzględnionym" - tłumaczył.

"Dlatego ja, koleżanki, koledzy postanowiliśmy wymyślić razem z Ministerstwem (Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu) sposób, żeby jakoś temu zaradzić" - wyjaśnił.

"Ale będę powtarzał po prostu setki razy: to nie jest system dla mnie, to nie jest system dla Krystyny Jandy, to nie jest system dla Zbigniewa Hołdysa" - podkreślił Miłoszewski.

Ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego jest wynikiem desperacji środowiska, tego, że nie wiemy, jak przeżyć. Mam nadzieję, że zostanie jednogłośnie przyjęta i system wreszcie zauważy twórców - mówiła podczas konferencji Zespołu Ogólnopolskiej Konferencji Kultury reżyserka i scenarzystka Joanna Kos-Krauze.

W trakcie czwartkowego spotkania, zorganizowanego w stołecznym Kinie Kultura, wiceprzewodnicząca Gildii Reżyserów Polskich zwróciła uwagę, że w przedsięwzięciu, jakim jest film, bierze udział nawet parę tys. osób, którzy "bardzo często są bez ubezpieczeń zdrowotnych, nie mają szans na emeryturę". "System nas nie widzi, nie widzi od lat. Jest skandalem, że to nie zostało uregulowane po transformacji, po 1989 r., bo zajęliśmy się ekonomią, ale my jesteśmy wykluczeni z tego. I to jest w tym sensie patologia" - powiedziała.

Jak podkreśliła, ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego nie jest wynikiem determinacji, ale spotęgowanej pandemią desperacji środowiska, które nie wie, jak przeżyć i co przyniesie przyszłość. "Ta ustawa - jestem głęboko przekonana, wierzę w to i mówię to w imieniu środowiska - mam nadzieję, że ponad naszymi gustami, podziałami politycznymi (...) zostanie jednogłośnie przyjęta i ten system powstanie i wreszcie zauważy twórców" - stwierdziła reżyserka.

Kos-Krauze wspomniała, że założyła kilka organizacji związanych z branżą filmową i zna osobiście większość polskich reżyserów i scenarzystów. "Procent ludzi, którzy nie mają problemów finansowych, to jest promil. Większość naprawdę nie wie, jak przeżyć i wiedzą o tym również wszyscy pozostali ministrowie, których poznałam – poprzedni, obecni" - powiedziała.

Według niej, "to moment absolutnie historyczny, ponieważ środowisko, w tym część zamożnych twórców – która jest bardzo mała - postanowiła podzielić się tym, co im przysługuje". "Te pieniądze będą dzielone pomiędzy nas. One będą przede wszystkim wspierały bardzo często ludzi wybitnych, pracowitych, którzy naprawdę nie mają za co przeżyć i za co się leczyć" - wyjaśniła reżyserka.

W ocenie Kos-Krauze "nieodpowiedzialnością i naruszeniem polskiej racji stanu jest dopuszczenie do tego, że od ponad dekady tracimy – według estymacji - 300-400 mln rocznie, które powinny wpływać na polską kulturę i do budżetu dla twórców od producentów i od tych wszystkich gigantów". "Bo my im budujemy pałace, nie żadnej Maryli Rodowicz czy Zbyszkowi Hołdysowi" - powiedziała.

Jesteśmy od lat w sytuacji upośledzonej. Ludzie kultury sami finansują to, że społeczeństwo może mieć kontakt z kulturą w internecie - powiedział w czwartek muzyk, kompozytor Jerzy Kornowicz. Ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego jest narzędziem wyrównania naszego poziomu życia kulturowego - wskazał.

W czwartek w warszawskim Kinie Kultura odbyła się konferencja prasowa pt. "Ustawa dla artystów, artyści o ustawie". Tematem konferencji jest skierowany w środę przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego do konsultacji międzyresortowych i publicznych.

W zamierzeniu projektodawców ustawy koszty tworzonego systemu nie obciążą podatnika (nie będą co do zasady finansowane z budżetu państwa). Pokryte zostaną w pierwszej kolejności z części wpływów z tzw. opłaty reprograficznej i opłaty od czystych nośników pobieranej od większej liczby urządzeń niż obecnie m.in. komputerów, tabletów, pamięci elektronicznych oraz dysków twardych.

Kornowicz wskazał, że "mówimy w gruncie rzeczy o zrównaniu szans dostępu i kreatywności polskich środowisk twórczych wobec tego co mają już za granicą. My jesteśmy od lat w sytuacji upośledzonej".

"Tak naprawdę ludzie kultury sami finansują to, że społeczeństwo może oglądać, może mieć kontakt z kulturą w internecie" - podkreślił.

Jak mówił, "tak długo, jak to dotyczy tylko nas zaciskamy zęby, ale w sytuacji, kiedy chodzi o jakość życia społecznego, kiedy chodzi o tak dumnie i empatycznie wymienianą polskość, narodowość, a tu rzeczywiście o to chodzi, nie demagogicznie i nie tylko chciałoby się powiedzieć - publicystycznie, nie tylko emfatycznie, ale chodzi rzeczywiście o to, jak funkcjonujemy jako naród".

Wskazał, że "ta monumentalna, w gruncie rzeczy, ustawa, dotycząca czegoś, czego wielu z nas nie rozumie, jest pewnym narzędziem wyrównania naszych możliwości kreatywnych, naszego poziomu życia kulturowego i cywilizacyjnego".

Ocenił, że jest to "istotna sprawa po latach bezruchu". "Mamy szansę na nową jakość. Otwieramy kolejny etap rozmów i mamy nadzieję na otwartość wszystkich stron. Apelujemy do tych, którzy przez lata pracowali nad tym, aby nic się nie zmieniło, czyli do producentów i sprzedawców sprzętu elektronicznego, o to aby zamiast nieustannej kampanii zniesławień (...), aby zaprzestać tego rodzaju obrzydliwości i zacząć budować naszą przyszłość limitując swoje oczekiwania finansowe, nie bardziej, niż to jest limitowane w wielu krajach Europy, gdzie smartfony nie są droższe, a bywają tańsze, niż w Polsce".