Najbardziej sugestywną z dotąd znanych relacji z oblężenia Warszawy w 1939 roku są fotografie wykonane przez amerykańskiego fotoreportera Julien Bryana. Przemycone na Zachód zdjęcia i krótkie filmiki zostały pokazane już na wiosnę 1940 r. w Stanach jako film „Oblężenie” („Siege”). Ten dokument otarł się o Oscara, a w USA obejrzało go kilkanaście milionów widzów. Bryan wyjechał z oblężonej Warszawy wraz z korpusem dyplomatycznym jeszcze przed upadkiem stolicy, ale w płonącym mieście pozostał jeszcze ktoś, kto już wkrótce dał równie poruszające świadectwo oblężenia. Na wiosnę 1941 roku na brytyjskim rynku wydawniczym ukazała się książka „Widziałem oblężenie Warszawy” („I Saw the Siege of Warsaw”) autorstwa tajemniczego Alexandra Poloniusa.
Zdaniem tłumacza Marka Przybyłowicza nie można wykluczyć, że tytuł książki nawiązuje do filmu Bryana, wyświetlanego rok wcześniej. Właściwie mogłaby być komentarzem do jego zdjęć, bo, jak zauważył tłumacz, obydwaj autorzy we wrześniu 1939 roku bywali w tych samych miejscach niemalże w tym samym czasie, choć o sobie nie wiedzieli.
Z lektury książki wynika, że autor dziennika z oblężenia Warszawy, ukrywający się pod pseudonimem Alexander Polonius, w sierpniu 1939 roku przyjechał z Londynu na wakacje do swojej warszawskiej rodziny. Tu zastała go wojna. Pamiętnik zaczął pisać jeszcze podczas wakacji w polskich górach, już około 20 sierpnia. Z jego zapisków wyłania się obraz kraju przygotowującego się do walki. Do Warszawy przybył w ostatniej chwili przed wybuchem wojny. Potem na kilka dni wyjechał z miasta wraz z matką do ich letniej posiadłości, gdzie stanął na czele miejscowej Straży Obywatelskiej. W rodzinnym pałacu Poloniusa krótko gościł sztab generała Andersa wraz z samym dowódcą, z którym autor kilkakrotnie rozmawiał i na rozkaz generała wrócił do oblężonego miasta.
1 września w Warszawie zaczął się koszmar - wojna, w której Niemcy nie przestrzegali żadnych wypracowanych przez cywilizację zachodnią reguł, bombardując całe miasto, także oznakowane czerwonym krzyżem szpitale, masakrując z samolotów rzeki cywilnych, bezbronnych uchodźców, mordując jeńców wojennych oraz wszystkich, którzy przypadkowo stanęli im na drodze. Dziennik Polonusa to relacja z oblężenia dzień po dniu, dokumentująca nie tylko wydarzenia, ale też nastroje warszawiaków - entuzjazm przy kopaniu okopów, początkowe przekonanie, że Polska może wygrać tę wojnę, chwile nadziei i gorzkiego rozczarowania, przerażenie wobec skali zniszczeń i grozę, jaka zapanowała po informacji, że 17 września wojska radzieckie przekroczyły granicę.
Po kapitulacji Warszawy Polonius przedarł się wraz z przyjacielem na wschód, aby dotrzeć do jedynego neutralnego jeszcze portu w Rydze na Łotwie, skąd można było przez Szwecję i Norwegię dotrzeć do Anglii. Na wschód od Warszawy mijali porzucone pociągi z zaopatrzeniem, pociągi pancerne, rozmawiali ze świadkami pierwszych zbrodni Niemców podczas okupacji. "Być może w ogóle nie wiedzielibyśmy o nich, gdyby nie relacja Poloniusa?" - zastanawia się Przybyłowicz. Gdy nielegalnie przekroczyli linię demarkacyjną ustaloną na podstawie paktu Ribbentrop - Mołotow, spotykali zajmujących kraj radzieckich żołnierzy w śmierdzących, połatanych mundurach i z karabinami na sznurkach. Autor książki, po wielu perypetiach 23 października 1939 roku, dotarł do Newcastle statkiem z norweskiego Bergen.
Tyle uznał za stosowne zdradzić o swoim życiu Alexander Polonus, który, wydając w 1941 roku książkę ukrył się pod pseudonimem, aby chronić pozostającą w kraju rodzinę. Marek Przybyłowicz postanowił, że rozszyfruje jego tożsamość, co okazało się nadspodziewanie trudne. Kilka lat poszukiwań, rozmów z historykami i bibliotekarzami od Edynburga przez Warszawę, kwerenda w bibliotece Kongresu USA, tamtejszych uniwersytetach, archiwach litewskich i australijskich oraz bibliotece Instytutu Sikorskiego nie dały spodziewanych efektów. Polonius pozostawał anonimowy.
Autor nie tylko ukrył się pod pseudonimem, ale zadbał także o to, aby pewne fakty, osoby czy adresy zakamuflować lub podać te dane nie wprost. Najlepszym przykładem jest książkowa nazwa miejscowości, gdzie mieścił się letni pałac Poloniusów: Viasno. Tłumaczowi, na podstawie informacji podanej między wierszami przez autora, udało się ustalić, że chodzi o Wiązowną, co doprowadziło go do nazwiska właściciela pałacu w 1939 roku. Byli to Neumanowie.
Mieszkająca na Mokotowie książkowa rodzina Poloniusów składała się z energicznej matki, zniedołężniałego nieco ojca, siostry-studentki Uniwersytetu Warszawskiego i brata, oficera rezerwy pułku ułanów. Była to rodzina zamożna. Poza pałacem w Wiązownej mieli willę na Mokotowie, służbę, kolekcję antyków i obrazów oraz własne auto. Warszawskie adresy Neumanów zgadzały się z opisami domów, gdzie podczas oblężenia mieszkał autor. Ostateczne potwierdzenie, że chodzi właśnie o tę rodzinę, tłumacz zyskał, gdy trafił na izraelski portal internetowy dotyczący genealogii. Neumanowie byli naturalizowaną żydowską rodziną, ich groby są wciąż na Cmentarzu Żydowskim na Powązkach. Ciekawostką jest, że siostra ojca żony brata Andrzeja Neumana, z domu Goldfeder, była matką słynnej agentki Krystyny Skarbek.
Okazało się, że Alexsander Polonius to Andrzej Marcin Neuman, urodzony 24 lutego 1907 roku. Ukończył prawo na UW i szkołę Nauk Politycznych, a w 1921 roku związał się z London School of Economics, gdzie był wykładowcą. Wybuch wojny zastał go podczas wakacji w Warszawie. Na jesieni 1939 roku był już znowu w Anglii. W 1947 roku, kiedy otrzymał brytyjskie obywatelstwo, mieszkał w Exeter i był wykładowcą w St. Michael. Po drugiej wojnie światowej dołączył do dużego grona polskich naukowców tworzących w London College katedrę Polish University College, szkoły wyższej dla Polaków służących wcześniej w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. W latach 50. Neuman pracował jako doradca ekonomiczny rządu Indonezji. "Wśród wszystkich odnalezionych przeze mnie do tej pory informacji na temat Andrzeja Marcina Neumana brak daty i miejsca śmierci" - pisze Przybyłowicz, deklarując, że dołoży starań, aby zdobyć te informacje.
Polonius kończy dziennik na początku swojej emigracji, gdy dotarł do Anglii. Jego rodzina nie miała tyle szczęścia. Niewiele o ich losie wiadomo, prawdopodobnie trafili do warszawskiego getta i większość z nich zginęła w 1943 w Treblince. Ojciec popełnił samobójstwo w styczniu 1940 roku, matka wyszła ponownie za mąż, zmarła w 1944 roku. Siostra Zula zaginęła podczas okupacji. Brat był w oflagu w Woldenbergu. Po wojnie znalazł się w Anglii. W Londynie mieszka jego syn Mark, który, jak powiedział Marek Przybyłowicz, odnalazł właśnie wspomnienia ojca z czasów pobytu w obozie.
Książka "I Saw the Siege of Warsaw" ukazała się w 1941 roku nakładem oficyny William Hodge and Company Ltd. Glasgow, Edinburgh, London. Nakład jest nieznany, ale z jedynego wydania w bibliotekach rozsianych po całym świecie znajduje się około osiemdziesięciu egzemplarzy. Najwięcej w Stanach Zjednoczonych: m.in. bibliotekach Kongresu USA, Akademii Wojskowej West Point i w zbiorach kilku najszacowniejszych uniwersytetów. W Europie dzienniki Poloniusa posiadają między innymi biblioteki uniwersytetu w Cambridge, Szkocka Biblioteka Narodowa w Edynburgu, poza tym kilka egzemplarzy w Niemczech, Irlandii, Skandynawii a także w Australii i Indiach. W polskich bibliotekach znajduje się ich dziewięć.
Polski przekład dziennika Andrzeja Neumana ukazał się nakładem wydawnictwa Rebis. (PAP)