Tytuł filmu, składającego się z warstwy fabularnej oraz warstwy dokumentalnej, to "Dwie Korony".
Jak tłumaczył dziennikarzom na filmowym planie reżyser Michał Kondrat, powstanie opowieść o całym życiu Maksymiliana Kolbego - od dzieciństwa, przez m.in. działalność w Japonii, po śmierć w Auschwitz.
Rolę Maksymiliana Kolbego gra Adam Woronowicz. Aktor, mówiąc w piątek o Auschwitz, podkreślił, że film "Dwie Korony" ma być m.in. "krzykiem, żeby to już nigdy więcej nie miało miejsca, nigdzie".
Cezary Pazura wcieli się w postać franciszkanina Zenona Żebrowskiego, znanego jako Brat Zeno, który w 1930 r. wraz z ojcem Kolbem wyjechał na misję do Japonii. "Mamy w naszym kraju postaci, które wyznaczają kierunki, które są wzorcem, drogowskazem w życiu. Naszym obowiązkiem jest te postaci przybliżać kolejnym pokoleniom" - podkreślił Pazura.
W obsadzie znajdą się też m.in. Artur Barciś, Marcin Kwaśny i Dominika Figurska.
Od zdjęć w klasztorze ojców franciszkanów w Niepokalanowie rozpoczęła się w piątek fabularna część zdjęć do filmu "Dwie Korony". Wcześniej ekipa Kondrata pracowała nad warstwą dokumentalną we Włoszech i Japonii. Zdjęcia do części fabularnej potrwać mają do końca sierpnia. Premiera filmu planowana jest na 2017 r.
Maksymilian Kolbe, właśc. Rajmund Kolbe, urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. Jego rodzice, Juliusz i Marianna, byli tkaczami. Szukając pracy, krótko przebywali w Łodzi, potem zamieszkali w Pabianicach, gdzie Rajmund spędził dzieciństwo. Kiedy Rajmund miał około 10 lat, objawiła mu się Najświętsza Maryja Panna, która trzymała w rękach dwie korony: białą (symbol czystości) i czerwoną (symbol męczeństwa).
Marianna Kolbe tak opisywała tamto wydarzenie: "Byłam niespokojna, czy czasem nie jest chory, więc pytałam się go: +Co się z tobą dzieje? Zaczęłam więc nalegać. Mamusi musisz wszystko opowiedzieć+. Drżący ze wzruszenia i ze łzami mówi mi: +Jak mama mi powiedziała, co to z ciebie będzie, to ja prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mnie będzie. I potem, gdy byłem w kościele, to znowu ją prosiłem. Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony: jedną białą, a drugą czerwoną. Z miłością na mnie patrzała i spytała, czy chcę te korony? Biała znaczy, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i zniknęła+".
W 1910 r. Rajmund Kolbe wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.
We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem - 28 maja 1941 r. - do Auschwitz.
O. Maksymilian po deportacji otrzymał obozowy numer 16670. Jak opisywała historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy, początkowo trafił on do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem o. Kolbe dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska. W Babicach losy zakonnika zetknęły go z Tadeuszem "Teddym" Pietrzykowskim, przedwojennym wicemistrzem Polski w boksie, również więźniem. Któregoś dnia dostrzegł on nadzorcę, który okrutnie znęcał się nad Kolbem. Pięściarz postanowił dać oprawcy nauczkę. Zaproponował esesmanom, że stanie z nim do walki na pięści. Niemcy zgodzili się, po chwili nadzorca leżał na ziemi powalony ciosem. Pobity Kolbe zaczął wtedy prosić "Teddy'ego", by nie bił mężczyzny.
W Auschwitz o. Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie zaczęli otaczać go opieką. "Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony" - opisywała Wątor-Cichy. Później o. Kolbe trafiał do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Gdy pod koniec lipca 1941 r. z obozu uciekł więzień, za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch zarządził apel, wybrał 10 więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek.
Opisując w 1946 r. tzw. wybiórkę, Gajowniczek opowiadał: "Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami +Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam+ udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć".
Franciszkanin dobrowolnie wybrał śmierć głodową w zamian za Gajowniczka. Po dwóch tygodniach męki o. Kolbe wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
Kilka tygodni przed śmiercią o. Kolbe powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: "Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość".
Maksymilian Kolbe stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny światowej, który został wyniesiony na ołtarze.
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat.
Jak poinformowali twórcy filmu "Dwie Korony", aby mógł on zostać ukończony, potrzebne są dodatkowe środki. Zbiórkę funduszy na realizację fabularyzowanego dokumentu prowadzi Fundacja Filmowa im. św. Maksymiliana Kolbe.