Poczynając od tych mniej znaczących, jak Anna Paquin, dzisiaj gwiazda „Czystej krwi”, w roli rozedrganej emocjonalnie nastolatki, po odłożoną wczasie refleksję na temat faktycznego znaczenia tego filmu, opowiadającego przecież o narodowej traumie wywołanej wydarzeniami z jedenastego września. Dramat Lisy Cohen można, a nawet trzeba, dla pełnego zrozumienia filmu, odbierać na dwóch poziomach: dosłownym i metaforycznym. Bezsilność i rozpacz rozdzierające siedemnastoletnią uczennicę – tak jak szlochającą nad opadającymi z drzew liśćmi dziewczynkę Margaret z przytaczanego na ekranie wiersza Gerarda Manleya – służą także za przenośnię kolektywnego odczuwania smutku i niemocy przez Amerykanów po zamachu naWorld Trade Center, do którego zresztą kilkukrotnie powracają w rozmowach bohaterowie.
Problematyka jest jednak bardziej wielowymiarowa, wykracza bowiem poza pierwsze stadium żałoby – objawiające się usilnymi, często beznadziejnymi próbami zrozumienia powodów tragedii – na którym koncentruje się spora część filmów nawiązujących do jedenastego września. Lonergan idzie dalej, każe swojej bohaterce rozpocząć gorączkowe poszukiwania winnych śmiertelnego w skutkach wypadku drogowego, do którego sama pośrednio się przyczyniła. Lisa miota się, nie do końca pojmuje swoją własną winę, obarcza nią kierowcę autobusu, do którego ma żal, iż nie przeżywa tragedii w tym samym stopniu, co ona. Odwaga i upór tworzą istną skorupę, przez którą usilnie starają się przedostać tłumiony strach i żal – aż wreszcie pojawią się na niej pęknięcia.
MARGARET | USA2011 | reżyseria: Kenneth Lonergan | dystrybucja: Imperial-Cinepix | czas: 150 min